poniedziałek, 29 października 2012

Kredens pod Grunwaldem - Agnieszka Tyszka

 
„Rycerz w adidasach, stary kredens i kot, którego nie ma”


Kornelia Goździcka jest uzdolnioną literacko licealistką, więc nauczyciele zaproponowali jej udział w pewnym konkursie, w którym ich zdaniem powinna wziąć udział i ma szanse na wygraną. Jednak dziewczyna nie jest zainteresowana tematem i raczej jest niechętna do podjęcia trudu związanego z dość szybkim napisaniem ciekawej pracy. Lecz to się zmienia po kolejnej kłótni jej znienawidzonego ojczyma i potulnej wobec niego matki, gdyż chce udowodnić na co ją stać. Ale nie wie jak się za to zabrać. Na szczęście z pomocą przychodzi jej współczesny rycerz w białych adidasach oraz stary zakurzony kredens, który był właśnie obiektem sporu między rodzicami. Dziewczyna musi poradzić sobie z postępującą chorobą babci, ciągłymi awanturami Remigiusza, skrajnie potulną matką, a w tym wszystkim musi znaleźć jeszcze czas dla Bitwy pod Grunwaldem. Kornelia ma zamiar rozpocząć nowy rozdział w swym życiu, nie chce już być cichą, skrytą licealistką, zapisującą tylko wszystkie swe myśli. Chce zmienić swe nijakie, monotonne życie.

Kornelia jest raczej cichą i niewychylającą się dziewczyną. Gdy ojczym po niej krzyczy, nie odzywa się, a jedynie w myślach potrafi się zdenerwować. W szkole również nie jest nazbyt popularna, mimo iż do nielubianych nie należy. Z kolei jej ojczym był według mnie przerysowany, nienaturalny. Ciągle tylko wrzeszczał, marudził i uważał siebie za pępek świata, nie miał szacunku dla nikogo innego, co sprawiało, iż był niezwykle irytującą postacią. Następnie matka Korneli, pani Mecenas, która nie przyjmuje sprzeciwu, jest stanowcza, jednak gdy w grę wchodzi jej mąż, jest potulna jak myszka. Dopiero Bibi, babcia głównej bohaterki, jest w tej rodzinie ciekawa, bardziej beztroska i sympatyczna. Kornelia spotyka również na swej drodze niezwykłego rycerza Roderyka, który w pierwszej chwili może wydawać się nieco dziecinny, biorąc udział w turniejach rycerskich organizowanych na drodze, niemniej okazuje się pozytywną postacią.

- Milcz jak do mnie mówisz! - zaapelował groźnie Remigiusz i cisnął jakimś przedmiotem o podłogę. ”

Sam tytuł zwraca uwagę. „Kredens pod Grunwaldem”, o co może chodzić? Po przeczytaniu wstępu można się domyślić, że wpływ na to miała praca literacka, a dokładniej scenariusz, który pisała Kornelia, a który miał być związany z tą właśnie bitwą. Następnie widać, że bohaterka stała się niedawno posiadaczką starego kredensu. A co on ma do rzeczy? Otóż wiele. Skrywa tajemnice jej babki, zabawy z dzieciństwa i wiele sekretów. Na dodatek za nim żyje kot, którego nie ma, a który raz wybawił Kornelkę z kłopotów w szkole. Ten mebel niekiedy był przedstawiany jak żywa istota, co nieco mnie zdziwiło i nadal niestety nie potrafię zrozumieć tego zabiegu, który wydał mi się niepotrzebny. Na dodatek opis kredensu pojawiał się moim zdaniem nazbyt często i tylko rozpraszał uwagę czytelnika oraz odciągał od lektury.

Początkowo nie potrafiłam wczytać się w tę powieść, gdyż styl pisania wydał mi się sztuczny. Nie pasował do nastolatki, a narracja pierwszoosobowa, świat widziany oczyma Kornelii nie pasował do języka jakim się posługiwała. Na dodatek niektóre sceny wydały mi się nienaturalne i wymuszone, przez co tylko miałam ochotę przerwać lekturę. Na szczęście później już się przyzwyczaiłam i nie przeszkadzało to w czytaniu. Sama fabuła jest zwyczajna, czasami zaciekawia, jednak nie skupia całkowicie uwagi czytelnika, zdaje się być przeciętna. Losy dziewczyny, która raczej niczym się nie wyróżnia, znajduje sobie chłopak i przeciwstawia się rodzicom, są generalnie znane. Jednak tekst pierwszoplanowy został urozmaicony o fragmenty scenariusza bohaterki, przez co poznajmy kolejną historię. Niemniej dla mnie nie było to plusem, gdyż sam scenariusz mnie nudził i przedstawiał się gorzej od głównej historii tej powieści.

„Kredens pod Grunwaldem” jest książką przeciętną, niewyróżniającą się wśród innych niczym szczególnym. Historia, którą poznaje główna bohaterka w celu napisania swej pracy oraz pobocznie o jej rodzinie, jest najciekawszą częścią tej pozycji, mimo że nie jest to temat główny. Na dodatek zakończenie jest raczej nijakie. Wyjaśnia tylko kilka spraw, a resztę omija, jako mniej ważne, bądź też niektóre rzeczy zostały rozjaśnione już wcześniej i nawet się nad niemi nie chciało zastanawiać. Nie miałam praktycznie żadnych problemów z tym utworem, miejscami byłam bardzo zainteresowana i dostarczył mi on rozrywki, jednak całokształt wypada całkowicie zwyczajnie i zapewne już nie będę wracała do niego pamięcią. Lekturę tę polecam jedynie młodzieży, która nie ma nic do roboty i nie chce się trudzić ambitniejszą lekturą, gdyż mimo wszystko i ta może przynieść relaks i rozluźnienie.


- Jesteś pijana, Matko Boska! - Mecenas niemal rwała włosy z głowy.
- Nie jestem Matka Boska, yk! - zapewniłam solennie.
- Mówi prawdę! - potwierdziła moje słowa Bibi.”


Moja ocena 5/10


Tytuł: Kredens pod Grunwaldem
Autor: Agnieszka Tyszka
Ilość stron: 224
Wydawca: Akapit Press
Data premiery: 2012-09-06



Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Akapit Press, za co serdecznie dziękuję ^^


______________________________


Książkę można nabyć też w księgarni Gandalf

sobota, 27 października 2012

Dwa serca - Laura Summers


„Jak nauczyć się żyć”


Becky była bardzo chora, jednak na jej szczęście, znalazł się dawca i mógł zostać przeprowadzony przeszczep serca. Operacja okazuje się udana, a dziewczyna może zacząć na nowo żyć, chodzić do szkoły i nawet powrócić do biegania. Lecz nie opuszcza jej strach przed chorobą, przerażają ją wszelkie zarazki i to, że na powrót zostanie przykuta do łóżka. Na dodatek zmienia się. Lubi inne potrawy, nabywa inne nawyki, niemniej to mogłoby być nawet zrozumiałe. To co jest najbardziej niepokojące, to obrazy nieznanych miejsc i osób, z którymi z pewnością nigdy się nie widziała. Można by pomyśleć, że to wyobraźnia dziewczyny, ale co zrobić, gdy okazuje się, że to jest prawdziwe, że spotyka chłopaka, którego widzi pierwszy raz w życiu na oczy, a zna go doskonale i trafia do parku, którego zna wszystkie zakamarki, choć nigdy tam nie była? Wizje ją bardzo niepokoją, po prostu nie wie co to wszystko oznacza.

Główna bohaterka wiele przeszła, ostatnie miesiące spędziła praktycznie się nie ruszając. Jej powrót do szkoły jest niełatwy, a ona nie potrafi na nowo się zaaklimatyzować, szczególnie przez jej lęk przed zarazkami. Jednak jej chłodny i nierozumiejący stosunek wobec starych przyjaciół, był dla mnie denerwujący i początkowo nie tylko nie pojmowałam postawy Becky, ale również miałam do niej pretensje. Lecz nie można oczekiwać, że po operacji serca, osoba będzie taka sama jak wcześniej, szczególnie, że miała też niecodzienne problemy z wizjami. Mimo wszystko sądzę, że dziewczyna była silna, poradziła sobie z tym, co musiała utrzymywać na swych barkach i nie upadła pod ciężarem nowego życia. Inni bohaterowie zyskali moją sympatię, zwłaszcza Alice, inna dziewczynka po podobnej operacji, która nadal potrafiła cieszyć się życiem oraz Sam, niewyidealizowany chłopak, który mimo wszystko potrafił wspierać Becky, nawet jeżeli nie zawsze zdawał sobie z tego sprawę.

- Nie. To nie może być prawda – mówię, śmiejąc się krótko i z przymusem. - Nie Alice... Co z jej jazda konną? Chciała być instruktorką jazdy. Wszystko zaplanowała. Opowiedziała mi o tym.
- Doktor Sampson zrobił wszystko, co mógł, ale skończył nam się czas.”

Nie byłam pewna czego się spodziewać po tej lekturze, więc nie chciałam po nią sięgać, jednak jakoś się tak złożyło, że trafiła w moje ręce. Książka, którą miałam przyjemność przeczytać, opowiada o tym, jak radzić sobie w trudnych sytuacjach, a przede wszystkim o tym, że należy korzystać z życia i czerpać z niego radość, a nie marnować siedząc i nic nie robiąc. Widzimy jak do głównej bohaterki zaczyna to docierać. Nigdy nie jest za późno, by zdać sobie z czegoś sprawę, by się zmienić i przeobrazić swój styl życia. Najważniejsze by zrobić to jak najlepiej się umie i nie żałować całokształtu swych działań. Dla naszej Becky tak naprawdę najtrudniejsze jest to, że aby mogła żyć, ktoś inny musiał zginąć. Aczkolwiek musiała pogodzić się z tym wszystkim i zostawić przeszłość za sobą, żyć teraźniejszością. Nie warto tracić czasu na zamartwianie się, lepiej spożytkować go naprawiając swoje błędy nowymi działaniami.

Pomysł na książkę jest całkiem ciekawy. Początek trochę mnie nudził, mówił o zwyczajnych rzeczach, jak szkoła, przyjaciele i wrogowie, dopiero potem, gdy doszły tajemnicze sytuacje łatwo było zostać wciągniętym w świat z powieści. Pozycja ta nie jest pełna akcji, nie skupia się na opisaniu jak największej liczby wydarzeń. Płynie powoli, widzimy skutki różnych działań głównej bohaterki, a na niektóre sprawy zaczyna padać trochę światła i w końcu znajdujemy ich rozwiązanie. Na szczęście nie nuży i generalnie zaspokaja ciekawość czytelnika. Najbardziej zwraca się uwagę na uczucia Becky i to jak stara się wziąć los w swoje ręce. Pierwszoosobowa narracja ułatwia zbliżenie się do bohaterki oraz zrozumienie jej myśli i postępowania. Książka napisana jest prostym językiem, lecz to nie przeszkadza w ładnym ujęciu treści i oddaniu wagi niektórych rzeczy.

„Dwa serca” zaskoczyły mnie i to zaskoczyły w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Nie sądziłam, że tak spodoba mi się ta książka. Przeczytałam ją bardzo szybko (i to nie tylko z powodu niewielkiej objętości) i nie mogłam się od niej oderwać. Przywiązałam się do głównej bohaterki i byłam przejęta jej losem. Pozycja ta dostarcza nie tylko rozrywki, ale też trochę emocji oraz pozwala postawić się w miejscu osoby, która nie miała tak różowo w życiu, nie dodając przy tym żadnych drastycznych scen. Książka skierowana jest w większości do młodzieży, lecz i starsi czytelnicy mogą się skusić. Polecam ją osobom lubiącym tajemnice, szukającym interesującej krótkiej lektury oraz tym, którzy nie potrafią cieszyć się życiem lub rozpamiętuję stare krzywdy, gdyż powinny to zmienić. Serdecznie zachęcam do lektury.


Do oczu napływają mi łzy, kiedy myślę, jak Alice przeżywała każdą sekundę tego czasu, który był jej ofiarowany. Nie mogę powiedzieć tego o sobie.”


Moja ocena 8/10

 
Tytuł: Dwa serca
Autor: Laura Summers
Ilość stron: 184
Wydawca: Akapit Press
Data premiery: 2012-09-21



Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Akapit Press, za co serdecznie dziękuję ^^

 

wtorek, 23 października 2012

Stosik, bo trochę się tego nazbierało :)

Jakoś tak zawsze albo zapominałam, albo zwyczajnie mi się nie chciało wstawiać stosiku. Nom, ale teraz to nadrabiam. Są to książki... jakie dostałam od czasu ostatniego stosu po prostu xd . A skoro tyle się ich już nazbierało to nie wypada nadal tak zwlekać z tym postem :)

Poza tym ostatnio opublikowałam swego 200 posta, z czego bardzo się cieszę oczywiście. Nie sądziłam, że tyle w ogóle napiszę i mimo iż ostatnio recenzje pojawiają się rzadziej, to przynajmniej nadal są i staram się by dodawać je dość systematycznie. Jednak ostatnio mam tyle do zrobienia, jeszcze nowa szkoła, to swoje robi :) 

W ogóle jeszcze październik, a ja już o świętach myślę i czekam na nie z utęsknieniem. Coś czuję, że niedługo zaczną pojawiać się jakieś dekoracje czy zajawki i już w ogóle nie będę mogła wyczekać xd 

 Nom, ale już nie truję, oto stosik ^^



Od dołu:

Zieleń szmaragdu – Kerstin Gier – do rec. od Wyd. Egmont
Biała izba – Monika Gałgan – do rec. od A-G-W
Winter – Asia Greenhorn – jw.
GONE 5 – Michael Grant – z konkursu
Szaleństwo elfów – Karen Marie Moning – do rec. od Wyd. MAG
Fałszywa nuta – Gordon Korman - do rec. od A-G-W
Ty, ja i fejs – Jay Asher & Carolyn Mackler – do rec. od Wyd. Rebis
Paranormalność – Kiersten White – z wymiany
Japoński nie gryzie – do rec. od Wyd. Edgard
Monster High. Po moim trupie – Lisi Harrison – do rec. od bukowego Lasu
Kroniki Krwi – Richelle Mead – zakup własny (trzeba było, kocham *.*)
Pretty Little Liars. Doskonałe – Sara Shepard - z wymiany
Klucz – Marianne Curley – do rec. od Wyd. Jaguar (nie ma na zdj., gdyż pożyczyłam przyjaciółce ^^)
Dwa serca – Laura Summers – do rec. od Wyd. Akapit Press
Kredens pod Grunwaldem – Agnieszka Tyszka – jw.
Ja, potępiona – Katarzyna Berenika Miszczuk - do rec. od Wyd. W.A.B
Najeźdźcy – John Flanagan – do rec. od Wyd. Jaguar
Halloween – zbiór opowiadań – do rec. od A-G-W
Jak upolować faceta. Po pierwsze dla pieniędzy – Janet Evanovich - do rec. od Księgarni Gandalf
Jestem blisko – Lucyna Olejniczak – do rec. od Wyd. Prószyński i S-ka
Pretty Little Liars. Bez skazy – Sara Shepard – z wymiany



Troszku tego jest, co nie ? :) Nom, ale to tyle na razie, nie wiem kiedy dodam kolejny stosik, pewnie trochę czasu minie, aż w koncu się zmobilizuję, jednak kolejna recenzja już wkrótce :) 


Pozdrawiam
Tris

niedziela, 21 października 2012

Jak upolować faceta. Po pierwsze dla pieniędzy - Janet Evanovich


„Zakręcona łowczyni nagród”


Stephanie Plum jest bez pracy, pozbyła się już jakiejś połowy mebli i mieszka sama z chomikiem o imieniu Reks. Na dodatek windykator zajmuje jej samochód, a matka zaczyna bawić się w swatkę, mimo że wiadome jest, iż zakończy się to sromotną klęską. By zdobyć pieniądze Stephanie przyjęłaby praktycznie każdą posadę, oczywiście poza pracą telemarketera i pomocnika hycla. W ten oto sposób ląduje u swojego kuzyna Vinniego, u którego rozpoczyna pracę łowczyni nagród, pomimo iż początkowo miała zamiar zająć się tylko papierkową robotą. Wybiera zlecenie i postanawia odszukać Josepha Morellego. Ale to nic osobistego, on ją tylko wykorzystał na podłodze w cukierni, zaś ona prawie go przejechała. Lecz to było dawno temu. Teraz zaś dysponuje wieloma przydatnymi narzędziami, nosi broń w torebce i jest zdeterminowana jak nigdy. Niestety ma również niesamowity talent do pakowania się w kłopoty i wkurzania najmniej odpowiednich ludzi.

Stephanie jest osobą raczej nieogarnięta i nieuporządkowaną. Ciągle wpada w jakieś dziwne sytuacje i ma niewyobrażalnego pecha. Przy niektórych akcjach uwidaczniała się również jej naiwność, która była częstym powodem śmiesznych wydarzeń. Jednak mimo to chce być samodzielna (choć nie zawsze jej się to udaje) i stara się jak może osiągnąć raz wymierzony cel. Ze szczególnym uporem szuka Morellego, gdyż nie tylko ma na niego zlecenie, a również strasznie działa on jej na nerwy. Tak oto staje się łowczynią nagród z kajdankami i bronią w torebce oraz zerową wiedzą, jak z nich korzystać. Powoli zaczyna uczyć się swojego nowego fachu i małymi krokami zbliża się do rozwiązania zagadki związanej ze sprawą Josepha. Oczywiście panna Plum nie byłaby sobą gdyby po drodze wszystkiego nie pomieszała, wplątując się jednocześnie w jakąś strasznie śmierdzącą sprawę.

- Zrobiłaś już coś? Sprawdziłaś jego mieszkanie?
- Nie było go tam, ale miałam szczęście i znalazłam go w mieszkaniu przy State. Właśnie odjeżdżał.
- I co?
- Odjechał.
- Cholera – syknął Komandos. - Czy nikt ci nie powiedział, że powinnaś była go zatrzymać?
- Poprosiłam go żeby pojechał za mną na policję, ale odpowiedział, że nie chce.”

W trakcie rozwoju akcji główna bohaterka poznaje coraz to nowe osoby, a każda z nich jest coraz bardziej oryginalna. Kreacja postaci według mnie jest świetna. Każdy bohater jest inny, odznacza się indywidualnymi cechami i potrafi zaskoczyć. Nawet postacie epizodyczne, których przecież i tak nie poznamy, wprowadzają zabawny ton do powieści. Osoby na które polowała Stephanie lub z którymi się tylko zetknęła, zazwyczaj wywoływały uśmiech na twarzy czytelnika. Te zróżnicowanie osobowości, czasami zaś wyolbrzymione wręcz pewne cechy również dokładały historii wielką dawkę humoru. Jednak najważniejsze były zachowania głównej bohaterki, która bez zastanowienia mogła wkopać faceta do zamrażarki z dwoma trupami, bądź też zjeść śniadanie z uciekinierem i czuć się bezpiecznie. Pokręcona kobieca logika jest widoczna na pierwszy rzut oka i jeszcze bardziej komplikuje wszystko w co zamieszana jest Stephanie.

- Jeżeli mam gdzieś iść, to pójdę goły.
Wyciągnęłam kajdanki i zatrzasnęłam mu na nadgarstkach.
- Brutalność policji!
- Przykro mi pana rozczarować – wtrąciłam – ale nie jestem gliną.
- Więc kim?
- Łowcą nagród.
- Brutalność łowców nagród!

Historia opowiada o losach nieco zakręconej Stephanie Plum, która dla pieniędzy zaczyna polowanie na pewnego szczególnego faceta. W międzyczasie oczywiście może wziąć jakieś mniejsze, prostsze zlecenia, jednak to nie one są istotą tej powieści. Fabuła jest interesująca, zaciekawia czytelnika już od pierwszych stron. Może nie jest tak, że ciągle coś się dzieje, niemniej Stephanie ciągle trafia na nowe poszlaki, pakuje się w inne kłopoty i doprowadza do coraz to ciekawszych i zabawnych sytuacji. Opowieść ta zaskakuje, mimo nielicznych zwrotów akcji, a to za sprawą właśnie bohaterów, o czym wspominałam wcześniej. Powieść czyta się przyjemnie, narracja prowadzona jest pierwszoosobowo, przez co utożsamiamy się z główną bohaterką i widzimy wszystko jej oczyma. To pozwala lepiej zrozumieć motywy działania Stephanie i jej tok myślenia oraz pomaga wybaczyć jej niektóre rzeczy.

„Jak upolować faceta. Po pierwsze dla pieniędzy” jest książką, która dostarcza wiele rozrywki i poprawia nastrój praktycznie momentalnie. Wywołuje uśmiech na twarzy bądź też napady śmiechu. Tę powieść wręcz połknęłam i z pewnością sięgnę po kolejne części. Stephanie zyskuje sympatię, jej życie jest naprawdę ciekawe i pokręcone, wszystko to zaś jest opisane bardzo humorystycznie. Tej zabawnej historii na pewno łatwo nie zapomnę, a ciekawość związana z dalszym rozwojem akcji nie pozwoli za długo zwlekać z decyzją zaopatrzenia się w następne tomy. Opowieść o początkującej łowczyni nagród jest wciągająca i nie brakuje jej uroku. Serdecznie polecam tę pozycję wszystkim gustującym w komediach i szukających świetnej i trochę komicznej powieści, która umili czas i oddali od codziennych trosk. Naprawdę warto sięgnąć po tę lekturę, dlatego szczerze do tego zachęcam!


No dobra, kogo niby próbowałam oszukać. Rozważałam kradzież samochodu Morellego. Nie, nie kradzież, poprawiłam się w myślach. Zarekwirowanie.”


Moja ocena 9/10


Tytuł: Jak upolować faceta. Po pierwsze dla pieniędzy
Seria: Łowca nagród Stephanie Plum
Autor: Janet Evanovich
Ilość stron: 354
Wydawca: Fabryka słów
Data premiery: 2012-03-02



Książkę mogłam przeczytać, dzięki uprzejmości Księgarni Gandalf



____________________________________


Łaaaa... to już mój dwusetny post *.* Sama nie sądziłam, że będę miała tyle chęci. by tutaj pisać, a tu taka niespodzianka ^^

wtorek, 16 października 2012

Najeźdźcy - John Flanagan


„W pogoni za piratami”


Hal wraz z drużyną Czapli udowodnili na co ich stać, nie poddali się i wygrali. Jednak ich chwała nie trwała długo, gdyż na ich straży została skradziona najcenniejsza skandyjska relikwia. To Czaple, które stały tej nocy na warcie są za to odpowiedzialne. Powinny przez to stracić łódź i resztę swego mienia, ich drużyna nie ma już prawa istnieć, zawiedli całe swoje miasto, nie, cały kraj. Jednak chłopcy wyruszają w czasie sztormu na pełne morze w pogoni za piratami. Są zbiegami. Mają szansę na oczyszczenie swojego imienia., muszą schwytać madziarskiego pirata Zavaca, odpowiedzialnego za kradzież. Jednak nie będzie to proste. Wzburzone wody, „Kruk” z dobrze wyszkoloną liczną załogą, nie są przeszkodą łatwą do pokonania. Tymczasem Czaple liczące niewielu członków wraz z Thornem chcą dokonać rzeczy niezwykle trudnej, by odzyskać swe dobre imię w skandyjskiej ojczyźnie. Mimo młodego wieku, swą pomysłowością, sprytem i szybkością mają szansę na odebranie Andomalu z rąk chytrych piratów.

Znów spotykamy tych samych bohaterów, a raczej ich garstkę. Dopiero jakoś w połowie powieści pojawiają się nowe postacie, gdyż wcześniej, drużyna Czapli albo znajduje się na pełnym morzu albo zwyczajnie odbywa trening w odosobnieniu. Mimo wszystko niektórzy z nich się zmienili. Szczególnie Stig, który nie wpada już tak łatwo w gniew oraz Hal, który jest coraz lepszym skirlem. Na dodatek Ulf i Wulf wiecznie skłóceni bliźniacy, zaczynają uszczuplać swe spory! Oczywiście nie ciągle, a tylko na morzu, gdyż taki był rozkaz, ale jednak to wielki postęp. Ingvar jak zawsze pełen zapału, stara się jak może, mimo swego bardzo słabego wzroku. Stefan i Jesper pojawiali się rzadziej, niemniej jak Jesper wkraczał do akcji musiało to oznaczać jakąś rozrywkę. Edvin zaś skrywa się jak zawsze w cieniu. Pozostaje Thorn, który po prostu kocha narzekać i choć by tego nikomu nie przyznał, troszczy się o chłopców.

Mimo że była ku temu okazja, to bohaterowie nie zostali wyraźniej nakreśleni, a wręcz przeciwnie, coraz mniej można o nich powiedzieć. W większość po prostu mają jakiś kilka przypisanych cech, poza tym zaś stali się w pewnym sensie bezosobowi. Oczywiście nie wszyscy, jednak pod tym względem, jest gorzej niż w poprzedniej części. Pojawia się w pewnym momencie kilka nowych postaci, ale z nich wszystkich zainteresowała mnie jedynie Lydia, silna, piękna i samodzielna dziewczyna. Zapamiętać też trzeba pewnego chłopca, który tak naprawdę tylko potrafił się sprzeciwiać i generalnie jedynie zazdrościł Halowi umiejętności taktycznych. Kreacja postaci niestety nie zadowala, tylko pewne wartościowe zachowania i postawy jakie wykazują chłopcy, odwracają od tego uwagę. Bohaterowie są zżyci, polegają na sobie nawzajem i obdarzają się wielkim zaufaniem, mimo iż czasami trochę marudzą. Są oddani i naprawdę cenią sobie przyjaźń, są waleczni, odważni i gotowi pomóc innym.

- Eee... w takim razie mamy problem – odezwał się Jesper, podnosząc do góry rękę. - Ja nie pływam. Ja tonę. (…)
- Ale ja pływam. I będę ci towarzyszył.
- Wspaniale – odparł Jesper sarkastycznie. - Będziesz mógł patrzeć jak idę na dno.”

Fabuła również według mnie jest gorsza w porównaniu z pierwszym tomem. Jest całkiem ciekawa, jednak spodziewałam się czegoś więcej, a napotkałam za dużo zbędnych opisów, przez co nie było mowy o płynności akcji. Tak naprawdę niewiele się zmieniło w ciągu czasu opisanego w powieści, akcja nie poszła naprzód i zastanawiam się czy kolejna część będzie podobna do tej. Bohaterowie znaleźli się w nowej sytuacji, gdzie musieli walczyć i byli narażeni na coś więcej niż parę siniaków, niemniej bardziej interesująco zaczęło się robić dopiero w drugiej połowie książki. Niespodzianką dla mnie było wprowadzenie wątku miłosnego, lecz niestety w zależności od rozkwitu akcji, może z tego powstać kolejny trójkąt miłosny, co mam nadzieję, jednak się nie stanie. Co prawda pozycja ta byłą interesująca, opowiadała nadal o losach przedziwnej, aczkolwiek wytrwałej drużyny, która ma wiarę, możliwości, spryt i zręczność i może poradzić sobie z wieloma trudnościami, niemniej uważam, ze poziom zauważalnie spadł.

„Najeźdźcy”są lekką lekturą, pokazującą jak ważna jest przyjaźń i to by nie poddawać się w nawet tragicznej sytuacji. Pozytywny odbiór lektury zapewnia też humor, który jest nieodłączną częścią tej powieści. Sięgając po tę książkę należy nastawić się raczej na rozrywkę. Ponadto seria ta skierowana jest do młodzieży, wyczula na wartość niektórych rzeczy, natomiast historia może czasem wydawać się banalna, jednak nadal ma ona swój urok. Styl pisania, tak jak w „Wyrzutkach” jest prosty i nie utrudnia czytania. Osoby, którym spodobała się pierwsza część „Drużyny” oraz fani drugiej serii tego autora „Zwiadowców” z pewnością powinni przeczytać tę powieść, gdyż powinna im się spodobać. Dla innych nie jest to już pozycja obowiązkowa, lecz i tak serdecznie zachęcam do tego, by dać szansę tej pozycji, gdyż mnie osobiście się spodobała i mam nadzieję, że również będą mieli podobne odczucia.


Można zmienić portki. Można zmienić zdanie. Ale pogody nie da się zmienić.”


Moja ocena 7/10


Tytuł: Najeźdźcy
Seria: Drużyna
Autor: John Flanagan
Ilość stron: 440
Wydawca: Jaguar
Data premiery: 2012-09-19



Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Jaguar, za co serdecznie dziękuję ^^


wtorek, 9 października 2012

Klucz - Marianne Curley


Narastające konflikty”


Zakon Chaosu jest coraz silniejszy. Lathenia jest wciąż wściekła i planuje zaatakować z pełną mocą, wypowiadając ostateczną bitwę. Szalona bogini nie cofnie się przed niczym, jej armia jest straszna, a na tej wojnie stawką pozostaje kontrola nad wszystkimi ze światów. Członkowie Straży mają wielkie kłopoty, muszą ją powstrzymać i znaleźć zaginiony klucz, który pozwoli otworzyć zbrojownię w mitycznym Veridianie. Jednak nie dość, że z tym mają duże trudności, a ich szeregi są mniejsze niż Lathenii, to wśród nich ukrywa się gdzieś zdrajca. Narasta niepewność i nieufność, co nie sprzyja skutecznemu działaniu. Szczególnie Matt, przywódca, zaczyna wątpić w niektóre osoby. Zbliża się czas wypełnienia proroctwa, ostatecznej bitwy, a Strażnicy nie mogą być niczego pewni, dopóki nie okaże się, kto zdradzi ich w tej najczarniejszej godzinie. Jak to wszystko się zakończy, kto okaże się zdrajcą i czy Lathenia w końcu dopnie swego?

W Straży nie tylko ukrywa się zdrajca, zaufanie jest wartością, o której niektórzy zdają się zapominać. Matt nadal żywi urazę do swojej byłej dziewczyny Rochelle, a Ethan nie potrafi powiedzieć co czuje. Na dodatek Dillon zaczyna popadać w konflikt z Mattem. Sam Matt czuje się niepewnie w roli przywódcy, uważa, że nie powinien nim zostać, szczególnie, iż nadal nie odnalazł swych mocy, a czas bitwy zbliża się nieubłaganie. Jego rozterki są zrozumiałe i widzimy, jak zaczyna powoli zmieniać się w odpowiedniego przywódcę. Rochelle również czuje się niepewna, jednak nie jest to związane bezpośrednio z misją, a uczuciami, którymi obdarzyła wyjątkową dla niej osobę. Zasmuciło mnie, że nadal ten wątek romantyczny nie jest rozwinięty, ani dobrze wykorzystany, gdyż mogłoby z tego wyniknąć coś ciekawego i czekałam na to już w poprzedniej części. Isabel jak zwykle o wszystkich się martwi i troszczy i chce pomóc swym przyjaciołom w potrzebie, jednak dręczy ją, iż komuś nie będzie mogła udzielić pomocy w najważniejszej chwili.

Mimo że wątek romantyczny Rochelle, nadal nie dostał za wiele czasu i rozbłysku, to pojawił się pewien nowy. Aczkolwiek nawet tutaj nie było mu poświęcone za dużo uwagi, gdyż ta powieść się zwyczajnie na tym nie skupia. Wszystko kręci się wokół bitwy. Choć również nie do końca. Najwięcej jest rozmyślań Matta i Rochelle, których oczami widzimy tę opowieść. Niestety Matt często irytował mnie tym swoim brakiem pewności siebie oraz nagłymi przebłyskami cech urodzonego przywódcy. Natomiast Rochelle, jest bohaterką, którą stosunkowo polubiłam i ciekawie było czytać opowieść z jej punktu widzenia, jednak nawet u niej czasami denerwowały mnie jej żale i rozterki. Niemniej nie przeszkadzało to szczególnie w lekturze, dlatego nie uważam, żeby był to jakiś wielki minus dla tej pozycji. Dzięki narracji, prowadzonej z dwóch różnych perspektyw, książką jest barwniejsza i więcej osób będzie mogło znaleźć tu coś dla siebie, co z kolei z pewnością jest pozytywną cechą historii.

Jak i w poprzednich częściach uważam, że fabuła jest interesująca, aczkolwiek czegoś jej brakuje. Sądzę, że jest zbyt przeciągana, niektóre wydarzenia są niepotrzebne, inne trochę sztuczne. I tak sądzę, że całość poprawiła się w stosunku do wcześniejszych tomów, jednak to nadal nie jest całkiem dobre. Lecz muszę przyznać, że tym razem czytaniu powieści towarzyszyło mi wiele emocji. Szczególnie końcówka niezwykle mnie wzruszyła i podwyższyła ocenę dla tej historii. Styl pisania autorki jest prosty i po prostu zwyczajny. Nie podnosi, ani nie zaniża oceny, gdyż jest przeciętny. Objętość lektury za to jest zadowalająca. Można spokojnie spędzić z nią kilka godzin, nie nudzić się, ani nie żegnać się z nią za wcześnie. Ponadto bohaterowie również byli całkiem sympatyczni, odznaczali się jakimiś ciekawymi cechami i reprezentowali coś sobą i swoim zachowaniem, mimo iż niektórzy byli czasami denerwujący.

„Klucz” uważam za dobre zwieńczenie trylogii. Wydaje mi się, iż jest to najlepsza część z tej serii i dzięki niej właśnie, będę ją miło wspominać. Ona najbardziej wpłynęła na mój stosunek do tego cyklu. Mogłaby to być wyjątkowa książka, lecz do takiej wiele jej brakuje. Okazuje się dobrą powieścią na nudne wieczory, gdy nie ma się nic do robienia. Postacie nie tylko zyskują sympatię, niektórzy z pewnością zostaną zapamiętani na długo i nie są w żadnym razie obojętni. Fabuła także ciekawa, pomysł sam w sobie fascynujący oraz popularny wśród czytelników temat podróżników w czasie. Całokształt wychodzi z pewnością na plus i sądzę, że warto zapoznać się z tą pozycją jak i całą serią, jednak nie są to utwory obowiązkowe i da się bez nich obejść. Polecam fanom podróży w czasie oraz osobom, które szukają zwyczajnej dobrej lektury, która zapewni miło spędzone chwile.


- Dillon, Arkarian, użyjcie skrzydeł i uciekajcie stąd!
Dillon potrząsnął głową. Neria, którą trzymał w ramionach, szybko słabła.
- Nie ma mowy. Chcesz ją mieć dla siebie. Chcesz zostać bohaterem.”


Moja ocena 7,5/10


Tytuł: Klucz
Seria: Strażnicy Veridianu
Autor: Marianne Curley
Ilość stron: 544
Wydawca: Jaguar
Data premiery: 2012-08-08



Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Jaguar, za co serdecznie dziękuję ^^


czwartek, 4 października 2012

Monster High. Po moim trupie - Lisi Harrison


„Magnes na kłopoty”


RAD-owcy już wyszli z podziemia, a Lala może być spokojna i cieszyć się czasem spędzanym z przyjaciółkami. Jednak do domu z niezapowiedzianą wizytą wpada ojciec, który chce, by RAD-owcy chodzili do osobnej szkoły niż ludzie. Młoda wampirzyca nie może na to pozwolić i dlatego zgłasza Merston High do udziału w konkursie związanym z modą. Ma zamiar udowodnić ojcu, że potrafi coś osiągnąć! Jej przyjaciółka Frankie również przejmuje się losem szkoły, jednak ważniejsze dla niej chwilowo jest, by reprezentować szkołę w tym konkursie razem ze swoim chłopakiem, a jej rywalką jest Chleo, którą niełatwo pokonać. Na koniec Melody, która również należy do ich społeczności (choć na początku nie zdawała sobie z tego sprawy), zmienia swoje życie. A wszystko przez jedną małą prośbę siostry. Teraz dziewczyna znowu śpiewa, odkrywa, że to kocha, jest w zespole i poznaje nowego, interesującego chłopaka Granita, któremu chyba nie jest obojętna. Jedynie Jackson patrzy na to nieprzychylnym okiem i zaczyna mieć obawy, w końcu nie tak to wszystko miało wyglądać....

W Merston high zawsze wiele się dzieje i mimo iż można by pomyśleć, że to już koniec kłopotów, to choć są one na o wiele mniejszą skalę, nadal się pojawiają. Zbliżają się wakacje, a emocje uczniów rosną coraz bardziej. Wybory pary, która będzie prezentowała buty... niby błahe, ale właśnie od tego ma wszystko zależeć. Ponadto każdy ma swoje prywatne problemy, z którymi niekiedy musi uporać się sam i nikt mu w tym nie pomoże. Przyjaźnie, miłości szkolne, bunty i imprezy, o tym opowiada ta historia, choć w to wszystko wplątane są oczywiście potwory takie jak ghul, wampirzyca czy mumia. Mimo wszystko łatwo sobie to wszystko wyobrazić, choć trochę absurdu nietrudno znaleźć na stronicach tej powieści. Zwyczajne życie niezwyczajnych bohaterów, którzy są tacy jak my, tylko mają inne umiejętności bądź wygląd. Nikt nie jest idealny, każdy popełnia błędy, przez co niekiedy wydaje się, że wszystko zaczyna się sypać, jednak oczywiście da się to jakoś naprawić. A jak nie, zawsze można znaleźć jakieś inne rozwiązanie.

Bohaterowie z pewnością są specyficzni i oryginalni, Monster High oczarowuje wielobarwnością postaci. Nikt nie jest taki sam, spotykamy istoty o specyficznym wyglądzie i charakterze. Wampirzyca Lala np. jest wegetarianką, pojawia się też władcza Cleo, nabuzowana Frakie czy Jackson, który pod wpływem temperatur zmienia się w D.J. Hyde'a. Do tego kiedyś skryta Melody, teraz zaczyna błyszczeć na scenie, tutaj znalazła swoje miejsce i została zaakceptowana. W tej szkole nie ważne kim się jest i jak się wygląda, można zaistnieć i znaleźć prawdziwych przyjaciół. Ludzie i potwory chodzą na lekcje i ramię w ramię przeżywają szkolne wzloty i upadki. Oczywiście tam też są konflikty i kłótnie, w końcu to książka o nastolatkach, jednak wskaźnik tolerancji jest na bardzo wysokim poziomie. Właśnie dzięki ukazaniu tej przyjaźni, miłości, akceptacji oprawionej humorem, uważam, iż książka miała potencjał, który został znakomicie wykorzystany.

Fabuła jest o szkole Merston High, jej uczniach. Ciekawe wydarzenia, zabawne epizody, wzbudzające różne emocje wątki. Lekki język jakim posługuje się autora również ułatwia czytanie. Opisuje ona swą historię skrupulatnie, aczkolwiek jak na literaturę młodzieżową przystało, przystępnym i zrozumiałym językiem. Mimo iż jest to już czwarta część tej serii, Pani Harrison nadal potrafi zaskoczyć i zainteresować czytelnika. Wprowadza nowe wątki, kontynuuje stare, a niektóre sprawy mocno komplikuje. Generalnie nie mam tu żadnych zastrzeżeń, jednak jako że książka mnie wciągnęła i zaangażowałam się w losy bohaterów, to objęłam również stanowisko w niektórych sytuacjach i jestem zawiedziona tym, jak rozwija się związek Melody i Jacksona. Poza tym jednak sądzę, że fabuła utrzymuje poziom poprzednich tomów, jest fascynująca i często zabawna, dzięki czemu bardzo łatwo czyta się o kolejnych przygodach, dawno już poznanych postaci.

„Monster High. Po moim trupie” ukazuje, że bohaterowie i szkoła, o których czytamy po prostu muszą przyciągać wszelkiego rodzaju kłopoty. W trakcie lektury nie raz można się pośmiać, a uśmiech ciągle gości na twarzy odbiorcy. Jest to przyjemna, lekka lektura, która pokazuje nam prawdziwe więzi przyjaźni i nie tylko. Jak widać nie jest to tylko jakaś całkiem płytka młodzieżówka, a można znaleźć w niej problemy, które przeżywa każdy oraz rozwiązania, którymi często są po prostu nasi bliscy. Każdy z nas jest wyjątkowy! Ta powieść aż wykrzykuje te hasło na każdym kroku. Uważam, że nastolatkowie szukający dobrej i ciekawej lektury, powinni się w nią zaopatrzyć i poświęcić trochę czasu niesamowitym bohaterom. Ogólnie polecam tę powieść wszystkim zainteresowanym zabawną, lekką i pozytywną książką, która może z łatwością poprawić humor.


- Jeszcze nie czas na owacje – powiedziała. A więc nie była w stu procentach pewna wygranej. - Zaczekajcie chwilę na Deuce'a – dodała i poprawiła palcami ułożenie czarnej, gęstej grzywki. Wydęła lekko pociągnięte błyszczykiem wargi, jak gdyby pozowała przed niewidzialnym aparatem.
Billy przechylił się do Frankie i wyszeptał.
- Szkoda, że nie oglądam jej w telewizji.
- Czemu? - Zdziwiła się dziewczyna.
- Bo telewizor można wyłączyć.”


Moja ocena 8,5/10


Tytuł: Po moim trupie
Autor: Lisi Harrison
Ilość stron: 264
Wydawca: Bukowy las
Data premiery: 2012-09-05
 


Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Bukowy Las, za co serdecznie dziękuję ^^


______________________________

Książkę można nabyć też w księgarni Gandalf

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...