niedziela, 27 października 2013

Kijem i mieczem - Kevin Hearne



Jeśli chcesz, żeby mroczne elfy złożyły ci wizytę w starym dobrym Midgardzie, to zrzucaj na nie wszystkie winy przez dobre piętnaście wieków - w końcu cię usłyszą.”


Atticus po raz kolejny staje w świetle reflektorów, a cała uwaga skupia się na nim i jego uczennicy, która po dwunastu latach nauki wreszcie jest gotowa stać się pełnoprawnym druidem, podwajając tym samym całą istniejącą populację tych istot. Niestety gdy jej nauczyciel chce po prostu spleść ją z ziemią, na horyzoncie pojawiają się coraz to nowe kłopoty. Jedni bogowie dają im cenne podarunki i cieszą miłymi słowami, natomiast inni, nie będąc tak życzliwymi, szukają wszelkich sposobów na unicestwienie tego starego druida, sprawiającego ciągle jakieś problemy. W związku z tym nasi bohaterowie nie potrafią znaleźć sobie miejsca, a za każdym rogiem czai się jakieś niebezpieczeństwo. Mroczne elfy i wampiry to niejedyny problem, a już samo to mogłoby przyprawić o niezłą migrenę. Na ich nieszczęście również Loki jest na wolności i pustoszy wszystko na swojej drodze. Atticus zaś dostaje pewne zadanie, jak zawsze trudne jak diabli, lecz nie może się go nie podjąć i tym samym dodaje sobie jeszcze więcej trudności. Na dodatek zatrwożony spogląda w stronę Olimpu, który już nie pozostaje całkiem bierny. Jak widać po raz kolejny do jego życia wkrada się chaos, a sama paranoja nie potrafi uchronić go przed różnymi przykrymi konsekwencjami.

Gdybym sam nie brał udziału w tej zadymie, tobym normalnie zażądał torby z popcornem.”

Sięgając po piąty tom „Kronik Żelaznego Druida”, miałam nadzieję, że dorówna on poprzedniej części i najwyraźniej nie musiałam się o to martwić, gdyż jest nawet od niej trochę lepszy. Tutaj mamy znowu uciekającego przed wszystkimi i wszystkim paranoika, a moje marzenie o tym, by ten druid już nie zaznał chwili spokoju, najwyraźniej się spełniło. Co za tym idzie, biedny Atticus musiał ciągle zmieniać swoje położenie, jak również natykać się na coraz to kolejnych bogów. Po dwunastu latach spokoju, kiedy to uczył Granuaile, a które nie są nam zbytnio znane, znowu pakuje się w przygody, następujące jedna za drugą, które to nie przysparzają mu zbyt wiele radości. Jednak ja byłam niezwykle zadowolona z takiego obrotu wydarzeń, ponieważ wielu bogów - nordyckich, olimpijskich czy tez innych - ciągle się pokazywało. Dzięki temu nie było się kiedy nudzić, a ta seria właśnie z tym się kojarzy, z nieprzerwanymi kłopotami i przygodami, z połączeniem naszej rzeczywistości z mitami, co daje niezwykle porywającą mieszankę z druidem i mającym wiele do powiedzenia psem na czele.

- […] w razie wątpliwości upewnij się, że masz drogę ucieczki. Zawsze to powtarzam.
- Zawsze powtarzasz: „W razie wątpliwości zrzucaj winę na mroczne elfy”.
- Yyy. No tak. To też.”

Atticus, co ciekawe, ciągle się trochę zmienia, mimo że ma już ponad dwa tysiące lat na karku – najwyraźniej naprawdę człowiek uczy się przez całe swoje życie. Co prawda to nadal ten sam uroczy paranoik, który wszędzie widzi niebezpieczeństwo (przeważnie słusznie zakłada, że ktoś zamierza się na jego życie), jak również dość inteligentny i zabawny druid. Zakochany druid, dodajmy. Zaraz obok zawsze mamy Granuaile, które już przeszła swój dwunastoletni trening i teraz umie prawie tyle co Atticus, jedynie brakuje jej splecenia z Gają. Dziewczyna sprawnie posługuje się kijem i nożami do rzucania, jak również świetnie się bije, okazując się bardzo potrzebną towarzyszką swojego nauczyciela, ponieważ może już go ratować w razie tarapatów czy też wykazać się niekiedy nawet większym rozsądkiem. Obok tej dwójki sympatycznych i silnych charakterów pojawia się też Oberon, najlepszy przyjaciel pies jaki kiedykolwiek istniał. Jego charakter nic się nie zmienił, nadal marzy on o pudlicach, myśli o jedzeniu, wtrąca swoje trzy grosze, rozbrajając czytelnika prostotą i humorem swoich wypowiedzi. Na dodatek ten pies pragnie zrewolucjonizować psi system wierzeń, nazwałby nową religię „kupizmem” i wyznawał... no, to nie jest takie ważne, jednak interesujące (jak sama nazwa „zwoje martwej pchły” - tak, ten pies jest kreatywny), tak więc warto skupić swoją uwagę również na tym kudłatym bohaterze oraz na wielu innych postaciach, które pojawiają się na kartach tej historii.

<Poczekaj dwa miesiące i łeb daję, że mi załatwi w końcu tę pudlicę.>
Nie wykorzystuj jej hojności!
<Kpisz sobie czy jak? Równie dobrze mógłbyś mi kazać przestać byś psem.>”

Jak wspominałam, w tej powieści nie ma czasu na nudę. Zwyczajnie cały czas coś się dzieje, nowe przygody czy też nowe tarapaty, w które wpada główny bohater. Cała fabuła jest spójna oraz obfituje w zwroty akcji, zaskakujące sceny i wydarzenia, które pochłaniają uwagę czytelnika bez reszty. Autor jak zawsze się popisał kreatywnością, wymyślając po raz kolejny niezwykle ciekawe przygody, spotykającego dobrze już nam znanego druida. Wszystko opisuje z lekkością, dzięki czemu książkę tę czyta się łatwo i szybko, jak również z emocjami, które towarzyszą nam przy tej lekturze. Nie brakuje tutaj także opisów, lecz nie są one przytłaczające, tak więc nie spowalniają akcji w żadnej mierze. Hearne stara się nam ukazać jak najlepiej sploty, wyjaśnić jak wyglądają oraz świetnie obrazuje splatanie Granuaile z ziemią, dzięki czemu możemy sobie to dokładniej wyobrazić. Wszystko natomiast opisane jest w narracji pierwszoosobowej, a historię poznajemy z punktu widzenia Atticusa, co znowu pozwala się nam do niego zbliżyć i wczuć w jego sytuację. Całość napisana jest też przystępnym językiem, a zabawne przemyślenia druida urozmaicają tę opowieść. 

- Masz jakiś plan?
- Tak. Idziemy tam i go zabijamy.”

„Kijem i mieczem” okazała się być wspaniałą powieścią, która podtrzymuje poziom tej serii. Nadal nie można się oderwać od te historii, jest ona pełna ciekawych wydarzeń oraz zapadających w pamięć bohaterów, którzy nadal potrafią nas zaskoczyć. Także humor jest nieodłączną częścią tej serii, o czym nie można zapomnieć. Tym razem spotkamy wrogów w przebraniach klaunów (dość absurdalne podejście, gdy chce się wtopić w tłum, niemniej jednak nie warto tego kwestionować, ponieważ mieli oni i tak przewagę liczebną), ogolonego krasnoluda, dużego drapieżnego kota, który zostaje powalony przez nosorożca, a raczej to co ten zwierzak zostawił, jak również wiele ciekawych pomysłów Oberona i jego uskarżania się na Atticusa. W tej części Granuaile, która jest bardzo pomocna, walczy ramię w ramię ze swym nauczycielem, tak więc rozpoczyna się walka kijem i mieczem. Polecam serdecznie zapoznać się z tą powieścią oraz pozostałymi książkami z tej serii, gdyż warto poświęcić swój czas na przeżycia jedynego druida, przyszłej druidki, ich psa i wielu bogów z różnych panteonów, którzy przysparzają niemało problemów.


<W życiu nie przypuszczałem, że zobaczę kiedyś jaguara powalonego na kolana przez gówno jednorożca. A zrobił je pewnie tutaj wtedy, jak ryknęła>”


Moja ocena 9/10


Tytuł: Kijem i mieczem
Seria: Kroniki Żelaznego Druida
Autor: Kevin Hearne
Wydawca: Rebis
Ilość stron: 368
Data premiery: 2013-07-23



Kevin Hearne urodził się w Arizonie. Uczy angielskiego, a kiedy nie sprawdza stosów prac domowych i nie pisze powieści, hoduje bazylię i maluje pejzaże z córką. Ponadto lubi robić piesze wycieczki, czytać komiksy i mieszkać sobie z żoną i córką w tycim, acz przytulnym domku. „Kijem i mieczem” jego autorstwa jest już piątą częścią serii „Kroniki Żelaznego Druida”. 



Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Rebis, za co serdecznie dziękuję ^^

Wyniki konkursu z "Szukając Alaski"


Dziś rano nagle sobie przypomniałam, że miałam ogłosić wyniki, choć nawet nie zauważyłam, jak szybko ten konkurs przeminął. Ale cóż, dobrze, że sobie przypomniałam. Nie chcąc zbytnio przedłużać, dziękuję jedynie wszystkim, którzy się zgłosili do konkursu, bardzo się cieszę z jakiegoś zainteresowania, jak również podesłanych kawałów czy też śmiesznych obrazków, które bardzo mi się spodobały. Mam nadzieję, że nie będzie to ostatni przeze mnie organizowany konkurs, jednak już nie truję. W drodze losowania wybrana została:




Serdecznie gratuluję!



Na razie to tyle, zaś jeszcze dziś pojawi się recenzja "Kijem i mieczem" :)


Pozdrawiam,
Tris

czwartek, 10 października 2013

Konkurs - Szukając Alaski

 
Oto już trzeci konkurs z książką Johna Greena, mam nadzieję, że będzie się cieszył powodzeniem tak, jak dwa poprzednie :) Tym razem nawet wstępów nie robię, bo już nie ma co więcej przepraszać za te moje zamulanie... no cóż, bywa, po prostu bardzo powoli przychodzi mi ogarnianie się, ale jakoś to będzie ^^ 

 
REGULAMIN:


1. Organizatorem jestem ja, właścicielka bloga Miasto Mgły oraz wydawnictwo Bukowy Las,  będące fundatorem nagrody w postaci książki.
2. Aby wziąć udział w zabawie, należy w komentarzu napisać swoją odpowiedź na zadanie konkursowe, podane poniżej.
3. Trzeba także podać swój adres mailowy. Miło będzie, jeżeli dodacie bloga do obserwowanych oraz polubicie moją stronę na facebook'u (http://www.facebook.com/MiastoMgly), lecz nie jest to już wymagane.
4. Konkurs trwa od 10 do 25 października 2013 (do północy), wyniki ogłoszę 26/27 października 2013, a o zwycięstwie powiadomię drogą mailową oraz w notce na blogu.
5. Zwycięzca zostanie wybrany w drodze losowania.
6. Nagrodą jest powieść Johna Greena "Szukając Alaski" [recenzja], którą wyślę listem poleconym, po tym jak otrzymam już adres zwycięzcy (na który będę czekała do tygodnia od ogłoszenia wyników)
8. Udział może wziąć każdy, ale osoby nieposiadające bloga, proszę o podanie poza mailem też swojego imienia bądź jakiegoś pseudonimu
 
 
ZADANIE KONKURSOWE:
 
Zadaniem jest coś niezwykle prostego, otóż wystarczy w komentarzu wkleić link np. do jakiegoś śmiesznego obrazka, krótkiego komiksu bądź też napisać jakikolwiek kawał. 
 
No i już, to wszystko! Trochę humoru każdemu się przyda, a tak przynajmniej nie będę musiała nic wyszukiwać w internecie :) 
 
 
Prosiłabym również o wstawienie poniższego obrazka (podlinkowanego do tej notki) na Waszych blogach :) Z góry dziękuję tym, którzy to zrobią i przepraszam za taki prosty baner, lecz nie miałam czasu robić żadnego nie poważnie ^^ 
 
 
 
 
 
No to by było na tyle! Nie trzeba wiele, tak więc zapraszam do udziału i życzę powodzenia :)
W razie jakichkolwiek pytań, proszę pisać w komentarzach.
 
 
Pozdrawiam,
Tris 

poniedziałek, 7 października 2013

Szukając Alaski - John Green



 Premiera 9 października!

 
Gdyby ludzie byli deszczem, to ja byłbym mżawką, a ona huraganową ulewą.”


Miles Halter jest zwyczajnym nastolatkiem, trzyma się na uboczu i uważa swoje życie za niezwykle nudne. Jednak to zaczyna się powoli zmieniać, gdy trafia do szkoły z internatem Culver Creek. Jest to całkiem normalna placówka, niemniej to tam spotyka nowych znajomych, jak również swoją nową miłość. Alaska, bo tak jej na imię, to energiczna, piękna, seksowna i zabawna dziewczyna, którą wszyscy lubią. Fascynuje ona chłopaka w takim stopniu, że ma on nareszcie coraz większą nadzieję na odnalezienie Wielkiego Być Może, czegoś intensywnego, prawdziwego doświadczenia życia. Od tego momentu wszystko się zmienia. Najpierw poznaje Pułkownika, z którym dzieli pokój, a który to nadaje mu przezwisko Klucha, mimo że chłopak jest szczupły i wysoki. Poprzez Chipa wchodzi do grupy ludzi, z którymi zaczyna spędzać dużo czasu i z którymi pakuje się praktycznie we wszystkie kłopoty. Dzięki temu będzie mógł z pewnością zapisać się na kartach historii swojej nowej szkoły, gdyż łamanie regulaminu zaczyna przychodzić mu z coraz większą łatwością. Jednak zwykłe wybryki to nie wszystko, chłopak będzie musiał zmierzyć się z prawdziwym życiem i problemami, którymi wcześniej nie zawracał sobie głowy.

- Spędzasz całe swoje życie w labiryncie, zastanawiając się, jak któregoś dnia z niego uciekniesz i jakie niesamowite to będzie uczucie, wmawiasz sobie, że przyszłość pomaga ci przetrwać, ale nigdy tego nie zrobisz. Wykorzystujesz przyszłość, żeby uciec od teraźniejszości.”

Mimo że początkowo może wydawać się, iż jest to zwykła lekka opowieść o życiu szkolnym zbuntowanych nastolatków, to okazuje się być inaczej bardzo szybko. Ta historia jest bardzo rzeczywista, opisuje normalne wydarzenia, które mogłyby spotkać każdego z nas, niemniej wraz z nimi znajdujemy wiele prawd życiowych i problemów, na które łatwo się natknąć, a którym nie zawsze poświęca się wiele uwagi, ponieważ tak jest zwyczajnie łatwiej. Ta debiutancka powieść Johna Greena skłania do zastanowienia nad różnymi ważnymi i niekoniecznie prostymi kwestiami. Co rusz pokazuje nowe problemy, z którymi zmierzają się nie tylko młodzi ludzie, czyli nasi bohaterowie, ale każdy człowiek, który napotyka na swej drodze niejedną trudność. Te zmagania bohaterów z codziennością, te plątanie się po labiryncie cierpienia, z którego mimo że jest prosta droga, to nadal się w nim tkwi, bo to jest właśnie ten dobry wybór oraz zmagania z przeszłością, decyzjami, przyszłością, stratą i niewiedzą, która może nas pogrążyć, to coś, co w tej książce wychodzi na wierzch. To wszystko jest czymś do zaoferowania czytelnikowi, który szuka trochę ambitniejszej powieści, w której ukryte są prawdy życiowe w poszczególnych cytatach, fragmentach tekstu.

Nie mogą znieść myśli, że po śmierci czeka nas tylko wielkie czarne nic, nie mogą znieść myśli, że ich ukochani bliscy mogą tak po prostu przestać istnieć, i nie potrafią nawet w y o b r a z i ć sobie, że sami mogliby przestać istnieć. W końcu uznałem, że ludzie wierzą w życie pozagrobowe, ponieważ niewiara w nie byłaby nie do zniesienia.”

Warto przyjrzeć się też bohaterom powieści. Ich kreacji nie da się wiele zarzucić, gdyż każdy z nich pokazuje sobą wiele indywidualnych cech i jest niezwykle rzeczywisty. O tych postaciach łatwo myśleć jako o osobach, a nie tylko bohaterkach literackich, zwłaszcza że każdy z nas mógłby znaleźć się na ich miejscu. Miles był outsiderem, który lubił zapamiętywać ostatnie słowa znanych ludzi, jednak to można było zauważyć na pierwszy rzut oka. Autor skupia się na indywidualnościach bohaterów, wyraziście przedstawia ich charaktery. Tytułowa postać zaś posiada chyba aż nazbyt wiele różnych, niezwykle wyrazistych cech. Mimo zafascynowania Milesa jej osobą i tego, jaka ona miała być wspaniała w jego mniemaniu, nie potrafiłam się do niej przekonać, zwyczajnie mnie denerwowała swoimi zachowaniami i niekiedy ogólnym sposobem bycia. Niemniej jednak poza tym sama kreacja bohaterów stoi na wysokim poziomie, a czytelnik ma wrażenie, że poznaje prawdziwych ludzi, z którymi mógłby po lekturze porozmawiać. Takie złudzenie sprawia, że książkę odbiera się bardziej osobiście i czyta się ją z większym zainteresowaniem i zaangażowaniem.

Uśmiechnęła się, rozradowana jak dzieciak w ranek Bożego Narodzenia, i rzekła:
-Wszyscy palicie dla przyjemności, ja palę po to, by umrzeć.”

Sama fabuła także jest całkiem interesująca. Niestety sam początek niezbyt mnie zainteresował i czytałam go tak po prostu, by czytać, nic przy tym nie odczuwając. Dopiero po jakimś czasie wciągnęłam się w tą opowieść. Sądzę, że to przez to, iż pierwsze rozdziały były aż nazbyt zwyczajne, niewiele się też wtedy ciekawego działo, a interesujące myśli i bolesne prawdy zaczęły towarzyszyć bohaterom już później. Niemniej jednak w spokojnym przeczytaniu tego słabszego początku pomogło mi to, że książka ta jest podzielona na dwie części: „przed” oraz „po”, co od początku wskazuje na jakieś wydarzenie, które zmieni wszystko w życiu bohaterów. Właśnie tak się dzieje, nie obchodzi się bez dramatyzmu, natomiast muszę przyznać, że taki podział okazał się być dobrym rozwiązaniem. W pierwszej części czytelnik, chcąc dowiedzieć się, cóż takiego ma się wydarzyć, czyta dalej z zainteresowaniem, natomiast, gdy już przejdzie do fragmentu „po”... tam już nie musi na nic czekać, jest jedynie pochłaniany przez przemyślenia bohaterów, ich życie i to jak sobie radzą. Ich problemy i nasze problemy, które nie są niczym nadzwyczajnym, ale na które nie chcemy patrzeć, uderzają w nas ze sporą siłą. Było to coś, co z pewnością sprawiło, iż lektura mogła zostać odebrana przez czytelnika nie tylko emocjonalnie.

- Po tym wszystkim ciągle wydaje mi się, że jedyne wyjście to proste i szybkie wyjście – ale wybieram labirynt. Labirynt jest do bani, ale i tak go wybieram.”

Książka „Szukając Alaski” w pewnym stopniu mnie zawiodła, a w pewnym pozytywnie zaskoczyła. Zawiódł mnie sam początek i to, że nie przyszło mi tak łatwo wstąpienie w świat przedstawiany w powieści. Natomiast pozytywne było to, że szybko minęło podobne wrażenie oraz że książka potrafiła wzbudzić we mnie emocje i skłonić do refleksji. Przyznam, iż w trakcie lektury odkładałam książkę, by pomyśleć nad jakimś jej fragmentem czy też przemyśleniami głównego bohatera i uważam to za bardzo miłe doświadczenie, nieczęsto spotykane przy współczesnej literaturze młodzieżowej, z którą miałam dotychczas do czynienia. Wielkim plusem jest również to, że Green wszystko opisuje dopasowanym do postaci językiem, jak zawsze przejawia humor, który przeplata się z trudnymi tematami, jak również ze zwykłego życia tworzy niesamowitą historię. Właśnie to w jego książkach jest zachęcające i sprawia, że chce się po nie sięgać. Po wspaniałych „Gwiazd naszych wina” i świetnych „Papierowych miastach” musiałam przeczytać i tę pozycję, czego zupełnie nie żałuję. Co więcej, zachęcam do zapoznania się z twórczością tego autora, gdyż naprawdę warto poświęcić czas jego opowieściom.


„A więc to właśnie jest pytanie, z jakim pozostawiam was na koniec: Jakie macie powody, by nie tracić nadziei?”


Moja ocena 7,5/10


Tytuł: Szukając Alaski
Autor: John Green
Ilość stron: 320
Wydawca: Bukowy las
Data premiery: 2013-10-09



O autorze:
John Green jest pisarzem amerykańskim, autorem bestsellerów z listy „New York Timesa”. Debiutował znakomitą powieścią Szukając Alaski, porównywaną z Buszującym w zbożu J. D. Salingera, opublikował następnie kilka powieści (m.in. Papierowe miasta), z których ostatnia – Gwiazd naszych wina – przyniosła mu ogromną poczytność i światową sławę. Jest laureatem licznych nagród literackich, m.in.: The Printz Medal, Printz Honor i Edgar Award. Mieszka z żoną i synem w Indianapolis. Wraz z bratem Hankiem prowadzi Vlogbrothers, jeden z najpopularniejszych projektów wideo w sieci.



Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Bukowy Las, za co serdecznie dziękuję ^^

środa, 2 października 2013

Fragment: Szukając Alaski - John Green


Zapraszam do lektury fragmentu z książki, która ukaże się już 9 października! Recenzja na blogu ukaże się do końca tego tygodnia ^^

„Szukając Alaski”
fragment




(...)
– A ciebie nazwiemy… hmmm. Klucha.
– Hę?
– Klucha – powtórzył Pułkownik. – Bo jesteś chudy. To się nazywa ironia, Klucha. Słyszałeś kiedyś o czymś takim? A teraz chodźmy po papierosy i zacznijmy ten rok jak należy.
Wyszedł z pokoju, znowu przyjmując za rzecz oczywistą, że udam się za nim, co tym razem zrobiłem. Na szczęście zbliżał się już wieczór. Przeszliśmy pięć pokoi dalej, do pokoju 48. Na drzwiach była przyklejona kartka. Napisano na niej niebieskim markerem: „Alaska ma jedynkę!”.
Pułkownik wyjaśnił mi, że 1. to jest pokój Alaski, że 2. ma jedynkę, bo dziewczyna, która miała być jej współlokatorką, pod koniec zeszłego roku została wyrzucona ze szkoły, i że 3. Alaska ma fajki, chociaż Pułkownik nie raczył zapytać, czy 4. palę, na co odpowiedź brzmi: 5. nie.
Zapukał raz, głośno. Zza zamkniętych drzwi dobiegł wrzask:
– Boże, właź, niziołku, mam dla ciebie czaderską historię!
Weszliśmy. Odwróciłem się, by zamknąć za sobą drzwi, a Pułkownik potrząsnął głową i powiedział:
– Po siódmej musisz zostawiać otwarte drzwi, jeśli jesteś w pokoju dziewczyny – ale ledwo go dosłyszałem, bo oto najgorętsza dziewczyna w historii ludzkości stała przede mną w obciętych dżinsach i brzoskwiniowym topie. Mówiła równocześnie z Pułkownikiem, głośno i szybko.
– No więc pierwszego dnia lata jestem w wielkim starym Vine Station z tym chłopakiem Justinem. Oglądamy telewizję na kanapie u niego w domu – a jak już pamiętasz, chodzę z Jakiem; w zasadzie wciąż z nim chodzę, to chyba cud, ale Justin to mój przyjaciel z dzieciństwa – więc oglądamy telewizję i gadamy normalnie o egzaminach albo o czymś takim, a tu Justin obejmuje mnie ramieniem i myślę sobie: „Och, takie to przyjemne, jesteśmy przyjaciółmi już od dawna i tak mi z nim dobrze”, i sobie gawędzimy, jestem właśnie w środku zdania o analogiach albo czymś takim, a on jak drapieżny ptak łapie mnie za cycek i traktuje go jak klakson. Po prostu nim trąbi. Piiiip. Stanowczo-zbyt-mocne, dwu-, trzysekundowe PIIIIP. Moja pierwsza myśl, to „Okej, jak oderwać to łapsko od mojego cycka, zanim zostawi trwałe ślady?”. Moja druga myśl, „Boże, nie mogę się doczekać, aż powiem o tym Takumiemu i Pułkownikowi”.
Pułkownik chichotał. A ja gapiłem się na nią, ogłuszony częściowo siłą emanującą z tej drobnej (ale, Boże, jakże kształtnej) dziewczyny, a częściowo gigantycznymi stertami książek, ułożonych wzdłuż ścian. Zbiory jej biblioteczki wypełniały regały, a nawet przelewały się poza nie, tworząc sięgające do pasa stosy książek, które piętrzyły się w różnych miejscach pod ścianami. „Gdyby przewrócił się chociaż jeden z nich”, pomyślałem sobie, „wskutek efektu domina nasza trójka zostałaby pochłonięta przez powódź literatury”.
– Kto to jest ten facet, który nie śmieje się z mojej przekomicznej historii? – zapytała.
– No tak. Alaska, to jest Klucha. Klucha zapamiętuje ostatnie słowa różnych ludzi. Klucha, to jest Alaska, której pierś została użyta jako klakson.
Podeszła do mnie z wyciągniętą ręką, ale w ostatnim momencie błyskawicznie schyliła się i pociągnęła w dół moje szorty.
– To są największe krótkie spodnie w stanie Alabama!
– Lubię workowate spodnie – powiedziałem lekko urażony i podciągnąłem je w górę. Na Florydzie to był ostatni krzyk mody.
– Jak dotąd podczas naszego krótkiego związku, Klucha, widywałem twoje chude nóżki zdecydowanie za często – stwierdził Pułkownik z udawaną powagą. – Alaska, sprzedaj nam parę fajek. – I wtedy, w jakiś trudny do wytłumaczenia sposób, Pułkownik namówił mnie, abym zapłacił pięć baksów za paczkę Marlboro Light, których nie miałem najmniejszego zamiaru palić. Zaprosił Alaskę, aby się przyłączyła, ale ona powiedziała:
– Muszę poszukać Takumiego i powiedzieć mu o PIIIIP.
Następnie zwróciła się do mnie:
– Widziałeś go?
Nie miałem pojęcia, czy go widziałem, ponieważ nie miałem pojęcia, kto to. Dlatego tylko pokręciłem głową.
– Oki. To do zo za parę minut nad jeziorem. – Pułkownik skinął głową.
(...)

Przełożyła Anna Sak

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...