sobota, 31 grudnia 2011

Podsumowanie roku 2011 ! :D

Gdy w kwietniu zakładałam bloga z recenzjami, nie sądziłam, że tak polubię to co robię. Od dawna kochałam czytać, a teraz dzięki licznym współpracom mam dostęp do wielu świetnych nowości. Ponadto dzięki bloggerowi poznałam wspaniałych ludzi, którzy mnie wspierają i z którymi mogę porozmawiać na każdy temat. Przepraszam, jednak nie będę nikogo wspominać, gdyż nie chciałabym o nikim zapomnieć. Bardzo się cieszę, że zdecydowałam się recenzować książki i cieszę się, że jesteście ze mną, gdyż to właśnie dzięki odwiedzinom i komentarzom, wiem, że to co robię ma również jakiś sens.

Podsumowując:
w tym roku przeczytałam 121 książek;
napisałam 100 recenzji książek, 5 filmów i 1 spektaklu;
opublikowałam 124 posty;
licznik odwiedzin przekroczył 25800 wejść, mam 128 obserwatorów i 1692 komentarzy;
zorganizowałam  3 konkursy i wstawiłam 3 stosiki :)



Zauważyłam na innych blogach wiele typowanych książek, więc tez postanowiłam coś takiego zrobić :D
Książki, czytane w tym roku, które wywarły na mnie największe wrażenie i które zapadły mi w pamięć to:



 "Zawsze przy mnie stój" - Carolyn Jess-Cooke



Seria "Igrzyska śmierci" - Suzanne Collins



Seria "Percy Jackson i bogowie olimpijscy" - Rick Riordan



Seria "Kroniki Żelaznego Druida" - Kevin Hearne



Seria o Wiktorii "Ja, diablica" i "Ja, anielica"



Przy okazji chciałam Wam powiedzieć, że po nowym roku zorganizuję konkurs, z okazji napisania 100 recenzji książek i ogólnego rozwinięcia się bloga :) Bardzo dziękuję, że go odwiedzacie i że o mnie nie zapomnieliście :D Wszystkim życzę Szczęśliwego Nowego Roku, by 2012 był jeszcze lepszy od tego i żebyście realizowali w nim (i nie tylko nim) swoje marzenia ! :)


Pozdrawiam
Tris

piątek, 30 grudnia 2011

Akademia mroku. Więzy krwi - Gabriella Poole


„Z ofiary w drapieżnika”


Cassie powraca do Akademii, która tym razem mieści się w Nowym Jorku. Jednak już nie jest tą samą uczennicą. Teraz jest jedną z Wybranych. Musi walczyć z głodem i jak wcześniej próbuje się przystosować, lecz stoi przed nią trudne zadanie. Nadal jest inna, gdyż najważniejszy rytuał nie dobiegł końca, co nigdy wcześniej się nie zdarzyło. Cassie przez to zyskała niesamowite moce, do których nie ma dostępu nikt inny i współlokatorkę w swej głowie. Do tego dawny wróg  chce się zemścić za wszelką cenę, a Cassandra nie jest pewna czy obroni swych przyjaciół nawet przed samą sobą.

Cassie bardzo się zmieniła, a duch, który do niej przemawia tylko to spotęgował. Już nie jest niewinna…. Jest drapieżnikiem. Boi się o bezpieczeństwo swojej najlepszej przyjaciółki, Isabelli, z którą mieszka w pokoju, gdyż to nią ma od teraz się pożywiać. Choć stare sekrety zostały rozwikłane, to nowe ciągle się ukazują i nijak nie wiadomo co za sobą kryją. Główna bohaterka znów czuje się wyobcowana i próbuje rozwiązać swoje i cudze problemy. Jest w niezłych tarapatach i czy sobie poradzi?

Bohaterowie nie są już tacy sami, jednak różnice niekiedy są subtelne. Nadal nie wyzbywają się niektórych ważnych cech charakteru, a Isabella, nadal boi się matematyki. Postacie są nieźle zarysowane, lecz nie widać poprawy w porównaniu od pierwej części, wiec stoją na tym samym poziomie. Ranjit w tej części zaczął minie irytować i niestety przestałam całkowicie go lubić. Gdy pojawiał się, od razu myślałam, żeby już było po scenie z jego udziałem. Jak dla mnie za bardzo się zmienił, dodatkowo stał się zbyt przewidywalny i denerwujący.

Bałam się, że w tym tomie będzie mniej akcji lub będzie niepotrzebnie ciągnięta, lecz się myliłam. Fabuła jest bardziej interesująca niż w poprzedniej części i więcej się działo w tej powieści. Czytając czuje się napięcie spowodowane niepewna przyszłością bohaterów, co było dla mnie miłym zaskoczeniem. Niekiedy pojawiał się także humor, co rozluźniało atmosferę i dzięki czemu łatwiej było zaczytać się w historii o Cassie.

Styl pisania jest prosty, dla niewymagających czytelników idealny, lecz dla niektórych może okazać się drażniący. Niestety uważam, że w książce brakuje opisów krajobrazów czy wyglądu zewnętrznego bohaterów. Jest to wielkim minusem, gdyż dialog przeważa aż za bardzo nad resztą tekstu. Jeżeli zaś już są opisy, to czytamy tylko o przemyśleniach Cassandry. To wszystko przez brak urozmaicenia powodowało, że odbiorca mógł wcale nie uważając przejść przez całą opowieść.

„Akademia mroku. Więzy krwi” nie są niczym specjalnym. Uważam, że książka wypadła lepiej niż poprzedni tom, lecz to nadal za mało, by zapadła w pamięci i wyróżniła się z tłumu. Tak jak i przy „Wybrańcach losu” można miło spędzić czas z lekturą w ręku. Pozycja niezobowiązująca, mało ambitna, lecz ciekawa - może przynieść sporo przyjemności, gdy jest się zawalonym pracą i chce się odetchnąć. Dlatego tak jak i wcześniej polecam tylko osobom, którym nie zależy na rewelacyjnej powieści, a tylko na zwykłym umilaczu czasu.


- Dokąd jedziemy?
Żadnej odpowiedzi.
- Czy to daleko?
Portier wolno pokręcił głową.
- Jesteś prawdziwą kopalnią informacji.


Moja ocena 6,5/10


Tytuł: Akademia mroku. Więzy krwi
Autor: Gabriella Poole
Ilość stron: 280
Wydawca: MAK Verlag
Data premiery: 2011-08-18

czwartek, 29 grudnia 2011

Akademia mroku. Wybrańcy losu - Gabriella Poole


„Będziesz gotowa umrzeć, żeby zostać wybraną”


„Wybrańcy losu” są pierwszą części serii „Akademia mroku” autorstwa Gabrielli Poole, opowiadającej o grupie, zwanej Wybranymi. Sam tytuł nie zachęca do zapoznania się z książką, a po przeczytaniu opisu ma się wrażenie, że to wszystko już było. Okładka utrzymana w odcieniach  różu i fioletu oraz czerwone błyszczące oczy, również mogą zaginąć w tłumie. Jednak mnie coś do tej serii przyciągało i tak oto w pewnym momencie nadarzyła się okazja do przeczytania tej książki oraz zapoznania się z historią nastolatków uczęszczających do elitarnej i tajemniczej szkoły.

Cassie Bell trafia do elitarnej akademii, która co semestr przenosi się do nowego egzotycznego miasta. Wśród bogatych i pięknych uczniów, jako stypendystka czuje się jak odmieniec, od początku uważa, że nie pasuje do tego miejsca. Postanawia dowiedzieć się czegoś o szkole i o grupce uprzywilejowanych studentów, Wybranych, którzy strzegą wielu mrocznych sekretów. Niewiedza jest dla niej bardzo niebezpieczna, jednak jej nadmiar może okazać się śmiertelny. Gdy na jaw wychodzi coraz więcej spraw, między innymi to jak zginęła ostatnia dziewczyna ze stypendium, Cassandrę ogarnia strach. Wraz z przyjaciółmi musi dowiedzieć się jak najwięcej i nie wpaść w za duże tarapaty, lecz nie wiadomo komu tak naprawdę może zaufać.

Pozycja, jak można było się spodziewać, nie okazała się jakimś arcydziełem. Nie jest za bardzo oryginalna, momentami mocno przewidywalna. Wątek romantyczny jest nijaki i wydaje mi się trochę sztuczny, ponadto nie jest ani trochę spontaniczny. Mimo to monotonia nie zakrada się na kartki powieści, a fabuła jest dość ciekawa. W pewnym momencie zwrot w akcji, których było niewiele, był bardzo nieoczekiwany i przywołał bryzę świeżości. Poza tym historia całkiem zmieniła wtedy swój bieg i aż trzeba było przez chwilę się zastanowić, co będzie dalej oraz czy można coś z tym zrobić.

Co mnie zasmuciło to fakt, że książka jest taka krótka. Raptem 280 stron i już żegnamy się z bohaterami i ich przygodami. Ostatnio wiele powieści ma tak niewielką objętość i aż ma się nadzieję, że następnym razem sięgnie się po dłuższą lekturę, z którą spędzi się więcej niż kilka krótkich godzinek. Niemniej ten mały okres czasu miło spędziłam z „Akademia mroku”. Autorka pisała lekkim językiem, który nie sprawiał problemów, a przyspieszał czytanie. Co prawda przez to nie zanurzało się całkowicie w świat Wybranych, a tylko przelatywało przez książkę, ale i tak sądzę, że to przyjemna i umilająca czas pozycja.

Pierwszy tom „Akademii mroku” wypadł dość średnio. Nie żałuję, że po niego sięgnęłam, lecz nie ma w nim nic rewelacyjnego. Bohaterowie są dobre zarysowani i mają całkiem interesujące charaktery, ale nadal czegoś im brakuje. Powieść nie jest bardzo ambitna i nic wartościowego nie wyciągnie się z tej lektury. Jest po prostu przeciętna. Można ją spokojnie przeczytać, żeby się rozluźnić po ciężkimi dniu, bądź w poszukiwaniu rozrywki, ale nie należy za dużo od niej wymagać. Dlatego polecam, ale nie osobom, które maja lepsze pozycje do przeczytania i ich długą listę, a czytelnikom szukającym lekkiego, niewyróżniającego się za bardzo utworu.


- Jake, wierzysz mi? – spytał Ranjit. – W sprawie Jess?
- Dlaczego miałbym Ci uwierzyć?
Hindus ledwo zauważalnie wzruszył ramionami.
- Bez powodu. Z wyjątkiem tego, że mówię prawdę.
- Może.
- To wierzysz mi? – W głosie Ranjita słychac było niemal desperację.
Jake zdecydowanym ruchem wziął za rękę Izabellę i odwrócił się w stronę ukrytych drzwi.
- Nie. Ale na razie udam, że tak.


Moja ocena 6/10


Tytuł: Akademia mroku. Wybrańcy losu
Autor: Gabriella Poole
Ilość stron: 280
Wydawca: MAK Verlag
Data premiery: 2011-05-16

wtorek, 27 grudnia 2011

Jedną nogą w grobie - Jeaniene Frost


„Można uciec z grobu, ale nie można się ukryć…”


W kolejnej, już drugiej, części cyklu „Nocna Łowczyni” możemy poczytać o kłopotach Cat, a jeżeli to w ogóle jest możliwe, to jeszcze większych niż wcześniej. Były kochanek, płatni zabójcy, okropna matka i zmarły przyjaciel to tylko wstęp do tego co będzie musiała przeżyć główna bohaterka. Zmierzy się z niejedną przeciwnością losu, ale czy wygra? Jak tak to z jakimi konsekwencjami? Aby się tego dowiedzieć trzeba sięgnąć po „Jedną nogą w grobie” i jak najszybciej zagłębić się w lekturze.

Półwampirzyca Cat Crawfield jest teraz agentką specjalną, pracującą dla rządu. Jej jednostka zajmuje się walką z nieumarłymi. Wykorzystuje wszystko czego nauczył ją Bones, jej były seksowny kochanek, i przekazuje wiedzę swoim żołnierzom. Niestety po kilku latach względnego spokoju staje się celem płatnych zabójców i okazuje się, że jedynie wampir, którego porzuciła, może jej skutecznie pomóc. Obecność ukochanego wzbudza w niej wiele silnych emocji od podniecenia wspólną walką po niepohamowaną namiętność. Mimo że dziewczyna stara się by ich stosunki były wyłącznie służbowe, przekona się, że Bones nie pozwoli jej znowu odejść i że ona sama tego nawet nie chce.

Catherine jest bardzo silna, nawet w obliczu niebezpieczeństw, przed którymi zostanie postawiona. Jest bardziej zdyscyplinowana i widać, że szkolenie Bonesa odniosło oczekiwane efekty… czyli nie rumieni się już przy żadnego rodzaju aluzjach! W myślach oczywiście przeklina swego rozmówcę, ale już opanowała zdolność trzymania języka za zębami, która jest niezwykle przydatna w wielu okolicznościach. Jej charakter jest mocno zarysowany, a bohaterka nie zmienia się bardzo od poprzedniej części. Do tego tym razem zostają nam przybliżone sylwetki niektórych postaci drugoplanowych, choć nadal nie poznajemy ich za dobrze, co zadziałało na korzyść tej książki.

Jak i w poprzednim tomie jesteśmy zasypywani bardzo interesującymi przygodami. Niespodziewane wydarzenia z pewnością są atutem tej powieści. Nigdy nie wiemy nic stuprocentowo, przez co jesteśmy ciągle trzymani w niepewności. Ogółem fabuła jest spójna i ciekawa, a sam utwór wciągający. Nie mam nic do zarzucenia stylowi pisania autorki, który jest przystępny i barwnie przedstawia zaistniałe sytuacje. Pod tym względem nie zmienia się i jest taki sam jak w „W pół drogi do grobu”, co mnie bardzo ucieszyło.

„Jedną nogą w grobie” dotrzymuje kroku swej poprzedniczce. Jednak nie ma już tego uroku, za to nadrabia to bardziej dopracowaną fabułą i charakterem postaci. Przy lekturze spędziłam miło czas, jak zwykle komentując postępowanie Cat i jej matki - szczególnie jej matki, gdyż denerwowała mnie ona jeszcze bardziej niż wcześniej. No bo co ta za rodzic, który uważa, że jego dziecko nosi w sobie demona i jest złe?! Nie umiem tego zrozumieć, lecz muszę przyznać, że ta bohaterka dodawała wiele dynamiki do historii. Polecam ten utwór wszystkim szukającym rozrywki czy też po prostu przyjemnej i dobrej książki.


„- Ty! Ty!
- Miło cię znowu widzieć, Justino – powiedział Bones z diabolicznym uśmiechem. – Bardzo ci dobrze w tym kolorze.
- Ty brudna bestio! – ryknęła matka. – Każdej nocy modliłam się, żebyś zdechł i gnił w piekle!
- Mamo! – Najwyraźniej jej serce ani odrobinę nie zmiękło przez te lata.
Bones wzruszył ramionami.
- Powinnaś się modlić trochę głośniej. Najwyraźniej Wszechmogący cię nie usłyszał.”


Moja ocena 9/10


Tytuł: Jedną nogą w grobie
Autor: Jeaniene Frost
Ilość stron:440
Wydawca: MAG
Data premiery: 2011-10-19


Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Mag, za co serdecznie dziękuję ^^

piątek, 23 grudnia 2011

W pół drogi do grobu - Jeaniene Frost


„Niebezpieczeństwo na każdym kroku”


Myśli, że jest przeklęta, i że nosi w sobie demona. Dlatego też zabija nieumarłych, planując zemstę. Nie boi się prawie niczego, ale nie chce zostać taka jak oni. Jest człowiekiem i tego się trzyma. Jednak jest inna. Lepiej widzi, słyszy, jest silniejsza… a jej oczy jarzą się zielonym blaskiem, gdy do głosu dochodzą silne emocje. Jest nieugięta i potrafi postawić na swoim. Nie poddaje się. Ciągle grozi jej śmierć. Jest w pół drogi do grobu… czyli jeszcze na pewno trochę pożyje.

Catherine Crawfield poluje na wampiry. Wydaje się z pozoru zwykłym człowiekiem, jednak nie do końca nim jest - jej matka niegdyś zgwałcona przez wampira, wydała ją na świat. Popychana zemstą pokonuje niejednego nieumarłego. Nie przytrafiają jej się zbytnie komplikacje, dopóki nie poznaje Bonesa, przez którego zostaje porwana. By uniknąć śmierci musi zacząć współpracować z kimś, kogo wolałaby zabić. Od wtedy przeżywa mordercze treningi, zainicjowane przez wampira. Staje się coraz silniejsza i zręczniejsza. Przekonuje się, że bycie mieszańcem wcale nie skazuje jej na potępienie, a może okazać się przydatne. Zaczyna zastanawiać się czy przypadkiem nie osądziła wampirów za szybko, wrzucając je wszystkie do jednego worka… bo czy mogą istnieć dobre istoty żywiące się krwią? Nie jest to jej jedyny dylemat, ponieważ Bones zaczyna jej się wydawać równie kuszący co żywy mężczyzna. Oczywiście na tym jej kłopoty się nie kończą, gdyż wraz ze swoim partnerem są ścigani przez grupę zabójców…

Zapowiadało się średnio ciekawie. Zresztą jak zwykle, lecz coś mnie do tej książki przyciągnęło. I bardzo dobrze, gdyż ma ona to coś. W pewien sposób mnie oczarowała. Strasznie zaangażowałam się w losy bohaterów, a przy matce głównej bohaterki krew mnie zalewała. Nie potrafiłam się, w trakcie czytania, powstrzymać od różnych komentarzy, z reguły ochrzaniających wcześniej już wymienioną osobę. Od dawna nie miałam tak, że nie skupiałam się na słowach zapisanych na kartkach, a widziałam przed sobą rozgrywające się wydarzenia. Dosłownie, jakbym oglądała jakiś ciekawy film.  Miło było znów tego doświadczyć.

Cat jest osobą, którą łatwo polubić. Ma swój charakterek i nie da sobie w kaszę dmuchać. Do tego bardzo często się rumieni, przy najmniejszych nawet aluzjach, co doprowadzać mogło do śmiechu. Bones zaś nie jest bez wad, jest bezwzględny i często złośliwy, ale ma swój nieodparty urok. Pierwszoplanowi bohaterowie są wyraziście zarysowani, ale reszta pojawiających się postaci, szybko opuszczała stronnice powieści, więc nie było szansy nawet ich poznać. Główna para była jednak dobrze wykreowana, a to na nich skupiały się wszystkie wydarzenia.

Autorka ma świetne pióro. Naprawdę potrafi wciągnąć czytelnika w swą opowieść i idealnie wszystko zobrazować. Wręcz nie da się oderwać od tej powieści, a czyta się ją szybko i z wielkim zaangażowaniem. Kilka ważnych zwrotów akcji wprawia w osłupienie, a zaskakujących wydarzeń, również nie zabraknie. Całość jest spójna, a sposób rozdzieleni rozdziałów – trafny. Jedyne co mnie irytowało, to często pojawiające się literówki, których nie dało się nie zauważyć.

„W pół drogi do grobu” jest świetną lekturą na zimowe wieczory. Można się przy niej zrelaksować i oderwać się od rzeczywistości. Mimo, że nie jest idealna, to można z nią bardzo, ale to bardzo miło spędzić czas. Osoby, które nieczęsto czytają powinny się zadowolić prostym w odbiorze stylem pisania autorki, a doświadczeni czytelnicy absorbującą fabułą. Serdecznie polecam tę pozycję fanom gatunku, jak i tym, którzy szukają interesującego utworu, który się po prostu pochłania.


- Jesteś aresztowana – oznajmił piskliwym głosem roztrzęsiony gliniarz. Odór jego strachu niemal obezwładniał.
- Dzięki Bogu – odpowiedziałam. Właściwie było to lepsze zakończenie, niż się spodziewałam.


Moja ocena 9/10


Tytuł: W pół drogi do grobu
Autor: Jeaniene Frost
Ilość stron: 440
Wydawca: MAG
Data premiery: 2011-09-21


Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Mag, za co serdecznie dziękuję ^^


poniedziałek, 19 grudnia 2011

Córka żywiołu - Leigh Fallon


„Miłość była im pisana”


Megan Rosenberg przeprowadza się do Irlandii. Zmieniała już miejsce zamieszkanie tak często, że nie zaznała jeszcze nigdy prawdziwego życia. Lecz nagle wszystko się zmienia i zaczyna nabierać sensu. W nowym miejscu czuje się jak w domu, a w szkole poznaje wspaniałych przyjaciół, na co wcześniej sobie nigdy nie pozwalała. Ponadto wpada jej w oko pewien tajemniczy i przystojny Adam. Wkrótce odkrywa, że jej uczucie ma wielkie znaczenie, a ten los był jej pisany. Odnajduje w sobie moc, o której przedtem nawet nie śniła, która może doprowadzić zarówno do harmonii jak i ostatecznej zagłady.

Przed sięgnięciem po jakąkolwiek książkę tego gatunku mam zawsze wiele obaw. To zaczęło już być śmieszne, gdyż zauważyłam, że natrafiam na coraz ciekawsze pozycje, a tym samym moje wątpliwości wzrastają. Na pierwszy rzut oka „Córka żywiołu” jest kolejną niewiele wnoszącą i oparta na stałych schematach książką. Jednak nie do końca. Nie powala i nie rzuca na kolana, ale i tak warto poświęcić jej uwagę. Po raz kolejny zostałam mile zaskoczona, co bardzo mnie cieszy. Utwór ten niewiele się wyróżnia od pozostałych, lecz i tak warto po niego sięgnąć mimo kilku wad.

Megan jest skrytą w sobie dziewczyną, która pierwszy raz ma prawdziwych przyjaciół i jakieś życie towarzyskie. Musi się do tego przyzwyczaić i nieźle jej idzie, dzięki czemu poznajemy silną i dość pogodną osóbkę. Bohaterowie książki są dobrze wykreowani, potrafili także zaskakiwać, jednak niektórzy nie mieli widocznie zarysowanych charakterów, co niekiedy drażniło czytelnika. Zaś tajemniczy przystojny chłopak pojawia się już wszędzie i niestety Adam nie było dla mnie żadną niespodzianką i trochę zawiodłam się na tej postaci.

W tym utworze najbardziej zainteresowało mnie powiązanie z mocami żywiołów. Niestety na tym polu mój apetyt nie został zaspokojony, gdyż autorka nie dońca skupia się na tym temacie, podając nam jedynie ochłap informacji i stawiając na pierwszym planie wątek miłosny. Był on przewidywalny od początku do końca, a powieść nabierała smaku dopiero przez bohaterów pobocznych, wprowadzających trochę rozrywki.

Fabuła była mimo wszystko całkiem ciekawa, a co najważniejsze wciągająca. Książka jest napisana prostym i przystępnym językiem, a autorka potrafi zaciekawić odbiorcę i obrazowo przedstawić rozgrywające się wydarzenia. Pozycja ta nie obfituje w zwroty akcji czy zaskakujące wydarzenia. Szczerze mówiąc nie było żadnej sytuacji, która naprawdę by mną wstrząsnęła. Lecz ogólnie przyjemnie się czyta o losach bohaterki, a czytelnik się przy tym nie nudzi i prawdę powiedziawszy, nie wiem co jest tego powodem.

„Córka żywiołu” jak można zauważyć nie jest niczym wyjątkowym. Mam tylko jedno „ale”. Otóż historia ma swój nieodparty urok, dzięki czemu wszystkie przeze mnie wymienione minusy nie przeszkadzają prawie wcale w czytaniu, pozwalając miło spędzić czas, będąc pochłoniętym lekturą. Uważam, że mimo wszystko powinno się przeczytać tę powieść i dać jej zauroczyć. Łatwo się przy niej również zrelaksować i pozostawić troski codziennego życia daleko za sobą, choć na kilka godzin. Dlatego właśnie polecam „Córkę żywiołu” osobom, które nie wymagają ambitnej lektury, a czystej rozrywki czy odpoczynku, gdyż będzie to książka idealna dla nich.


„- Jak mówisz „dziwne”, to co właściwie masz na myśli?
- No, takie naprawdę dziwne. No wiesz… różne takie czary-mary…”


Moja ocena 7/10


Tytuł: Córka Żywiołu
Autor: Leigh Falkon
Ilość stron: 350
Wydawca: Galeria Książki
Data premiery: 2011-11-09


Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Galeria Książki, za co serdecznie dziękuję ^^


czwartek, 15 grudnia 2011

Dziewczyna w czerwonej pelerynie - Sara Blakley-Cartwright


„Upragniona”


I znów podchodziłam do książki źle nastawiona… na szczęście ponownie zostałam mile zaskoczona. Obawiałam się kolejnej nudnej powieści o wilkołakach opartej na tych samych schematach, nie wprowadzającej nic nowego i pozbawionej całkowicie jakiegokolwiek uroku. Mój niepokój okazał się niesłuszny, gdyż otrzymałam bardzo ciekawą pozycję. Strasznie spodobało mi się samo nawiązanie do bajki o Czerwonym Kapturku. Co prawda nie ma z nią wiele wspólnego, jednak pewne elementy się powtarzają, co wprowadza trochę baśniowego klimatu, ożywiającego powieść. Zły wilk, lasy, i dziewczyna w czerwonej pelerynie, mimo że wszystko inne jest tak naprawdę różne, te niewielkie podobieństwa od razu przywodzą na myśl historie z dzieciństwa, tworząc zupełnie nową opowieść.

Valerie zawsze była inna. Interesowały ją inne rzeczy i tak naprawdę nikt jej nie rozumiał. Poza Peterem. Niestety ten odszedł, gdy byli jeszcze dziećmi i od tego czasu go nie widziała. A jednak chłopak powraca, a Valerie odkrywa, że jej uczucia do niego wcale się nie zmieniły, tylko umocniły. Jest zaręczona z Henrym, dla którego wiele znaczy, lecz jej serce należy do wyrzutka, drwala. Chce nawet uciec i wieść życie wraz z ukochanym, ale nie może. Jej siostra zostaje brutalnie zamordowana. Od pokoleń gniew Wilka był łagodzony ofiarami, lecz teraz pakt został złamany. Do wioski został wezwany doświadczony pogromca wilkołaków, który wyjaśnia mieszkańcom, że bestia żyje wśród nich. Świat Valerie zaczyna się sypać, szczególnie, że okazuje się, iż jako jedyna jest wstanie zrozumieć potwora. A on mówi, że jeżeli nie podda się jego woli zanim przeminie krwawy księżyc, zginą wszyscy, których kocha…

Fabuła jest ciekawa, ma kilka przewidywalnych czy schematycznych wątków, lecz ich chyba nie sposób już uniknąć. Zwrotów akcji nie ma za wiele, jednak jak się pojawiają, niezwykle zaskakują czytelnika swym nagłym obrotem wydarzeń. Autorka świetnie wszystko opisuje, przechodząc płynnie od jednej sytuacji do kolejnej. Potrafi wprowadzić klimat trwogi i wzbudzić zainteresowanie odbiorcy. Aż przyjemnie czyta się o przygodach młodej dziewczyny, nagle wprowadzonej w inną rzeczywistość, w szczególności, że wszystko jest bardzo realistycznie opisane.

Valerie ma inna osobowość niż reszta dziewcząt z wioski. Nie interesuje się tak wyglądem czy przyszłym mężem. Nie zajmuje się tym co inni, lecz chodzi po drzewach, biega i obcuje z naturą. Woli przebywać w samotności i jest bardzo samodzielna oraz uparta. Od początku ją polubiłam i nawet nie tak trudno było mi się z nią utożsamić. Dziewczyna okazała również odwagę i chęć poświęcenia w obliczu zagrożenia życia jej znajomych. Nie jest idealna, ale widać, że szlachetna i naprawdę dobra. Zawsze myślała, że jest gorsza od siostry, idealnej, uroczej i pięknej, ale to właśnie ona zawsze wzbudzała największą fascynację. Była tajemnicza i nie ugięta, to ją zauważali i szanowali… pragnęli.

„Dziewczynę w czerwonej pelerynie” bez problemu przeczytałam, a raczej pochłonęłam, w kilka godzin. Nie spodziewałam się, że książka napisana na podstawie scenariusza może mi się aż tak spodobać. Jest wciągająca i trudno się od niej oderwać, będąc zaabsorbowanym losami bohaterów. Pozycja ta od początku do końca nie nudziła, a fascynowała czytelnika i zaserwowała świetne i nieprzewidywalne zakończenie. Jestem szczerze zadowolona z lektury, do której z pewnością jeszcze kiedyś wrócę i która zapada w pamięć. Polecam ją osobom lubiącym ten gatunek i tolerującym wilkołaki, gdyż z pewnością miło spędzą czas, zagłębieni w tej powieści.



„- Jakie ty masz wielkie oczy, babciu – zauważyła Valerie ze spokojem. Zobaczyła, że rysy twarzy babci wyglądają na głębsze i wyraźniejsze. Czuła się tak, jak czasem gdy zbyt szybko wypiła za dużo wody: pusta i pełna zarazem, i oszołomiona.
- Żeby cię lepiej widzieć, moja droga – odpowiedziała babcia nieco przytłumionym głosem.
Jej uszy także sterczały spod potarganych włosów, dziwnie szpiczaste.
- Jakie ty masz wielkie uszy babciu.
- Żeby cię lepiej słyszeć moja droga.
Gdy babcia wypowiadała te ostatnie słowa, nareszcie odsłoniła zęby – och, co za zęby. Wydawały się dłuższe i ostrzejsze niż zwykle.
- Jakie ty masz wielkie zęby babciu.
- Żeby cię łatwiej pożreć moja droga…
Babcia skoczyła na nią i…”


Moja ocena 8/10


Tytuł: Dziewczyna w Czerwonej Pelerynie
Autor: Sara Blakley-Cartwright
Ilość stron: 368
Wydawca: Galeria Książki
Data premiery: 2011-07-27


Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Galeria Książki, za co serdecznie dziękuję ^^


środa, 14 grudnia 2011

Ciepłe ciała - Isaac Marion

 

„Bez utartych schematów, zupełnie nowe prawdy”


Gdy zaczynałam czytać „Ciepłe Ciała” byłam niezwykle sceptycznie nastawiona do tej lektury. Po tym jak dowiedziałam się, że opowiada ona o zombie, który się zakochuje, stwierdziłam, że historia będzie strasznie tandetna. Początkowo, zagłębiając się w tę pozycję nadal myślałam tylko o tym, jaka ta książka będzie straszna (w złym tego słowa znaczeniu)… Jednak po pewnym czasie zdałam sobie sprawę, że z zainteresowaniem pochłaniam kolejne strony i że zaangażowałam się w losy bohaterów. Niespodziewanie utwór ten wciągnął mnie i stał się przyjemną odmianą od dotychczasowych pozycji, po które sięgałam.

R wraz z innymi zombie zamieszkuje nieczynne już lotnisko. Nie ma imienia, wspomnień, ani nawet prawdziwego życia. Chodzi, powłócząc nogami, jęczy i pożywia się… na tym kończy się jego egzystencja. Do czasu gdy spotyka i ratuje Julie, jedną z Żywych, na których polowali. Wtedy dostrzega, że świat który go otacza jest pusty i przerażający. Pożeranie Żywych i smakowanie ich wspomnień, dotychczas niezbędne do przetrwania, stało się dla niego prawie nie do pomyślenia. Dzięki Julie R się zmienia i nie tylko on. Tak rozpoczyna się przeistoczenie całkowicie zepsutego świata. Nastają nowe czasy i nic już nie jest takie samo, nawet utarte wcześniej zasady.

Zombie. Co kojarzy się większości z tym słowem? Ciało martwego człowieka, bez świadomości i duszy, które zjada mózgi żywych osób. Tutaj odchodzimy nieco od tego schematu. Zombie są martwe, to prawda, ale w pełni świadome i mogą mieć wysoki iloraz inteligencji. Nie mówią za wiele, gdyż nie potrafią, choć w myślach układają niezwykle skomplikowane składniowo zdania. Na dodatek w tej powieści zaczynają się zmieniać, upodobniając się do Żywych ludzi. Było dla mnie wielkim zaskoczeniem, gdy zaczęłam czytać książkę prowadzaną w narracji pierwszoosobowej przez mądrego zombie. Poznajemy wszystkie jego myśli i widzimy, że nie jest tylko kupą kości i mięsa, a istotą rozumną, mogącą wiele zdziałać.

Mimo że historia skupia się na wątku miłosnym zombie i człowieka, to nie tylko on zwraca uwagę odbiorcy. Świat strawiony przez zarazę powracających umarłych, wcześniej zaś wyniszczony przez wojny, jest tłem wydarzeń, od którego nie sposób odwrócić myśli. Od razu pojawiają się pytania: Jak to wszystko się stało? I dlaczego? Tego się nie dowiadujemy, ale i tak jest to bardzo absorbujące. R  i Julie próbują uratować, a raczej naprawić miejsce, gdzie żyją. Nie będzie to łatwe, ale wytrwałość i niesamowitość ich uczucia nie może pozostać zlekceważona.

Styl pisania autora jest przystępny i lekki, lecz uważam, że nie potrafił on wprowadzić odpowiedniego klimatu. Często można było zapomnieć kto jest narratorem, myśląc, że czyta się z punktu widzenia zwykłego człowieka. Nie wiem czy był to zabieg przewidziany, jednak mnie czasami irytował. Na szczęście jest to moje jedyne zastrzeżenie w tej kwestii, gdyż pan Marion potrafił wszystko idealnie zobrazować i wciągnąć czytelnika w stworzony przez siebie krajobraz.

„Ciepłe ciała” są dla mnie miłym zaskoczeniem. Nie spodziewałam się, że książka będzie dla mnie choćby znośna, a co dopiero, że mi się spodoba. Najwyraźniej niekiedy trzeba zaryzykować i spróbować czegoś nowego. Bardzo przyjemnie spędziłam czas pochłonięta tą lekturą. Trudno będzie mi zapomnieć R i jego ukochaną, szczególnie, że tak wiele osiągnęli, choć sytuacja wydawała się beznadziejna. Polecam ją wszystkim, którzy nadal nie są zdecydowani, bo uważam, że każdy znajdzie tam coś dla siebie: odmienny wątek miłosny, nutkę grozy czy szczyptę humoru.


„- Więc czym jest przyszłość? – pytam, nie cofając się. – Mogę dostrzec przeszłość i teraźniejszość, ale co z przyszłością?
- No… - mówi Julie z urywanym uśmiechem. – To chyba ta wariacka część. Przeszłość składa się z faktów…przyszłość chyba tylko z nadziei.
- Lub strachu.
- Nie. – Mocno potrząsa głową i wkłada mi liść we włosy. – Nadziei.”


Moja ocena 8/10


Tytuł: Ciepłe Ciała
Autor: Isaac Marion
Ilość stron:
Wydawca: Wydawnictwo Replika
Data premiery: 2011-09-07

 
 Link do autora w serwisie nakanapie Issac Marion
Link do książki w serwisie nakanapie Ciepłe Ciała

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Jutro 4. Przyjaciele mroku - John Marsden


„Znowu…”


Ellie wraz z przyjaciółmi znów  wraca do swego rodzinnego miasta Wirrawee. Po pobycie w Nowej Zelandii, gdzie dochodzili do siebie i byli poddawani leczeniu oraz terapiom, ponownie mają wkroczyć na tereny objęte działaniami wojennymi. Mieli nadzieję, że do tego nie dojdzie, a przynajmniej nie tak szybko, lecz nie mają wyjścia. Wiele już osiągnęli, ale teraz grupka wystraszonych nastolatków, która znów pojawiła się w Piekle, chce zacząć działać, choć jest już tak zgrana jak kiedyś. Walki odcisnęły na nich swoje piętno. Okazuje się jednak, że w ten sposób powracają do życia. Przez to, że zaczynają działać, stają się na powrót sobą i widzą sens swych starań. Szykują coś dużego, nie zamierzają się poddać, a nadzieja jeszcze ich nie opuściła.

W naszych bohaterach jest coraz mniej życia. Wiele rzeczy robią machinalnie i mało kiedy nas zaskakują. Przestają się wyróżniać w tłumie, a stają się zwykłymi, szarymi obywatelami. Na szczęście ten stan odrętwienia po jakimś czasie zaczyna ich powoli opuszczać i odnajdują na nowo w sobie odwagę. Ellie obiera rolę przywódczyni, lecz odstępuje jej niekiedy innym. Gdy postacie przestały mnie aż tak fascynować jak na początku, czytałam niestety z mniejszym zapałem niż dotychczas. Nadal byli realistyczni, aczkolwiek coś z ich stylu bycia i charakterów ubyło, a jest to wielka strata.

Trochę się też zawiodłam na fabule. Na początku niewiele się działo i taki stan rzeczy się nie zmienił do końca powieści. Było mało akcji, z reguły nie zauważaliśmy nic nowego. Wszystko skupia się wokół jednego wydarzenia, do którego Ellie i reszta się przygotowują. Niestety sądzę, że ta część nie wniosła nic nowego do serii, jest wręcz zbędna. Co prawda czytało się szybko i bez większych problemów za sprawą prostego języka i dobrego stylu pisania autora, który nie zmienił się od poprzedniej części. Narracja jest prowadzona pierwszoosobowo przez Ellie i żałuję, że nie mogliśmy zmienić tej perspektywy, gdyż może wniosłoby to pewien podmuch świeżości do tej historii.

„Jutro 4. Przyjaciele chłodu”, po którą z pewnością powinni sięgnąć fani serii, jednak jeżeli nie jest się zachwyconym poprzednimi tomami, to i w tym nie znajdzie się niewiele. Spędziłam miło czas przy lekturze, to prawda, ale zarazem uważam, że mogłam go lepiej spożytkować, a sama pozycja mogła być o wiele lepsza. Obawiałam się, że pan Marsden wyczerpał już swoje najlepsze pomysły i to jest chyba prawda. Wciąż mam nadzieję, że to tylko jedna jego książka tam wypadła, a kolejne będą ciekawsze i bardziej wciągające. Jeżeli nie jesteś pewny czy sięgać po ten utwór, to albo sobie odpuść, albo sprawdź na własnej skórze czy Ci się spodoba. Nie wiem kogo mogłabym zachęcić do przeczytania, lecz pewna jestem, że zniechęcać nie będę, a ogólnie serię serdecznie polecam.

Moja ocena 6,5/10


Tytuł: Jutro 4. Przyjaciele mroku
Autor: John Marsden
Ilość stron: 272
Wydawca: Znak litera nova
Data premiery: 2011-11-17


Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Znak litera nova, za co serdecznie dziękuję ^^


piątek, 9 grudnia 2011

Nevermore - Kelly Creagh

 
„Słowa mają wielka moc…”


Przed i po premierze „Nevermore” pojawiło się wiele zachęcających recenzji. Jeszcze nie spotkałam się by jakaś książka, była aż tak wychwalana przez czytelników. W takich okolicznościach nie było mowy o przejściu obojętnie obok tej lektury. Przyciągający okładka, fascynujący opis i rozreklamowanie również przyczyniły się do tego, że utwór Kelly Creagh znalazł się na mojej półce. Po tych wszystkich entuzjastycznych opiniach obawiałam się jednak, że mnie pozycja ta nie zadowoli. Na szczęście moje wątpliwości okazały się niesłuszne i mogłam przeczytać naprawdę dobrą historię.

Dziwnym zrządzeniem losu milczący got i śliczna, pełna życia czirliderka zostają połączeni w parę przy wspólnym projekcie z literatury. Ciesząca się popularnością Isobel podchodzi nieco sceptycznie do tej współpracy, lecz jej nastawienie szybko się zmienia, a dziewczyna ulega fascynacji niepokojącym światem Varena. Nie może się nawet spodziewać, że przez zbliżenie się do chłopca, pozna miejsca, w których ożywają najkoszmarniejsze z opowieści Edgara Allana Poego. Słowa i sny mają wielką moc, większą niż sobie można wyobrazić… Isobel musi uratować Varena przed cieniami i stworami, które on sam powołał do życia.

Osoby z dwóch różnych środowisk społecznych połączone pracą na angielskim. W pierwszej chwili, gdy o tym przeczytałam wydało mi się to trochę tandetne, jednak później bardziej niepokojące. Jak tak skrajnie różniące się osoby mogą znaleźć wspólny język? Wydawać by się to mogło prawie niemożliwe, ale jesteśmy świadkami prawdziwej zmiany charakterów, dodać można, że na lepsze. Isobel początkowo interesująca się najbardziej ciuchami, imprezami i machaniem pomponami, odkryła, że nie jest to w życiu najważniejsze. Oczywiście nadal kochała dopingować, lecz wiedziała, że to już tylko zabawa. Istotniejsze stało się uratowanie ukochanego i inne spojrzenie na wszystko dookoła. Varen zaś ujrzał, iż popełnił wielki błąd, który teraz musi naprawić. Niebezpieczeństwo, któremu on pomógł się rozwinąć, osiągnęło już za dużą skalę.

Do działania popycha nas wiele rzeczy. Niekiedy robimy coś z przymusu, innym razem z poczucia obowiązku. Tutaj młodzi ludzie motywowani są silnym uczuciem – miłością. Jednak nie tylko. Isobel nie myśli tylko o Varenie, ale w końcu dociera do niej co i dlaczego musi uczynić. Ponieważ tak trzeba, inaczej nie będzie już nic. Dziewczyna stoi przed bardzo trudnym zadaniem, gdzie nie wszystko jest dla niej zrozumiałe. Ale wie jedno, naprawdę nie ma wyboru, bo jeżeli nie ruszy działać - świat się skończy. Przerażenie, które ją ogarnia w wielu momentach jest jak najbardziej zrozumiałe, lecz my dostrzegamy jej odwagę. Przezwycięża trudności i wtedy aż należy się zastanowić, czy aby nie siedzimy nic nie robiąc ze strachu? Przy o wiele mniejszym zagrożeniu, gdyż tylko porażki. Nie można uciekać, a trzeba czynami wyrażać siebie i osiągać sukcesy.

Autorka ma świetny styl pisania, idealnie obrazuje sytuacje, a zarazem posługuje się językiem prostym w odbiorze. Fabuła również jest wciągająca, lecz mam do niej kilka zastrzeżeń. Otóż na początku, przez prawie dwieście stron niewiele się działo i był to cały czas pewnego rodzaju wstęp do właściwej akcji, która rozwijała się dość krótko, by od razu przejść do zakończenia, które zaś trwało prawie sto pięćdziesiąt stron. Pani Creagh potrafiła wprowadzić i utrzymać napięcie, ale po stu stronach, kiedy myślałam, że w końcu powinien nastąpić koniec, niestety zaczęło ogarniać mnie znużenie. Na szczęście pomysł był genialny i dobrze zrealizowany, więc ogólnie jestem zadowolona z lektury.

Bardzo miło spędziłam czas przy czytaniu „Nevermore” i nie żałuję, że po niego sięgnęłam. Lektura ta jest fascynująca i ma ciekawych bohaterów, a czasami objawia się w niej dobry humor. Gdy czytałam recenzje zastanawiało mnie zakończenie nad którym wiele osób się rozwodziło. Spodziewałam się czegoś wielkiego i troszkę się zawiodłam. Rozwiązanie jest całkiem interesujące, aczkolwiek odrobinę przewidywalne. Jednak żadna książka nie jest idealna i uważam, że po ten utwór powinien sięgnąć każdy fan gatunku i ci czytelnicy, którzy nie boją się zatopić w świecie stworzonym przez Kelly Creagh.


„- Czy ma pan inne zdanie, profesorze? – spytał Poe.
- Nie – odparł chłopak – tyle, że Poe nie zarobił na Kruku żadnych pieniędzy.
Poe wyprostował się, chwytając krzesło, a czarny ptak na jego ramieniu zahuśtał się.
- Oczywiście, że zarobiłem!
- Piętnaście dolców.
Po klasie poniósł się śmiech.
- To proszę pana – powiedział ojciec Isobel, opierając się i wygładzając ubranie – nie ma nic do rzeczy.”*


Moja ocena 8,5/10


*cytat z „Nevermore”


Tytuł: Nevermore. Kruk
Autor: Kelly Creagh
Ilość stron: 456
Wydawca: Jaguar
Data premiery: 2011-11-09


Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Jaguar, za co serdecznie dziękuję ^^


wtorek, 6 grudnia 2011

Informacja wydawnicza - Pocałunek nocy


Mag Jacek Rodek
Pl. Konstytucji 5/10,00-657 Warszawa
E:mag@mag.com.pl Web: www.mag.com.pl
Informacja prasowa
Warszawa, 2 grudnia 2011

Pocałunek nocy – Sherrilyn Kenyon
Kolejna część serii
„Mroczny Łowca”

Premiera 2 grudnia
„Pocałunek Nocy” to kolejne spotkanie z cyklem opowiadającym o Nocnych Łowcach pióra Sherrilyn Kenyon. Autorka ta cieszy się niesłabnącą popularnością nie tylko na polskim, ale i na światowym rynku wydawniczym. Jednak nawet jeśli nie czytaliście poprzednich tomów, nie powinniście mieć większych problemów, by odnaleźć się w ich rzeczywistości.

Bestsellerowa pisarka według rankingów „New York Times” – Sherrilyn Kenyon – wydała swoje książki w ponad dziesięciu milionach kopii w dwudziestu sześciu krajach. Jest autorką serii Dark-Hunter®, która zdobyła rzesze fanów na całym świecie i pojawiała się w pierwszej dziesiątce bestsellerów według „New York Times”, „Publishers Weekly”, oraz „USA Today”. Pisze jako Sherrilyn Kenyon oraz Kinley MacGregor i stworzyła kilka innych serii, w tym Brotherhood of Sword, Lords of Avalon oraz BAD. Sherrilyn Kenyon mieszka w okolicach Nashville, w stanie Tennessee, prowadząc życie pełne niebezpieczeństw… jak każda kobieta mająca trzech synów, męża, całą menażerię domowych pupili i kolekcję mieczy, na której punkcie zwariowali wszyscy domownicy.
Zajrzyj na stronę http://www.sherrilynkenyon.com oraz www.Dark-Hunter.com.

Tytuł:

Pocałunek nocy
Autor:

Sherrilyn Kenyon
Seria:

Mroczny Łowca
ISBN:

978-83-7480-226-0



Tłumaczenie:

Maria Stępień
Oprawa:

Miękka
Format:

125x195
Liczba stron:

432
Rok wydania:

2 grudnia 2011
Cena detaliczna:

35,00



Kontakt prasowy:
Wydawnictwo Mag www.mag.com.pl, Katarzyna Rodek, k.rodek@mag.com.pl , Tel. +48 22 813 47 43, +48 502 621 486
Urszula Okrzeja Ula.okrzeja@mag.com.pl

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...