Fabuła 8/10
Grafika 8/10
Muzyka 7/10
Postaci 10/10
Ogólne wrażenie 8/10
Historia anime Toradora!
startuje wraz z początkiem roku szkolnego. Ryuuji Takasu jest
jednym z uczniów i nie cieszy się za bardzo z tego, że znowu
zmieniają mu klasę. Będzie musiał wyjaśniać wszystkie
nieporozumienia po raz kolejny. A w czym tkwi problem? Otóż bohater
ten odziedziczył po ojcu specyficzny wygląd twarzy. Jego spojrzenie
zwyczajnie budzi grozę w rówieśnikach, a on nawet zanim się
odezwie, jest już sam. Wszyscy uciekają przed nim, jak przed jakimś
przestępcą. Niemniej w tym roku mu się poszczęściło i trafił
do tej samej klasy co Yuusaku Kitamura, vice przewodniczący szkoły,
będący jego najlepszym przyjacielem. Jak się okazuje nie jest on
jedyną znajomą twarzą Takasu. Dochodzi również Minori Kushieda,
bardzo energiczna nastolatka, w której się on podkochuje już od
dłuższego czasu.
Można by pomyśleć, że
wszystko wspaniale się układa. Niemniej to jeszcze nie wszystkie
ważne osoby, które napotka na swej drodze Takasu. Przez przypadek
wpada na korytarzu na Aisakę Taigę, uważaną za
najniebezpieczniejszą osobę w szkole. Mimo swego niskiego wzrostu
sieje postrach i aż trudno było sobie wyobrazić, że dwie tak
przerażające osoby zostaną przydzielone do jednej klasy.
Aczkolwiek jak widać los spłatał im figla. I to nie tak małego,
gdyż kolejnym dziwnym przypadkiem, jest pomylenie toreb przez Taigę,
która nieumyślnie wsadza list miłosny do tej należącej do
Ryuuji'ego. Żeby go odzyskać wpada niezapowiedziana do jego domu,
chce go bić, aż w końcu odzyskuje to, co do niej należało.
Niemniej wtedy Takasu, co zrozumiałe, dowiaduje się o miłości
Taigi do Kitamury, natomiast sama Aisaka o jego zauroczeniu Minorin.
Między tą dwójką zawiązuje się sojusz, mają zamiar okazać
sobie wsparcie i pomoc w zdobyciu odwzajemnionego uczucia. Oczywiście
nie obędzie się bez przeszkód i dość specyficznych sytuacji...

Opis ten nie wydawałby
mi się całkiem pełny, dopóki nie przedstawiłabym postaci.
Oczywiście na początek pojawia się Ryuuji, który odstrasza
wszystkich swym spojrzeniem i bardzo się z tego powodu denerwuje.
Niemniej po bliższym poznaniu okazuje się sympatycznym chłopcem z
manią sprzątania i smykałką do gotowania. Taka trochę kura
domowa, która już na początku zaczęła przygotowywać posiłki
nie tylko dla siebie, ale i nowej znajomej Aisaki. Następna jest
właśnie Taiga, zupełnie niepodobna do tego bohatera. Wydaje się
być rozpieszczona, gwałtowna, nerwowa, trochę niezdarną postacią,
ale jak chce, to potrafi być nawet słodka. Właśnie przez jej
gwałtowny charakter, jak i drobną budowę otrzymała przydomek
Tenori Tiger (kieszonkowy tygrys). Jej najlepsza przyjaciółka
Minorin jest zaś dziewczyną pełną energii, ciągle radosną.
Wiele pracuje, jest w klupie sportowym i cieszy się życiem. Nie
można też zapomnieć o Kitamrze, zorganizowanym i dobrym
przyjacielu. Po jakimś czasie do tego grona dołącza również Ami
- rozkapryszona modelka. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że żadnego
z tych bohaterów nie można sądzić po samych pozorach. Mimo iż
wydają się oni dość zwyczajni, to tacy się nie okazują.
Właśnie postacie są
największym atutem tej serii. Przedstawiłam je jedynie
powierzchownie, tak jak widzą je niektórzy. Aczkolwiek pod każdą
z ich postaw i zachować coś się kryje. Sama Taiga jest bogata i
mieszka w wielkim apartamencie, w którego pomieszczeniach widać
pustkę. Już samo to coś mówi. Każdy z bohaterów ma swoją
historię, sekrety, słabości czy zainteresowania. Na dodatek widać,
jak wraz z kolejnymi odcinkami postacie te się zmieniają. Nie są
to jakieś drastyczne przeobrażenia, a jedynie zachodzące
stopniowo, początkowo subtelne przemiany. Jestem pod wrażeniem
tego, jak wszystkie osobowości zostały dopracowane. Dzięki temu
charaktery wyglądały jak najbardziej realnie, można było się z
nimi utożsamić, zobaczyć w nich osobę podobną do siebie samego.

Będąc przy bohaterach,
wspomnę o pewnym skojarzeniu, które pojawiło się w mojej głowie,
gdy tylko zaczęłam tę serię. Otóż Aisaka Taiga przypominała mi
do złudzenia Louise Valliere z innej lubianej przeze mnie komedii
romantycznej o tytule Zero no Tsukaima. Obie na początku
wydały mi się despotyczne, silne i wybuchowe. Na dodatek sam
wygląd, czyli drobna budowa, niski wzrost, a nawet podobna twarz i
fryzura, sprawiały, że początkowo widząc Taigę myślałam o
różowowłosej czarodziejce. Również ta sama osoba podkładająca
głos, wzmagała to odczucie. A dlaczego o tym piszę? Ponieważ,
mimo iż ZnT jest lżejszą serią i o wiele bardziej
nastawianą na czystą rozrywkę, to ma z tą trochę wspólnego.
Dlatego uważam, że jeżeli zna się jedną z nich, warto też
zainteresować się tą drugą. Naturalnie zdaję sobie sprawę z
drastycznych różnic, jak i tego, iż nawet wcześniej wymienione
bohaterki w głębi bardzo się różnią, niemniej widzę wyraźne
podobieństwo między tymi dwiema produkcjami.
Następnym elementem jest
fabuła, która już tak nie zabłysła jak postacie. Opowiada ona o
zwyczajnym życiu, codzienności, normalności szkolnej. Nic
nadzwyczajnego. Zero magii, kosmitów i dziwnych innych stworków, a
jedynie zwykli i może trochę osobliwi ludzie. Aczkolwiek działało
to nawet na korzyść serii, gdyż podkreślało autentyczność
bohaterów. Akcja toczyła się, jak to często bywa, swoim rytmem, a
przyspieszała dopiero na samym końcu. Pod względem fabularnym
produkcja okazała się zwyczajna, a jednak nadal bardzo dobra,
opowiadana historia jest ciekawa, potrafi wciągnąć, a na dodatek
może skłonić widza do myślenia.
Początkowo seria
skupiała się na wątkach komediowych, które zaczęły być powoli
wypierane przez te bardziej romantyczne. Osobiście jestem
zwolenniczką dobrego humoru i sama nie wiem co tu powiedzieć poza
tym, że historia potrafi bawić, mimo że nie stawia za bardzo na
fanserwis. Wielkim plusem było dla mnie to, że autorzy oszczędzili
nam wielu scen z ukazaniem kobiecych kształtów, zbliżeń biustu
czy majtek i tym podobnych, pomimo iż wokół głównego bohatera
zaczęło się zbierać kilka zainteresowanych nim kandydatek. Przez
chwilę obawiałam się, że tak to się skończy, na szczęście
jednak moje przypuszczenia były niesłuszne.

Jedynym co mnie zawiodło
i sprawiło, że oceniłam tę serię trochę niżej, było
zakończenie. Choć zawiodło jest może złym określeniem. Nawet mi
się podobało, niektórym natomiast może wydać się
satysfakcjonujące. Niemniej gdy tylko zabierałam się za tę serię,
nawet bez znajomości opisu (po obejrzeniu jedynie pierwszego
odcinka), domyśliłam się, iż tak potoczą się losy bohaterów.
Lecz na początku odrzuciłam to rozwiązanie, bo wydało mi się
nazbyt oczywiste... najwyraźniej jestem jednak samotna w swym toku
myślenia. Ogólnie pewnie nie powinno być to uważane za minus,
szczególnie, że wszystko zrealizowane jest należycie. Na dodatek
reszta wydarzeń jest właśnie zaskakująca, a przez to jeszcze
bardziej interesująca. Aczkolwiek właśnie to zakończenie kładzie
mi jakiś cień na całą serię. Świadomość, że wszystko od
początku do tego zmierzało, nie do końca mnie satysfakcjonuje.
Grafika natomiast jest
bardzo dobra. Projekt postaci jest świetny, zachowane pozostają
proporcje, zauważa się również dbałość o szczegóły. Kreska
jest zwyczajnie ładna i nie można odmówić jej uroku. Pasuje do
przedstawionych postaci i sytuacji. Na dodatek mowa ciała również
jest bardzo widoczna i pomocna w przedstawieniu poszczególnych
wydarzeń. To, plus mimika twarzy i słowa tworzą całość
komunikatu, tak jak w prawdziwym życiu. Nic nie jest pominięte. Jak
widać, nawet na tym polu postawione zostało na realizm. Jedynie
można się przyczepić do niektórych scen, które wyglądały na
niedopracowane czy też zrobione w pośpiechu, niemniej nie były one
tak ważne i nie rzucały się w oczy.
Na koniec jeszcze warto
powiedzieć o muzyce, która okazała się miła dla ucha. Była
przyjemna, openiningi i endingi przypadły mi do gustu, ponieważ są
wesołe, pełne energii i ciepła, tak samo jak ta seria. Świetnie
oddają klimat tej produkcji i osobiście mogę ich ciągle słuchać.
Poza tym muzyka jest dobrze dobrana, pasuje do poszczególnych scen
i nie wyróżnia się zanadto, wprowadzając odpowiedni nastrój oraz
podkreślając to co się dzieje.

Toradorę!
osobiście oceniam wysoko. Szczerze, było to moje drugie podejście
do tej serii, bo z niewiadomych i już zapomnianych względów,
odrzucił mnie kiedyś pierwszy odcinek. Teraz natomiast anime bardzo
mi się spodobało i wciągnęło. Co ważne, potrafiło mnie i
rozbawić, i nawet momentami wzruszyć. Uważam, iż naprawdę warto
poznać tych wspaniałych bohaterów, zagłębić się w ich
osobowość, przeżyć wraz z nimi różne sytuacje szkolne i może
nawet coś z tego wynieść. Ta historia jest o przyjaźni, miłości,
problemach nie tylko szkolnych, ale i rodzinnych. O wszystkim tym,
co spotyka i nas, zwykłych śmiertelników w naszym świecie. Ten
świetnie oddany realizm połączony z urokiem produkcji, robi więcej
niż przyzwoite wrażenie. Polecam tę serię nie tylko fanom komedii
i historii miłosnych, gdyż uważam, że każdy fan anime powinien
dać jej szansę, przynajmniej spróbować. Wierzę, że się nie
zawiedzie, dlatego też serdecznie zachęcam do przeżycia przygód
tych nietuzinkowych bohaterów.
Rodzaj
serii: seria TV
Rok
wydania: 2008
Czas
trwania: 25x24 min
Gatunki:
Komedia, Romans, Okruchy życia
Studio:
J.C.STAFF
Autor:
Yuyuko Takemiya
Projekt:
Masayoshi Tanaka, Yasu
Reżyser:
Tatsuyuki Nagai
Scenariusz:
Mari Okada
Muzyka:
Yukari Hashimoto