„Czysta głupota? Na pewno, ale
była przekonana, że nie mają wyboru. Po co czekać bezczynnie na
rychłą śmierć? Lepiej spróbować czegoś głupiego w nadziei, że
się uda.”
Percy Jackson nie miał
łatwego życia, ale tym razem to już naprawdę miał ogromnego
pecha. Gdyby założyć, że wszystkie krzywdy zostaną nam
wynagrodzone, on miałby zapewniony spokój do końca życia. Jednak
tak się nie dzieje, a biedny chłopak trafia wraz ze swą dziewczyną
Annabeth do Tartaru. Choć trafia, to chyba nie za dobre słowo - on
tam po prostu spada. Można by pomyśleć, że jest w sytuacji
beznadziejnej, w końcu aż tak źle jeszcze nigdy nie było, a już
samo przebywanie w Tartarze zabija półbogów. Niemniej jest z nim
Annabeth. Oboje się wspierają i mimo że jest to wręcz niemożliwe,
postanawiają przemierzyć cały Tartar i dostać się do Wrót
Śmierci, strzeżony przez najpotężniejszy legion potworów Gai.
Aczkolwiek to nie to napawa ich największym strachem, a to, co
napotykają ciągle przed sobą. Przy tylu okropnościach, aż nie
chce się patrzeć w przyszłość, trzeba całkowicie skupiać się
na obecnych niebezpieczeństwach. Masa pokonanych potworów, jak
również te, których wcześniej nie spotkali - coraz to
straszniejsze istoty stają na ich drodze. Ale mają siebie nawzajem
i nie zamierzają się poddać, zaś Tartar dzięki nim zapewne po
raz pierwszy ujrzy szczery uśmiech i zobaczy co to oddanie i
poświęcenie.
„Trochę się
zająknęła, wypowiadając słowo „przyjaciel”. Percy był dla
niej kimś o wiele więcej niż przyjacielem. Nawet „mój chłopak”
w pełni tego nie oddawał. Przeszli razem tyle, że stał się jej
częścią – czasami irytującą, to fakt, ale bez wątpienia
częścią, bez której nie mogłaby żyć.”
Tymczasem na powierzchni
misja trwa. Załoga „Argo II”, teraz niepełna, zmierza w
kierunku Domu Hadesa, by także odnaleźć Wrota Śmierci. Muszą to
zrobić, jeśli chcą by potwory nie odradzały się już w tak
zastraszającym tempie (w końcu siekanie ich co chwila, nie jest
zbyt przyjemne). Poza tym chcą znowu spotkać Annabeth i Percy'ego.
Starają się nie dopuszczać do siebie myśli, że oni nie mają
szans tego przeżyć. Nie, wszystko musi się udać. Już samo to
wprowadza trochę nieładu, w końcu zabrakło Annabeth, mózgu tej
wyprawy i najpotężniejszego półboga. Jednak piątkę herosów
niepokoi też Nico di Angelo, który obiecał Percy'emu, że
doprowadzi ich do Domu Hadesa. Na dodatek wszędzie roi się od
starych i nowych wrogów, skalni bogowie nie chcą przepuścić ich
statku, a atmosfera na pokładzie jest coraz bardziej napięta. Przed
uczestnikami wyprawy stoi wiele wyborów, decyzji do podjęcia, a nie
wiadomo co z nich wyniknie. Jedno jest pewne, półbogowie z
przepowiedni Siedmiorga nie mają zamiaru się poddać i będą
próbowali uratować siebie, swoich bliskich, jak również cały
znany im świat.
„- Głupi skalni
bogowie! - zawołał z rufy Leo. - Już po raz trzeci będę musiał
wymieniać maszt! Myślicie, że maszty rosną na drzewach?!
Nico zmarszczył brwi.
- Maszty są z drzew.
- Nie o to chodzi!”
Nico zmarszczył brwi.
- Maszty są z drzew.
- Nie o to chodzi!”
Jak widać, wszędzie
dookoła same kłopoty, jednak nie mogło być inaczej, gdy zebrali
się razem najwięksi herosi tych czasów. Percy, panujący nad wodą
i będący synem Posejdona, niejedno już przeżył, a sam Nico di
Angelo (syn Hadesa, przerażający gość), uważa, że ten
glonomóżdżek (jak nazywa go jego dziewczyna) jest
najpotężniejszym herosem, jakiego kiedykolwiek spotkał. Annabeth
jest zaś sprytną i inteligentną córką Ateny, co pomaga jej
zwyciężyć o wiele silniejszych przeciwników. Mimo że zazwyczaj
potrafi każdego rozgryźć, to z Jasonem jest inaczej. On, jako syn
Jupitera, władający wiatrami i przyzywający błyskawice, od zawsze
był na samym szczycie i był uznawany, niemniej wielu wydaje się
być aż nazbyt idealny. Mówiąc o ideałach, warto też wspomnieć
o pięknej Piper, córce Afrodyty, niebezpiecznej przeciwniczce,
władającej czaromową. Poza nią i Annabeth jest jeszcze tylko
jedna dziewczyna na statku, czyli Hazel, córka Plutona, która
wróciła do żywych, a która, poza przyzywaniem kamieni
szlachetnych, ma pewną inną ważną umiejętność. Jej chłopak,
Frank, syn Marsa również obdarzony jest wieloma talentami, potrafi
na przykład zmieniać się w zwierzęta (na przykład w smoka czy
złotą rybkę). I na koniec nie można zapomnieć o Leonie,
władającym ogniem, synu Hefajstosa, który wprowadza dobrą
atmosferę na statku i żartuje nawet w tych najniebezpieczniejszych
sytuacjach.
„- Nie był sam –
powiedziała Annabeth.
- Och, oczywiście. Wątpię, by bez ciebie wydostał się z papierowej torby.
- To prawda.
- Hej! - zawołał Percy urażonym tonem. ”
- Och, oczywiście. Wątpię, by bez ciebie wydostał się z papierowej torby.
- To prawda.
- Hej! - zawołał Percy urażonym tonem. ”
Postacie wykreowane przez
Riordana są po prostu genialne! Wszyscy są inni i równie
prawdziwi, wprowadzają coś do powieści i nie mogłoby ich
zabraknąć. Percy, który występuje już w drugiej serii o
półbogach, jest lojalny wobec przyjaciół, nie wywyższa się,
potrafi się sam z siebie śmiać i jest po prostu uroczy, a jego
umiejętności w walce tylko mu tego uroku dodają. Chyba tylko on
potrafiłby zażartować sobie w Tartarze i jeszcze się tam
roześmiać. Poza nim pokochałam też Leo, który przewyższał syna
Posejdona humorem i który wydał mi się najbardziej pozytywną i
sympatyczną osobą. Ucieszyłam się, że miał swoje pięć minut i
ciągle mu kibicuję. Reszta bohaterów również jest dobrze
wykreowana i zapada w pamięć. Nie można zapomnieć o Nico, który
wiele zyskał w moich oczach i którego także stałam się fanką.
Herosi, występujący w tej serii, nie są tylko jakimiś tam
stworzonymi postaciami. One żyją, są naszymi przyjaciółmi, a my
odczuwamy wraz nimi. To jest właśnie wspaniałe w książkach
Riordana.
„- Służymy
zgorzkniałym i pokonanym – powiedziały arai. - Służymy
poległym, którzy wraz z ostatnim tchem modlą się o zemstę. Mamy
dla was wiele klątw. (…)
- Doceniam waszą uprzejmość – powiedział – ale mama mnie uczyła, bym nie przyjmował klątw od obcych.”
- Doceniam waszą uprzejmość – powiedział – ale mama mnie uczyła, bym nie przyjmował klątw od obcych.”
Będąc przy pozytywnych
bohaterach, nie można zapomnieć też o tych negatywnych, czyli w
największej ilości – potworach. Tutaj także nie ma na co
narzekać. Tytani, bogowie, starożytne potwory występujące w
mitologii... one znajdują tu swoje miejsce, ożywają na stronicach
tej powieści. Na dodatek nie raz otrzymują przy tym całkiem
ciekawą osobowość. Właśnie tutaj pojawi się Bob, srebrnooki,
walczący miotłą i zabijający nią potwory... ktoś (by nie
zdradzać nic ważnego, lepiej zachować w tajemnicy jego tożsamość).
Towarzyszyć mu będzie w Tartarze kot... tak, kot. Kot, o imieniu
Mały Bob - twórcze, prawda? Swoją rolę odegrają też Miłość
(podejrzanie podobna do Śmierci), jak również dwa złośliwe
karły, kradnące wszystko co popadnie (no, może poza pieniędzmi).
Jestem pod wrażeniem wyobraźni autora, który raz po raz zaskakuje
czytelnika czymś nowym. Nigdy nie wiadomo, co za chwilę się
wydarzy i kto nagle wyjdzie ze swej kryjówki. Nawet sama Annabeth
stwierdziła, że to niekoniecznie atmosfera Tartaru czy potwory ją
zabiją. O, nie. Uważała, że prędzej wykończy ją nadmiar
dziwności, od którego pęknie jej mózg.
„- (…) Oferuję
ci prawdę. Unicestwiam wybory i czary. Rozwieję Mgłę raz na
zawsze i ukażę ci prawdziwy świat ze wszystkimi jego
okropnościami.
Leo wstał z trudem,
zanosząc się kaszlem jak astmatyk.
- Kocham tego faceta –
wykrztusił. - naprawdę, byłby dobry jako temat inspirujących
seminariów.”
Skoro są dziwne
postacie, to logicznym jest, że i wydarzenia będą potrafiły
zaskoczyć. Naprawdę, Riordan napisał już tyle książek, a nadal
ma sporo pomysłów. Fabuła nie jest ani trochę mniej ciekawa (czy
też dziwna) niż w poprzednich tomach. Historia obfituje w
niesamowite wydarzenia, jest do szpiku przesiąknięta akcją. Ciągle
coś się dzieje, a gdy na chwilę zrobi się trochę spokojniej
(kiedy na przykład uraczy się pewnego giganta interesującą
opowieścią o swoich losach, siedząc w przytulnej chatce zbudowanej
z kości, błota i smoczej skóry), wtedy oznacza to krótką ciszę
przed burzą. Fabuła jest całkiem skomplikowana i wielowątkowa.
Stare wątki przeplatają się z tymi nowszymi, a my jesteśmy
zalewani falą nowych informacji. Mimo to dość łatwo da się
zorientować we wszystkim, jeżeli uważnie czytało się poprzednie
tomy. Nie było to zapewne trudne, gdyż Riordan opisuje wszystko
przystępnym językiem. Ma świetny, żartobliwy styl pisania,
potrafi idealnie oddać poszczególne sytuacje i po prostu pochłania
czytelnika swoją opowieścią! Narracja trzecioosobowa z punktu
widzenia wszystkich bohaterów również jest sporym plusem, ponieważ
możemy dowiedzieć się, co się dzieje u każdego z nich, z czym
się zmagają i przed jakimi trudnościami stoją.
„No dobra, może
potwory będą się nieustannie odradzać. Ale tak samo jest z
półbogami. Pokolenia będą przemijać, a Obóz Herosów przetrwa.
I Obóz Jupiter. Przetrwały, choć były rozdzielone. Teraz, jeśli
Grecy i Rzymianie połączą swe siły, będą jeszcze silniejsi.
Wciąż była
nadzieja.”
Na „Dom Hadesa”
czekałam niecierpliwie, jak na wszystkie inne książki Riordana.
Jest on niezaprzeczalnie moim ulubionym autorem i to dzięki jego
tworom zaczęłam tak dużo czytać. Jak zawsze świat, który
wykreował, pochłonął mnie bez reszty! Bohaterowie i ich nowe
przygody po raz kolejny podbiły moje serce. Mam tylko nadzieję, że
następnym razem autor pozwoli wybrać się Annabeth i Percy'emu w
jakieś ładniejsze miejsce na randkę (nie będzie to raczej zbyt
trudne) i że nie będzie karał biednego syna Posejdona klątwą
tiku w prawym oku (bo kto w ogóle rzuca takie klątwy?!). Pozycja ta
nie tylko wciąga, ale także przekazuje spory pokład wiedzy z
mitologii greckiej i rzymskiej. Ukazuje świat podobny do naszego, a
jednak tak różny. Autor sprawnie przemyca też poważne problemy, z
którymi zmagają się młodzi ludzie. Ta powieść bawi i w pewien
sposób uczy. Jest to już czwarta, przedostatnia część
„Olimpijskich herosów” i z jednej strony nie mogę doczekać się
ostatniego tomu, a z drugiej szkoda mi żegnać się z siedmiorgiem
wspaniałych herosów i ich przyjaciółmi. Tych, którzy nie
zapoznali się jeszcze z tym utworem, serdecznie do tego zachęcam.
„Dom Hadesa”, jak i inne książki o herosach tego autora, są
czymś, co naprawdę warto przeczytać! Polecam je osobom, które
pragną, by lektura je pochłonęła, które chcą znaleźć wiele
humoru i zaprzyjaźnić się z bohaterami, jak również przeczytać
po prostu fascynującą historię.
„Nico rozejrzał się;
w oczach miał przerażenie.
- Miałem... przedziwny koszmar... o popcornie”
- Miałem... przedziwny koszmar... o popcornie”
Moja ocena 10/10
„Syn Sobka”
Na końcu tej publikacji
jest również zamieszczone opowiadanie autora o tytule „Syn
Sobka”. Jest ono dość krótkie, ma niecałe czterdzieści stron,
ale przyznam, że i tak było wspaniałe. Już od jakiegoś czasu
myślałam o tym, że egipscy i greccy bogowie istnieją obok siebie,
gdyż można było zauważyć takie sugestie w seriach Riordana. Ta
opowieść zaś jest właśnie o spotkaniu Percy'ego i Cartera
(bohatera Kronik Rodu Kane). Spotykają się oni, gdyż chcą zabić
tego samego potwora, tym razem egipskiego. Wolę więcej nie
zdradzać, by nie psuć nikomu radości z czytania. Napiszę jedynie,
że opowiadanie to mnie pochłonęło i chciałabym, by kiedyś autor
je rozwinął. Na szczęście istnieje taka szansa, na co wskazuje
zakończenie (mam na to wielką nadzieję!). Bardzo się cieszę, że
Wydawnictwo Galeria Książki załączyło tę historię na tyle
„Domu Hadesa”, gdyż jest to niezwykle udany dodatek. Trzyma
poziom innych książek Riordana, ponadto dla fanów tych serii jest
po prostu obowiązkowy do przeczytania.
Tytuł:
Dom Hadesa
Seria:
Olimpijscy herosi
Autor:
Rick Riordan
Ilość
stron: 592
Wydawca:
Galeria Książki
Data
premiery: 2013-10-23
O autorze:
Rick Riordan to
wielokrotnie nagradzany autor bestsellerowej serii dla młodzieży
„Percy Jackson i bogowie
olimpijscy”, „Olimpijscy herosi”, „Kroniki roku Kane”
oraz serii dla dorosłych czytelników „Tres
Navarre”. Przez piętnaście lat uczył języka angielskiego
i historii w publicznych i prywatnych szkołach średnich w San
Francisco, w Kalifornii i Teksasie. W serii książek o Percy’m
Jacksonie stworzył postać dwunastoletniego chłopca z dysleksją,
który odkrywa, że jest współczesnym synem greckiego boga. Riordan
napisał tę powieść dzięki doświadczeniom, jakie zdobył, ucząc
greckiej mitologii, oraz dzięki współpracy z uczniami, którzy
chcieli uczyć się inaczej. Książka „Złodziej
pioruna” zdobyła w 2005 roku tytuł New York Times Notable
Book, a prawa do jej ekranizacji zakupiła wytwórnia 20th Century
Fox. Obecnie Rick Riordan całkowicie poświęcił się pisaniu
książek. Mieszka w San Antonio w stanie Teksas z żoną i dwoma
synami.
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa
Galeria Książki, za co serdecznie dziękuję ^^
Bardzo chcę przeczytać tą serię ;)
OdpowiedzUsuńJeśli idzie o Riordana to przeczytałam tylko pierwszy tom "Percy'ego Jacksona", który baaaardzo mi się spodobał :) O serii "Olimpijscy herosi" słyszałam wieele dobrego i może namówię rodziców, żeby mi kupili całą serię na urodziny ^^
OdpowiedzUsuńZaglądam do zakładki obserwowanych i widzę, że skomentowałaś Dom Hadesa, więc jako wielka fanka Riordana (co z pewnością wiesz) po prostu musiałam wejść i przeczytać recenzję ^^
OdpowiedzUsuńOczywiście recenzja tradycyjnie wspaniała, aczkolwiek nie zgadzam się z oceną. W porównaniu do poprzednich części (nie licząc Zagubionego Herosa, który moim zdaniem był porażką) książka wypada słabo. Po zakończeniu 3 części spodziewałam się efektu wow. Myślałam, że Percy i Annabeth przeżyją w Tartarze wiele niezapomnianych przygód i choć może dla nich są niezapomniane to dla czytelnika są po prostu nudne. W sumie perspektywa tej dwójki jest bardzo schematyczna: idą przez Tartar, walczą z potworami, idą przez Tartar, walczą i tak w kółko. Jedynym światełkiem tej książki była perspektywa Leo i jego spotkanie z Kalipso. Książka nie jest zła, ale po prostu spodziewałam się czegoś więcej, a tymczasem cały czas miałam wrażenie, że autorowi wyczerpała się wena. Nie wspominając, że męczyłam się z tą książką jakieś dwa tygodnie, a ostatnio tak wolno przeczytałam książkę, jak byłam w podstawówce :p
Ja bym oceniła Dom Hadesa na 7+ i mam wielką nadzieję, że następna część, zwieńczenie serii, będzie lepsza i będę ją spokojnie mogła ocenić na 10 (:
o wow, Vak, tego się nie spodziewałam xd Jak widać, każdy odbiera to inaczej, ja tę powieść pochłonęłam w jeden dzień... zresztą od premiery, przeczytałam ją juz dwa razy :D Na perspektywę Percy'ego i Annabeth czekałam i spodobało mi się to jak zostały przedstawione ich losy w Tartarze, właśnie brak tego nadmiaru niesamowitego nadmiaru przygód, te lekkie zwolnienie do mnie akurat przemówiło.
UsuńAle za to zgadzam się co do Leo, on jest światłem tej książki, uwielbiam go i cieszyłam się jak głupia, gdy trafił do Kalipso <3
Jednak musze się zgodzić co do tego, że Znak Ateny jednak był troche lepszy... niemniej to nie miało jak zaważyć na mojej ocenie, bo Riordana jest u mnie praktycznie poza skalą, nadal całym sercem kocham wszystkie jego książki, możliwe że to też z sentymentu, nie wiem ^^
Widzisz, potrafię zaskoczyć :D
UsuńMoże to ja odbieram tę książkę jakoś dziwnie, bo z tego co widzę to wszystkim się podoba. Czytałam ją zaraz po zakończeniu Cienia wiatru, więc może miałam wtedy w stosunku do niej zbyt wygórowane żądania po takim arcydziele, jakim jest książka Zafona.
A może się robię za stara i już do mnie nie przemawiają książki Riordana? W końcu to powieść skierowana dla dzieci i młodzieży... Ale NIE NIE NIE, ja nie chcę z nich wyrosnąć :'(
Zafon... czytałam od niego tylko Marinę, za Cień wiatru (mimo że stoi na półce) nie potrafię się jakoś zabrać :D
Usuńnom, one są dla dzieci i młodzieży... ale wiesz... ja te książki wcisnęłam mamie i jej się podobały, hahaha :D Z Riordana się nie wyrasta xd
Poza tym, to ile Ty masz w takim razie lat, skoro z nich wyrastasz, czy tam wyrosłaś? o.O Zawsze myślałam, że jesteś w podobnym wieku co ja xd
I w ogóle żeby to sprawdzić, aż ogarnęłam co pisałaś o sobie i patrzę... przypomniałam sobie, że jesteśmy imienniczkami xd Nie, nie mam pojęcia, co to ma do rzeczy, ale tak po prostu zauważyłam :D
Niestety (albo stety) książki Riordana przede mną. W żadnej bibliotece nie potrafię ich znaleźć. A szkoda, ponieważ ilość pozytywnych recenzji sprawia, że bardzo chciałbym dorwać choć jedną z nich. :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobra recenzja. ;)
Pozdrawiam!
,,Dom Hadesa'' mnie po prostu zachwycił, Riordanowi pomysły się po prostu nie kończą! Uwielbiam jego książki i za każdym razem z niecierpliwością czekam na kolejne. ,,Blood of Olympus'' pewnie też będzie genialne, już nie mogę się doczekać, a Riordan wciąż jest w trakcie pisania.
OdpowiedzUsuńA ja nadal jestem na ''Złodzieju Pioruna''. Muszę wreszcie sięgnąć po następne książki :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
weronine-library.blogspot.com
Prawdę mówiąc, w porównaniu z pierwszą serią autora, to "Dom Hadesa" trochę mnie zawiódł...
OdpowiedzUsuńKoniecznie przeczytam tę serię, mam już nawet pierwszy tom na półce, jednak dokończę najpierw czytać serię Percy Jackson, ponieważ wolałabym zachować odpowiednią kolejność. :) Cieszę się jednak, że przygody Percy'ego tak szybko się nie kończą, bo bardzo polubiłam tego bohatera.
OdpowiedzUsuńNo tak, kolejność by się przydało zachować, bo ta seria w końcu nawiązuje do PJO i potem byłyby same spoilery :D
UsuńNo i super, że go polubiłaś, w końcu z tych ksiązek powinno czerpać się radość czytania! Mam nadzieję, że i Olimpijscy Herosi Ci się spodobają ^^
Uwielbiam tę serię ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Jestem tego samego zdania , książka cudowna , zdecydowanie lepsza od Znaku Ateny ;)
OdpowiedzUsuńuwielbiam tą serię:)
OdpowiedzUsuńPrzepadam za książkami Riordana. Za każdym razem, gdy sięgam po kolejny tom, nie mogę doczekać się chwili, w kktórej wejdę w świat mitologii. Szczególnie podobał mi się wątek z Kalipso, ale fragment, w którym Frank uwalnia Wenecję z plagi potworów równierz mnie zachwycił. Uwielbiam twórczość Riordana. Przeczytałam już wszystkie książki z tej serii, żałuję, że mój ulubiony autor nie może pisać coraz to nowych tomów, bez końca.
OdpowiedzUsuń