czwartek, 18 kwietnia 2013

451° Fahrenheita - Ray Bradbury


Książki są po to, by nam przypominać, jacy z nas durnie.”


„451° Fahrenheita” przedstawia niezbyt optymistyczną wizję świata. Teoretycznie ludziom żyje się dobrze, niemniej jednak spędzają oni czas przed telewizyjnymi ścianami bądź mkną z wielkimi prędkościami po drogach. Nie zatrzymują się, nie zastanawiają nad niczym. Są wśród nich również ludzie zwani strażakami. Lecz nie gaszą oni pożarów, a je wzniecają. Mają za zadanie palić książki. Guy Montag jest właśnie przykładowym strażakiem. Wykonuje swój zawód od dziesięciu lat, niszczy księgi, domy, wiedzie zwyczajne życie. Ale jednego dnia spotyka Clarissę. Jest to aspołeczna dziewczyna, nieakceptowana przez innych, która zadaje mu dziwne pytania, skłania do myślenia. I właśnie to bohater robi. Zaczyna myśleć, zastanawiać się. Chodzi do pracy, puszcza z dymem kolejne dzieła, lecz pewnego razu, razem z nimi i całym dobytkiem ginie również starsza kobieta. Jego żona nie widzi w tym nic dziwnego, lecz jego zaczynają dopadać wątpliwości. Mężczyzna budzi się i widzi w jakim wypaczonym społeczeństwie cały czas żyje.

Książka w domu sąsiada jest jak nabita broń. Trzeba ją spalić. Unieszkodliwić umysł. Któż wie, kogo taki oczytany człowiek mógłby wziąć na muszkę?”

Wizja jaką przedstawia nam autor, jest wręcz przerażająca. Tym bardziej straszna, że to co opisuje, nie jest tak niemożliwe i dalekie. Świat bez książek. Już sam tytuł do tego nawiązuje, bowiem 451 stopni Fahrenheita to temperatura w jakiej pali się papier. W tej rzeczywistości palenie, niszczenie jest na porządku dziennym. Na dodatek uważa się, że strażacy od zawsze pełnili taką rolę, nigdy nie gasili, a zawsze wywoływali pożary. Co jest tego przyczyną? Otóż literatura stała się niepotrzebna. Choć „niebezpieczna” byłaby pewnie trafniejszym słowem. Aczkolwiek co ciekawe to sami ludzie do tego doprowadzili. To oni nie chcieli czytać, oni wybrali telewizję, łatwiej przyswajalne informacje. Byli za zniszczeniem książek. Najpierw je streszczali, potem literatura została całkiem wyparta przez inne środki wyrazu, stała się niepotrzebna, niechciana, tylko przeszkadzająca. Jedynie niewielki odsetek ludzi się temu sprzeciwiał i trzymał książki. Niemniej jednak płacili oni za to dotkliwie nie tylko utratą ukochanych utworów, ale również całego swego dobytku, wolności niekiedy też życia.

Najgorsze jest jednak to zgłupienie całego społeczeństwa. Większość ludzi już niczym się nie przejmuje, myśli tylko o własnym chwilowym szczęściu. Zostali zniewoleni przez telewizyjne ściany, jak np. żona głównego bohatera, która odgrywała scenariusze razem ze swoją „rodzinką”. Obywatele nie mają czasu dla siebie, przykładem tutaj jest natomiast kobieta, która ma dwójkę potomków, jednak najpierw zarządziła cesarskie cięcie (zupełnie niepotrzebne), dla własnych korzyści. Natomiast dzieci, będące przez większość czasu w szkole, gdy już są w domu, to są sadzane w salonie i nie przeszkadzają. Ogólnie niektóre sytuacje stoją na granicy, a nawet tę granicę przekraczają, absurdu. Takie odmóżdżenie społeczeństwa, które wybiera prezydenta na podstawie jego wizerunku, wyglądu zewnętrznego i nazwiska jest wprost śmieszne! Dzieci w szkołach mają umysł zapychany jakimiś niepotrzebnymi informacjami, by czuły że coś wiedzą. Wkładane są do ich głów także gotowe odpowiedzi, nigdy się nad niczym nie muszą zastanawiać. Taki obraz świata napawa grozą sam w sobie, szczególnie że kultura masowa odgrywa coraz większą rolę, a literatura zostaje zminimalizowana. Jesteśmy coraz bardziej wykształceni, czy też tylko nam się tak wydaje? W końcu w tamtejszym świecie ludzie nie odczuwali również swej głupoty.

Nie chciała wiedzieć, j a k się coś robi, tylko d l a c z e g o. To dość niefortunne podejście. Gdy człowiek ciągle pyta „dlaczego” i „dlaczego” w końcu staje się bardzo nieszczęśliwy.”

Książka ta, powstała przed półwieczem, nadal wzbudza różne emocje w człowieku. Autor napisał powieść, która przedstawia nie tak dalekie nam realia. Przemoc, samotność w tłumie, telewizja - my to wszystko przecież znamy. Tak drastyczne ukazanie świata trafia wgłąb człowieka i znowu każe pomyśleć. Właśnie, książki zmuszają do myślenia, odkłada się je na chwilę w trakcie lektury, by się zastanowić. Natomiast film leci i podaje wszystko jak na tacy. Ten świat, ta wizja jest najważniejsza w tej pozycji. Bohaterowie są już według mnie kwestią drugoplanową. Sam Montag wydał mi się dość bezosobowy, obywatel, klon wszystkich innych ludzi, który nagle odnajduje w sobie człowieczeństwo i chce coś zmienić. Już po tym przeobrażeniu, każdego można by postawić na jego miejscu. U reszty bohaterów zaś w większości widać wpływ mediów na życie, żyją oni, choć nie w zgodzie z rzeczywistością. Jedynie Clarissa, która pomogła zrozumieć Montagowi prawdę, była inna, autentyczna, przenikliwa. Zastanawiała się nad tym, nad czym nie powinna, tym samym stając się uciążliwą dla innych ludzi, żyjących w swym zakłamaniu i niewiedzy.

Pozycja ta uwypukla problemy, o których myślą ludzie. W pewnym stopniu i w naszych czasach dążąc do różnych celów, mamy coraz mniej czasu na wszystko, coraz mniej czasu na myślenie. Może nie prowadzi to aż do takiej katastrofy jak w tej powieści, aczkolwiek i tak pozostaje niebezpieczne. Uważam, że autor napisał naprawdę dobrą książkę, która może pomóc otworzyć szerzej oczy na niektóre kwestie. Bray Bradbury opisuje wszystko dość lekko, jak na taki utwór. Całość czyta się łatwo, lektura wzbudza zainteresowanie, przez co trudno ją porzucić. Niesamowite jest to, że opowieść ta nadal nie utraciła na aktualności i dalej zmusza do wysuwania różnych wniosków. Sądzę, iż każdy wyniesie z niej jakieś swoje przemyślenia i emocje, dlatego też nie da się przejść obok tej pozycji obojętnie. Cieszę się, że po nią sięgnęłam i serdecznie polecam ją wszystkim fanom gatunku science fiction, jak również osobom zainteresowanych światem ukazanym w powieści przez autora. Zachęcam do przeczytania, naprawdę warto!


Nikt już nie słucha. Nie mogę mówić do ścian, bo one na mnie wrzeszczą. Nie mogę mówić do żony, bo ona słucha ścian. Chcę po prostu, żeby ktoś wysłuchał tego, co mam do powiedzenia. Jeśli będę mówił dość długo, może w końcu wydobędę z tego jakiś sens.”


Moja ocena: 8/10


Tytuł: 451° Fahrenheita
Autor: Ray Bradbury
Ilość stron: 220
Wydawca: Solaris
Data premiery: 2008-05-26




O autorze:
Raymond Douglas Bradbury - amerykański pisarz. Pochodził z biednej rodziny. Z powodów finansowych nie podjął studiów. Impulsem do tego, by pisać opowiadania fantasy były czytane przez niego z wielkim zapałem przygody Flasha Gordona czy Bucka Rogersa. Prawdziwą sławę przyniosły mu napisane w 1950 roku "Kroniki marsjański" ("The Martian Chronicles"). Innym jego wybitnym dziełem jest książka "451 stopni Fahrenheita" ("Fahrenheit 451", 1953), która 13 lat po powstaniu doczekała się pierwszej z wielu późniejszych ekranizacji. Bradbury publikował zarówno pod własnym nazwiskiem jak i pod pseudonimami (Edward Banks, William Elliot, D. R. Banat, Leonard Douglas, Leonard Spaulding).

11 komentarzy:

  1. "451° Fahrenheita" już od dawna mam na swojej liście książek, które koniecznie muszę przeczytać. Niestety nie znalazłam powieści w bibliotece :(

    Oglądałam ekranizację książki z roku 1966 - w świetle tematu, o jakim mówi autor, nie jest to zbyt fortunne wyznanie :)
    Nieczytający bohaterowie przypominali zombie. W filmie dominowała przygnębiająca atmosfera stagnacji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chcę tę książkę przeczytać już od bardzo, bardzo dawna, bo odkąd założyłam biblioteczkę na nakanapie.pl, a było to na początku gimnazjum, jednak sama nie mam kasy, żeby ją kupić, a w bibliotece nie mogę jej dostać (co jest dziwne, bo to TAKA książka, poza tym pojawiły się wznowienia). No nic, będę dalej szukać, bo na pewno nie odpuszczę sobie przeczytania tej książki. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z wielką chęcią się na nią skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  4. W sumie, ro chyba nawet bym się nie zdziwiła, gdyby tak wyglądał świat za kilka lat :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdzieś no już o niej słyszałam :D Super recenzja, zachęciłaś mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Koniecznie muszę przeczytać. :D
    I polecam piosenkę Rachel Bloom "Fuck me Ray Bradbury". :D Ona też uwielbia tego autora!! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Oby ta wizja nigdy się nie spełniła. Co do książki, to bardzo mnie zaciekawiłaś i choć rzadko sięgam po science fiction, to tą chętnie bym przeczytała :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czasem sobie myślę, że jeszcze kilkadziesiąt lat i doczekamy się takiego stanu rzeczy.

    A książka... Klasyk, który mam na liście, ale przeczytać nigdy nie ma czasu. Jednak już niedługo nadejdzie taki czas, że będę musiała.

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...