środa, 15 maja 2013

Wybraniec - Marie Lu



„Nowe spojrzenie na świat”


June uratowała Daya, jednak ten nie czuje się najlepiej. Choć takie stwierdzenie byłoby jedynie niedopowiedzeniem, gdyż ma on spore problemy. To, jak i chęć uratowania jego brata – Edena – skutkuje dołączeniem się dwójki niesamowitych nastolatków do Patriotów. W tym samym czasie stary Elektor umiera, a jego miejsce zajmuje syn zmarłego, Anden. Ma on inne podejście i ambicje niż ojciec, jest w końcu inną osobą. Niemniej jednak, panujący system już chyli się ku upadkowi, a nowy przywódca nie jest zbyt dobrze odbierany ani wśród prostego społeczeństwa, ani Senatu. Nie wiadomo, jaką rolę przyjdzie mu odegrać. Ale niestety zanim mężczyzna mógłby przyzwyczaić się do sprawowanego urzędu, zostaje zaplanowany na niego atak. Zamach ze strony Patriotów, którego ostateczną wykonawczynią ma być June. Razor, przywódca Patriotów, tak postanowił, uważa, że jedynie krwawa rewolucja może polepszyć życie w Republice. Zbliża się czas podjęcia ważnych dla całego kraju decyzji, decyzji dwójki nastolatków, które mogą zaważyć o wszystkim.

Zabicie człowieka, który stoi na czele całego systemu, wydaje się niewielką ceną w zamian za wywołanie rewolucji, nie sądzisz?”

To już drugi tom tej powieści, a bohaterowie się na szczęście zmienili. Rozwinęli się. Day nie jest już taki wspaniały i wyidealizowany, mimo że nadal jest tego bliski. Niemniej jednak widać w nim żywego, realnego człowieka. Zaczyna też dostrzegać, iż Republika to nie samo zło. Również June jest ciekawą postacią. Mimo to jest u nich kilka „ale”, szczególnie u tej drugiej, która to szczyciła się nieprzeciętnymi umiejętnościami kalkulacyjnymi, liczyła czas, była niezwykłym strategiem itp. Gdy już przejrzała na oczy, stała się, co tu dużo mówić, niesamowita. I powiem szczerze, że trochę mnie to irytowało. Choć jej zdolność dedukcji była nieprzeciętna i bardzo przydatna. Ogółem ci bohaterowie są dobrze wykreowani, interesujący i dość autentyczni, mimo że tak uzdolnieni. Lecz tym, co najbardziej mi nie odpowiadało, był ich wiek. Oni nie zachowywali się jak nastolatkowie. Naturalnie, wychowanie i przeżycia zmieniły ich, aczkolwiek bez przesady. Czasami miałam wrażenie, że, owszem, czytam o tak młodych ludziach, niestety ono niekiedy zwyczajnie znikało.

Co do postaci drugoplanowych, to niektóre wybiły się i otrzymały odrobinę należytej uwagi. Mowa tutaj o Andenie i Tess, którzy zaczęli coś znaczyć dla tej historii. Niestety jak dla mnie w niepozytywnym sensie. Otóż ma to związek z relacjami między postaciami. Już w pierwszym tomie wątek miłosny pozostawiał wiele do życzenia, natomiast teraz zwyczajnie mnie denerwował. Mamy do czynienia z podwójnym trójkątem - i June, i Day zmagają się z rozterkami o podłożu czysto emocjonalnym. Szczególnie nie pasowało mi to u Tess, która była jeszcze młodsza od nich, a nagle poczuła wielką miłość i pożądała swego starego przyjaciela. Takie komplikacje były niepotrzebnym dodatkiem, który ostatnio niestety często przewija się przez literaturę młodzieżową. Może gdyby było to dobrze rozegrane, nie raziłoby tak, niemniej jednak w tej historii ten wątek nie odpowiadał mi ani trochę.

Day, ów chłopiec z ulicy, którego całym bogactwem było brudne ubranie i szczerość w oczach, zawładnął moim sercem. Jest najpiękniejszy na świecie, zarówno ciałem jak i duszą. Jest srebrnym błyskiem w świecie ciemności. Jest moim światłem.”

Sama fabuła jest ogólnie ciekawa, jednak jeden wątek, mianowicie ten o planie zlikwidowania nowego Elektora, dłużył się niemiłosiernie. Niestety w tej powieści wiele się nie dzieje, a akcja przyspiesza dopiero po jakiś dwóch trzecich książki. Pozycja ta napisana jest w narracji pierwszoosobowej z perspektywy Daya i June (zmienia się to co rozdział). Zaczynam zastanawiać się nad tym wyborem. Najczęściej dzięki takiemu przedstawieniu faktów, łatwiej wczuć się w rolę bohatera, a autor może dogłębnie przedstawiać, targające daną postacią emocje. Aczkolwiek nie dotyczy to „Wybrańca”. Nie utożsamiłam się z żadną z tej dwójki, co więcej, miałam wrażenie, iż każde z nich (a szczególnie June) przedstawia suche fakty, rzadko zabarwione emocjonalnie. Powiem prosto, że nie przeżywałam tej książki. Czytałam ją tak po prostu, choć nie cały czas, tak jak i wszystko, i to zmieniło się pod koniec. Lecz mimo takiego przebiegu akcji, za plus można uznać świat przedstawiony, ponieważ w końcu dostajemy trochę informacji o Koloniach. Przestają być takie tajemnicze, dowiadujemy się co nieco, o panującej tam sytuacji i akurat w tej kwestii jestem usatysfakcjonowana.

Muszę przyznać, że podchodziłam do tej powieści z niepewnością. Pierwszy tom miło mnie zaskoczył, a recenzje innych czytelników były pochlebne, więc co było nie tak? Jedynie to, że drugie części trylogii przeważnie są najgorsze, wydają się być takimi zapchajdziurami. Niestety moje obawy były poniekąd słuszne. W ogólnym rozrachunku wychodzi na to, iż autorka dopracowała w tej części świat przedstawiony i charaktery bohaterów, niemniej jednak te nie były do końca dostosowane do ich wieku. Na dodatek sama akcja przyspiesza dopiero pod koniec, kiedy po dwóch trzecich powieści człowiek jest już zanudzony. Ogólnie ta pierwsza, słabsza część „Wybrańca” stoi na średnim poziomie, właśnie akacja tam kuleje, aczkolwiek ta końcówka książki nastawiła mnie niezwykle pozytywnie. Nagle zaczęłam się przejmować tym, co przeżywają postacie, zaczęło się coś dziać, a na dodatek zostałam nieźle zaskoczona! I właśnie przez te zwieńczenie powieści mam ochotę na zapoznanie się z ostatnim tomem tej trylogii. Drugą część serii raczej polecam. Sięgnąć po nią powinni ci, którzy czytali pierwszą, lecz proponuję podejść do niej z dystansem i nie zrażać się na samym początku. Sądzę, że warto mimo wszystko poznać dalsze losy Daya i June.


Przecież gardzę Republiką, prawda? Chcę, by upadła, no nie? Sęk w tym, że dopiero teraz widzę pewną różnicę – nienawidzę praw, które rządzą Republiką, ale sam kraj kocham. Kocham tych ludzi.”


Moja ocena 6/10


Tytuł: Wybraniec
Seria: Legenda
Autor: Marie Lu
Ilość stron: 368
Wydawca: Zielona Sowa
Data premiery: 2013-03-05



O autorce:
Marie Lu – niegdyś dyrektor artystyczny firmy zajmującej się tworzeniem gier komputerowych „Online Alchemy”, właścicielka marki „Fuzz Academy”, obecnie autorka dystopijnych powieści. Powieść „Rebeliant” – pierwszy tom trylogii – Marie Lu napisała pod wpływem Wiktora Hugo. Pewnego dnia, oglądając ekranizację „Nędzników”, zaczęła zastanawiać się nad relacją między znanym kryminalistą, a detektywem. W ten sposób narodziła się June i Day oraz ich historia oparta na tej relacji.




Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Zielona Sowa, za co serdecznie dziękuję ^^


8 komentarzy:

  1. Czytałam tylko i wyłącznie pierwszy tom i średnio mi się podobał, więc przy drugiej części spasowałam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam ochotę na tę serię i czeka na półce :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zamierzałam za niedługo przeczytać, lecz chyba się jeszcze nad tym zastanowię.

    OdpowiedzUsuń
  4. sporo rozgłosu jest teraz wokół tej książki i w sumie opinie są zachęcające. Chyba zaraz polecę ją zamówić :)

    OdpowiedzUsuń
  5. jakoś mnie nie zachęciło, niestety :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam wielką ochotę na tę serię, a Twoja recenzja tylko utwierdza mnie w tym przekonaniu

    OdpowiedzUsuń

  7. Fantastyka jak na razie jest mi obca. Poszukuję ciekawej książki tego gatunku, która by mnie tak urzekła, że wolałabym odrzucić wszystkie obyczajówki i kryminały, i zagłębiać się dalej w tego typu literaturę:)

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja mimo wszystko jestem strasznie ciekawa tej części. :D

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...