czwartek, 30 stycznia 2014

Dom Hadesa - Rick Riordan



Czysta głupota? Na pewno, ale była przekonana, że nie mają wyboru. Po co czekać bezczynnie na rychłą śmierć? Lepiej spróbować czegoś głupiego w nadziei, że się uda.”


Percy Jackson nie miał łatwego życia, ale tym razem to już naprawdę miał ogromnego pecha. Gdyby założyć, że wszystkie krzywdy zostaną nam wynagrodzone, on miałby zapewniony spokój do końca życia. Jednak tak się nie dzieje, a biedny chłopak trafia wraz ze swą dziewczyną Annabeth do Tartaru. Choć trafia, to chyba nie za dobre słowo - on tam po prostu spada. Można by pomyśleć, że jest w sytuacji beznadziejnej, w końcu aż tak źle jeszcze nigdy nie było, a już samo przebywanie w Tartarze zabija półbogów. Niemniej jest z nim Annabeth. Oboje się wspierają i mimo że jest to wręcz niemożliwe, postanawiają przemierzyć cały Tartar i dostać się do Wrót Śmierci, strzeżony przez najpotężniejszy legion potworów Gai. Aczkolwiek to nie to napawa ich największym strachem, a to, co napotykają ciągle przed sobą. Przy tylu okropnościach, aż nie chce się patrzeć w przyszłość, trzeba całkowicie skupiać się na obecnych niebezpieczeństwach. Masa pokonanych potworów, jak również te, których wcześniej nie spotkali - coraz to straszniejsze istoty stają na ich drodze. Ale mają siebie nawzajem i nie zamierzają się poddać, zaś Tartar dzięki nim zapewne po raz pierwszy ujrzy szczery uśmiech i zobaczy co to oddanie i poświęcenie.

Trochę się zająknęła, wypowiadając słowo „przyjaciel”. Percy był dla niej kimś o wiele więcej niż przyjacielem. Nawet „mój chłopak” w pełni tego nie oddawał. Przeszli razem tyle, że stał się jej częścią – czasami irytującą, to fakt, ale bez wątpienia częścią, bez której nie mogłaby żyć.”

Tymczasem na powierzchni misja trwa. Załoga „Argo II”, teraz niepełna, zmierza w kierunku Domu Hadesa, by także odnaleźć Wrota Śmierci. Muszą to zrobić, jeśli chcą by potwory nie odradzały się już w tak zastraszającym tempie (w końcu siekanie ich co chwila, nie jest zbyt przyjemne). Poza tym chcą znowu spotkać Annabeth i Percy'ego. Starają się nie dopuszczać do siebie myśli, że oni nie mają szans tego przeżyć. Nie, wszystko musi się udać. Już samo to wprowadza trochę nieładu, w końcu zabrakło Annabeth, mózgu tej wyprawy i najpotężniejszego półboga. Jednak piątkę herosów niepokoi też Nico di Angelo, który obiecał Percy'emu, że doprowadzi ich do Domu Hadesa. Na dodatek wszędzie roi się od starych i nowych wrogów, skalni bogowie nie chcą przepuścić ich statku, a atmosfera na pokładzie jest coraz bardziej napięta. Przed uczestnikami wyprawy stoi wiele wyborów, decyzji do podjęcia, a nie wiadomo co z nich wyniknie. Jedno jest pewne, półbogowie z przepowiedni Siedmiorga nie mają zamiaru się poddać i będą próbowali uratować siebie, swoich bliskich, jak również cały znany im świat.

- Głupi skalni bogowie! - zawołał z rufy Leo. - Już po raz trzeci będę musiał wymieniać maszt! Myślicie, że maszty rosną na drzewach?!
Nico zmarszczył brwi.
- Maszty z drzew.
- Nie o to chodzi!”

Jak widać, wszędzie dookoła same kłopoty, jednak nie mogło być inaczej, gdy zebrali się razem najwięksi herosi tych czasów. Percy, panujący nad wodą i będący synem Posejdona, niejedno już przeżył, a sam Nico di Angelo (syn Hadesa, przerażający gość), uważa, że ten glonomóżdżek (jak nazywa go jego dziewczyna) jest najpotężniejszym herosem, jakiego kiedykolwiek spotkał. Annabeth jest zaś sprytną i inteligentną córką Ateny, co pomaga jej zwyciężyć o wiele silniejszych przeciwników. Mimo że zazwyczaj potrafi każdego rozgryźć, to z Jasonem jest inaczej. On, jako syn Jupitera, władający wiatrami i przyzywający błyskawice, od zawsze był na samym szczycie i był uznawany, niemniej wielu wydaje się być aż nazbyt idealny. Mówiąc o ideałach, warto też wspomnieć o pięknej Piper, córce Afrodyty, niebezpiecznej przeciwniczce, władającej czaromową. Poza nią i Annabeth jest jeszcze tylko jedna dziewczyna na statku, czyli Hazel, córka Plutona, która wróciła do żywych, a która, poza przyzywaniem kamieni szlachetnych, ma pewną inną ważną umiejętność. Jej chłopak, Frank, syn Marsa również obdarzony jest wieloma talentami, potrafi na przykład zmieniać się w zwierzęta (na przykład w smoka czy złotą rybkę). I na koniec nie można zapomnieć o Leonie, władającym ogniem, synu Hefajstosa, który wprowadza dobrą atmosferę na statku i żartuje nawet w tych najniebezpieczniejszych sytuacjach.

- Nie był sam – powiedziała Annabeth.
- Och, oczywiście. Wątpię, by bez ciebie wydostał się z papierowej torby.
- To prawda.
- Hej! - zawołał Percy urażonym tonem. ”

Postacie wykreowane przez Riordana są po prostu genialne! Wszyscy są inni i równie prawdziwi, wprowadzają coś do powieści i nie mogłoby ich zabraknąć. Percy, który występuje już w drugiej serii o półbogach, jest lojalny wobec przyjaciół, nie wywyższa się, potrafi się sam z siebie śmiać i jest po prostu uroczy, a jego umiejętności w walce tylko mu tego uroku dodają. Chyba tylko on potrafiłby zażartować sobie w Tartarze i jeszcze się tam roześmiać. Poza nim pokochałam też Leo, który przewyższał syna Posejdona humorem i który wydał mi się najbardziej pozytywną i sympatyczną osobą. Ucieszyłam się, że miał swoje pięć minut i ciągle mu kibicuję. Reszta bohaterów również jest dobrze wykreowana i zapada w pamięć. Nie można zapomnieć o Nico, który wiele zyskał w moich oczach i którego także stałam się fanką. Herosi, występujący w tej serii, nie są tylko jakimiś tam stworzonymi postaciami. One żyją, są naszymi przyjaciółmi, a my odczuwamy wraz nimi. To jest właśnie wspaniałe w książkach Riordana.

- Służymy zgorzkniałym i pokonanym – powiedziały arai. - Służymy poległym, którzy wraz z ostatnim tchem modlą się o zemstę. Mamy dla was wiele klątw. (…)
- Doceniam waszą uprzejmość – powiedział – ale mama mnie uczyła, bym nie przyjmował klątw od obcych.”

Będąc przy pozytywnych bohaterach, nie można zapomnieć też o tych negatywnych, czyli w największej ilości – potworach. Tutaj także nie ma na co narzekać. Tytani, bogowie, starożytne potwory występujące w mitologii... one znajdują tu swoje miejsce, ożywają na stronicach tej powieści. Na dodatek nie raz otrzymują przy tym całkiem ciekawą osobowość. Właśnie tutaj pojawi się Bob, srebrnooki, walczący miotłą i zabijający nią potwory... ktoś (by nie zdradzać nic ważnego, lepiej zachować w tajemnicy jego tożsamość). Towarzyszyć mu będzie w Tartarze kot... tak, kot. Kot, o imieniu Mały Bob - twórcze, prawda? Swoją rolę odegrają też Miłość (podejrzanie podobna do Śmierci), jak również dwa złośliwe karły, kradnące wszystko co popadnie (no, może poza pieniędzmi). Jestem pod wrażeniem wyobraźni autora, który raz po raz zaskakuje czytelnika czymś nowym. Nigdy nie wiadomo, co za chwilę się wydarzy i kto nagle wyjdzie ze swej kryjówki. Nawet sama Annabeth stwierdziła, że to niekoniecznie atmosfera Tartaru czy potwory ją zabiją. O, nie. Uważała, że prędzej wykończy ją nadmiar dziwności, od którego pęknie jej mózg.

- (…) Oferuję ci prawdę. Unicestwiam wybory i czary. Rozwieję Mgłę raz na zawsze i ukażę ci prawdziwy świat ze wszystkimi jego okropnościami.
Leo wstał z trudem, zanosząc się kaszlem jak astmatyk.
- Kocham tego faceta – wykrztusił. - naprawdę, byłby dobry jako temat inspirujących seminariów.”

Skoro są dziwne postacie, to logicznym jest, że i wydarzenia będą potrafiły zaskoczyć. Naprawdę, Riordan napisał już tyle książek, a nadal ma sporo pomysłów. Fabuła nie jest ani trochę mniej ciekawa (czy też dziwna) niż w poprzednich tomach. Historia obfituje w niesamowite wydarzenia, jest do szpiku przesiąknięta akcją. Ciągle coś się dzieje, a gdy na chwilę zrobi się trochę spokojniej (kiedy na przykład uraczy się pewnego giganta interesującą opowieścią o swoich losach, siedząc w przytulnej chatce zbudowanej z kości, błota i smoczej skóry), wtedy oznacza to krótką ciszę przed burzą. Fabuła jest całkiem skomplikowana i wielowątkowa. Stare wątki przeplatają się z tymi nowszymi, a my jesteśmy zalewani falą nowych informacji. Mimo to dość łatwo da się zorientować we wszystkim, jeżeli uważnie czytało się poprzednie tomy. Nie było to zapewne trudne, gdyż Riordan opisuje wszystko przystępnym językiem. Ma świetny, żartobliwy styl pisania, potrafi idealnie oddać poszczególne sytuacje i po prostu pochłania czytelnika swoją opowieścią! Narracja trzecioosobowa z punktu widzenia wszystkich bohaterów również jest sporym plusem, ponieważ możemy dowiedzieć się, co się dzieje u każdego z nich, z czym się zmagają i przed jakimi trudnościami stoją.

No dobra, może potwory będą się nieustannie odradzać. Ale tak samo jest z półbogami. Pokolenia będą przemijać, a Obóz Herosów przetrwa. I Obóz Jupiter. Przetrwały, choć były rozdzielone. Teraz, jeśli Grecy i Rzymianie połączą swe siły, będą jeszcze silniejsi.
Wciąż była nadzieja.”

Na „Dom Hadesa” czekałam niecierpliwie, jak na wszystkie inne książki Riordana. Jest on niezaprzeczalnie moim ulubionym autorem i to dzięki jego tworom zaczęłam tak dużo czytać. Jak zawsze świat, który wykreował, pochłonął mnie bez reszty! Bohaterowie i ich nowe przygody po raz kolejny podbiły moje serce. Mam tylko nadzieję, że następnym razem autor pozwoli wybrać się Annabeth i Percy'emu w jakieś ładniejsze miejsce na randkę (nie będzie to raczej zbyt trudne) i że nie będzie karał biednego syna Posejdona klątwą tiku w prawym oku (bo kto w ogóle rzuca takie klątwy?!). Pozycja ta nie tylko wciąga, ale także przekazuje spory pokład wiedzy z mitologii greckiej i rzymskiej. Ukazuje świat podobny do naszego, a jednak tak różny. Autor sprawnie przemyca też poważne problemy, z którymi zmagają się młodzi ludzie. Ta powieść bawi i w pewien sposób uczy. Jest to już czwarta, przedostatnia część „Olimpijskich herosów” i z jednej strony nie mogę doczekać się ostatniego tomu, a z drugiej szkoda mi żegnać się z siedmiorgiem wspaniałych herosów i ich przyjaciółmi. Tych, którzy nie zapoznali się jeszcze z tym utworem, serdecznie do tego zachęcam. „Dom Hadesa”, jak i inne książki o herosach tego autora, są czymś, co naprawdę warto przeczytać! Polecam je osobom, które pragną, by lektura je pochłonęła, które chcą znaleźć wiele humoru i zaprzyjaźnić się z bohaterami, jak również przeczytać po prostu fascynującą historię.


Nico rozejrzał się; w oczach miał przerażenie.
- Miałem... przedziwny koszmar... o popcornie


Moja ocena 10/10


Syn Sobka”


Na końcu tej publikacji jest również zamieszczone opowiadanie autora o tytule „Syn Sobka”. Jest ono dość krótkie, ma niecałe czterdzieści stron, ale przyznam, że i tak było wspaniałe. Już od jakiegoś czasu myślałam o tym, że egipscy i greccy bogowie istnieją obok siebie, gdyż można było zauważyć takie sugestie w seriach Riordana. Ta opowieść zaś jest właśnie o spotkaniu Percy'ego i Cartera (bohatera Kronik Rodu Kane). Spotykają się oni, gdyż chcą zabić tego samego potwora, tym razem egipskiego. Wolę więcej nie zdradzać, by nie psuć nikomu radości z czytania. Napiszę jedynie, że opowiadanie to mnie pochłonęło i chciałabym, by kiedyś autor je rozwinął. Na szczęście istnieje taka szansa, na co wskazuje zakończenie (mam na to wielką nadzieję!). Bardzo się cieszę, że Wydawnictwo Galeria Książki załączyło tę historię na tyle „Domu Hadesa”, gdyż jest to niezwykle udany dodatek. Trzyma poziom innych książek Riordana, ponadto dla fanów tych serii jest po prostu obowiązkowy do przeczytania.



Tytuł: Dom Hadesa
Seria: Olimpijscy herosi
Autor: Rick Riordan
Ilość stron: 592
Wydawca: Galeria Książki
Data premiery: 2013-10-23



O autorze:

Rick Riordan to wielokrotnie nagradzany autor bestsellerowej serii dla młodzieży „Percy Jackson i bogowie olimpijscy”, „Olimpijscy herosi”, „Kroniki roku Kane” oraz serii dla dorosłych czytelników „Tres Navarre”. Przez piętnaście lat uczył języka angielskiego i historii w publicznych i prywatnych szkołach średnich w San Francisco, w Kalifornii i Teksasie. W serii książek o Percy’m Jacksonie stworzył postać dwunastoletniego chłopca z dysleksją, który odkrywa, że jest współczesnym synem greckiego boga. Riordan napisał tę powieść dzięki doświadczeniom, jakie zdobył, ucząc greckiej mitologii, oraz dzięki współpracy z uczniami, którzy chcieli uczyć się inaczej. Książka „Złodziej pioruna” zdobyła w 2005 roku tytuł New York Times Notable Book, a prawa do jej ekranizacji zakupiła wytwórnia 20th Century Fox. Obecnie Rick Riordan całkowicie poświęcił się pisaniu książek. Mieszka w San Antonio w stanie Teksas z żoną i dwoma synami.


Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Galeria Książki, za co serdecznie dziękuję ^^

http://www.galeriaksiazki.pl/

niedziela, 26 stycznia 2014

Kurier - Robert Muchamore


Oficjalnie nieletni agenci nie istnieją”


James jest już pełnoprawnym agentem CHERUBA, przeszedł szkolenie i odbył swoją pierwszą misję. Razem z innymi dzieciakami jest na wakacjach na śródziemnomorskiej wyspie - w końcu trzeba czasami odpocząć od bycia agentem. Niestety jego lenistwo kończy się szybciej niż powinno, a on niedługo potem dostaje kolejne zadanie. Tym razem to coś specjalnego, akcja wymierzona przeciwko najpotężniejszemu handlarzowi narkotyków w Europie. James ma zaprzyjaźnić się z jego synem i w ten sposób zdobyć jakieś potrzebne informacje. Z przyjaciół towarzyszą mu Kerry, Kyle i Nicole, którzy mają podobny cel. We czwórkę mają nie rzucać się w oczy, wtopić w najbliższe otoczenie przestępcy i ostatecznie go pogrążyć. Brzmi nieźle, ale to nie takie proste. Na każdym kroku spoglądają na nich narkotyki, za których spożycie wylatuje się z CHERUBA, na dodatek może nie obejść bez zagrażających życiu sytuacji. Jednak przecież cherubini odnoszą wiele sukcesów, bo dorośli nawet nie podejrzewają, że mogą szpiegować ich dzieci!

Nie można chować urazy do ludzi za każdy błąd.”

James nadal jest tym samym chłopakiem co przed szkoleniem – niewiele się zmienił poza tym, że nabył sporo pożytecznych umiejętności. Niemniej nadal lubi sobie poleniuchować, gdy ma do tego okazję, łatwo zdobywa sympatię innych, jak również pakuje się w kłopoty, zachowując swoją lekko buntowniczą naturę. Jednak nie można zapomnieć o tym, że jest też dość sprytny, zaczyna logicznie myśleć i radzić sobie w wielu sytuacjach. Szczerze ucieszyłam się, że znów miałam okazję poczytać o jego przygodach, które okazały się być bardzo ciekawe. Na dodatek były całkiem rzeczywiste, autor nie pisał o jakiś nieprawdopodobnych rzeczach i czynach młodego chłopca. Dzięki temu łatwiej było wciągnąć się w tę historię, utożsamić z bohaterem i w miarę uwierzyć to, co działo się w trakcie powieści. Był to spory plus, taki autentyzm pasuje do tej lektury i sprawia, że jeszcze bardziej przeżywa się przygody Jamesa i jego przyjaciół.

Sami bohaterowie są świetnie wykreowani i sprawiają wrażenie prawdziwych, więc bardzo łatwo jest ich polubić. Są różni, prezentują sobą odmienne zachowania i cechy charakterów. W tym tomie pojawia się też drobna nauka tolerancji. Jest pokazane, że wszyscy jesteśmy inni, jednak to nie jest nic złego. Niemniej nie na tym skupia się ta książka, mimo to wprowadzenie takiego wątku było niezłym posunięciem. W tej historii są przedstawione również pierwsze kroki nastolatków w miłości, które wydają się dość banalne, ale takie po prostu są. Także inne relacje międzyludzkie zostały porządnie ukazane, a autor pokazał, że człowiek może być dobrym, kochającym ojcem, a równocześnie przestępcą - przecież te rzeczy się wzajemnie nie wykluczają. Ogółem kreacja bohaterów i ich więzi prezentują się tak jak powinny i są całkiem autentyczne.

Najdroższy bracie, jesteś idiotą. Czasem na twój widok chce mi się rzygać. Kiedy będziesz to czytał, ja będę już na szkoleniu. Chciałabym, żebyś był na moim miejscu. PS: Wszystkiego najlepszego z okazji trzynastych urodzin. Kocham Cię”

Nie można zapominać, że jest to opowieść o młodych agentach, czyli najbardziej liczy się tutaj akcja. Pod tym względem jest lepiej niż w pierwszym tomie, który skupiał się na przedstawieniu działalności CHERUBA i przygotowaniu Jamesa do życia agenta. Tutaj już prawie na początku książki rozpoczyna się poważna misja i jest ona stopniowa opisywana. Wraz z rozwojem fabuły, tempo akcji przyspiesza, a w międzyczasie następuję parę zwrotów, pojawiają się zaskakujące wydarzenia, a sam bohater wykazuje się odwagą, jak również głupotą. Spotyka go wiele przygód, pakuje się w kłopoty, lecz nadal stara się wypełniać swoją misję, nie zapominać o swoim zadaniu i jak najlepiej się sprawdzić. Historię tę zwyczajnie pochłonęłam. Zanim się obejrzałam, dotarłam do końca. Było to też zasługą stylu pisania autora, który jest dość prosty. Nie skupia się on na wielu opisach, w końcu tutaj najważniejsza jest akcja i dzięki temu z taką łatwością oraz nieprzeciętną szybkością czyta się tę książkę. Na dodatek jest to dość lekka powieść młodzieżowa, co łatwo odczuć i co sprawia, że staje się bardziej przystępna dla nastolatków i czytelników w nieco starszym wieku.

„Kurier” jest świetną kontynuacją i nie odstępuje poziomem pierwszemu tomowi. Cała książka była bardzo ciekawa, a ja przeżywałam wszystko wraz z bohaterami i zapomniałam o rzeczywistym świecie, gdy zgłębiłam się w te opowieść. Autor pisze prosto, jednak przekazuje przy tym trochę istotnych, mimo że niezbyt odkrywczych, prawd życiowych. Jasne, ta powieść nie jest idealna, nie jest zbyt ambitna, a fabuła jest całkiem prosta, ale za to jak wciąga! Poza tym dostarcza wiele przyjemności w trakcie czytania i sprawia, że chce się sięgnąć po kolejne części tej serii. Polecam tę pozycję w szczególności młodzieży, lubiącej podobne historie, lecz nie tylko. Ci którzy szukają trochę akcji, oderwania od szarej rzeczywistości i kilku przygód z interesującymi bohaterami, również mogą sięgnąć po tę lekturę, która powinna zapewnić im trochę rozrywki.


- Możesz być moim chłopakiem pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Od dziś zmieniasz bieliznę codziennie.”


Moja ocena 8/10


Tytuł: Kurier
Seria: CHERUB
Autor: Robert Muchamore
Ilość stron: 280
Wydawca: Egmont
Data premiery: 2013-11-06



O autorze:
Urodził się 25 grudnia 1972 roku. Angielski autor serii książek dla dzieci i młodzieży - CHERUB oraz Henderson's Boys. Cykl CHERUB został wznowiony pod postacią CHERUB: Seria 2 (o podtytule "Aramov"). W Anglii jego książki wydawane są przez wydawnictwo Hodder Children's Books, w Polsce zaś przez wydawnictwo Egmont.



Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Egmont, za co serdecznie dziękuję ^^

http://www.egmont.pl/

piątek, 24 stycznia 2014

Rekrut - Robert Muchamore


Wyobraź sobie, że jesteś na pierwszym poziomie gry komputerowej. Jest trudny. Wszystko dzieje się za szybko, ale w końcu udaje Ci się go przejść. Stopniowo przechodzisz do coraz trudniejszych etapów. Pewnego dnia dla zabawy zaczynasz grę od początku. To, co kiedyś było za szybkie i za trudne, teraz wydaje się łatwe.
Na tej samej zasadzie opiera się idea szkolenia podstawowego. Będziesz wykonywać trudne zadania w warunkach skrajnego obciążenia fizycznego i psychicznego. Będziesz dokonywać wyczynów, jakie niegdyś wydawały Ci się niewykonalne. Kiedy szkolenie dobiegnie końca, Twój umysł i ciało będą zdolne do działania na wyższym poziomie.

(Ze wstępu do podręcznika szkolenia wstępnego CHERUB)


James Choke już nie raz miał kłopoty, wpadanie w tarapaty było dla niego raczej normalne, jednak zaczynało być coraz gorzej. Odkąd stał się sierotą i rozstał z siostrą, wpadł w złe towarzystwo, został przyłapany na próbie kradzieży i złożył wizytę na policji. Powoli się staczał. Na szczęście jego życie zmieniło się, gdy zaproponowano mu, by stał się częścią elitarnej jednostki nastoletnich szpiegów, kryjących się pod kryptonimem CHERUB. Naturalnie nic nie było proste, a chłopak musiał najpierw przejść próby, sprawdzające czy się nadaje, a następnie przeżyć sto najgorszych dni swojego życia, czyli szkolenie podstawowe. Jeśli dałby radę, to wiele rzeczy, dotychczas dla niego niewykonalnych, stałoby się zwyczajną błahostką. Musiał nabyć wiele umiejętności, bo dla CHERUBA trzeba podejmować się misji, do których nie nadają się dorośli. Trzeba być sprawnym, sprytnym i mieć wiele zdolności. Trzeba być dzieckiem od dziesięciu do siedemnastu lat... A najważniejsze jest to, że oficjalnie trzeba przestać istnieć, bo przecież nieletni agenci nie istnieją!

- Dlaczego ja?
- Bo jesteś inteligentny, sprawny fizycznie i masz apetyt na kłopoty.
- To zaleta? - zdziwił się James.
- Potrzebujemy dzieci, które lubią dreszczyk emocji. Cechy, jakie zwykle przysparzają problemów, u nas są mile widziane.”

Sam pomysł na książkę jest całkiem ciekawy. Agenci, będący jeszcze dziećmi, którzy przechodzą szkolenia i są wysyłani na akcje... tak, to by się mogło sprawdzić. W końcu kto podejrzewa tak młodych ludzi - zazwyczaj właśnie nie ufa się dorosłym, u których zawsze wietrzy się jakiś podstęp. Ponadto przestępcy też mają swoje dzieci, a gdy te przyprowadzają kolegów do domu, czemu mają stawać się podejrzliwi. Nie mają ku temu powodów i dlatego właśnie agencja CHERUBA tak dobrze się sprawdza. Do tego dochodzi jeszcze odpowiednie przeszkolenie, szczególnie podstawowe, przez które niektórzy byliby gotowi uciec od wszelkich luksusów i zapewnień dobrej przygody czy przyszłości. Ci, którzy je przetrwają, są gotowi stawiać czoła prawdziwym zadaniom. Naturalnie, sam pomysł na powieść to nie wszystko. Realizacja jest tu niezwykle ważna, jednak nie ma się czym w tym przypadku przejmować, gdyż książka jest naprawdę dobra i nie mam co żałować, że po nią sięgnęłam.

Bohaterowie po prostu zjednali sobie moje serce. Na pierwszy plan wysuwa się James, chłopak, któremu nieobce są wszelkie kłopoty, którego matka była przestępczynią, a ojczym pijakiem, a który to wyszedł na prostą, choć można powiedzieć, że zrobił nawet więcej. Jest to dwunastolatek nieidealny: nie umie pływać, ma trochę sadełka na brzuszku, niekiedy podejmuje złe decyzje i zachowuje się odpowiednio do swojego wieku. Właśnie to bardzo podobało mi się w tej powieści - postacie, mimo że nie były zbyt dziecinne, to nie były też kreowane na wielkich dorosłych agentów, którzy potrafią zawsze zachować zimną krew, radzą sobie ze wszystkim i nie okazują słabości. Łatwo było też ich dzięki temu polubić. Od samego początku zapałałam sympatią do głównego bohatera, a już niedługo później większe grono postaci stało się bliskie memu sercu. Szczególnie przypadł mi do gustu Bruce, będący świetnym karateką, śpiącym z pluszowym misiem chłopcem o ciekawym charakterze i czasami zastanawiających zachowaniach.

- Wiesz, co by mi się przydało? - zapytał Bruce. - Trochę wizytówek z napisem „Dokopał ci Bruce Norris”. Wtykałbym je w gęby ludziom, których załatwiłem, na wypadek gdyby mnie nie pamiętali, kiedy odzyskają przytomność.
Kyle roześmiał się.
- Wiesz, co by ci się przydało, Bruce? Wizyta u dobrego psychiatry.”

Jako że jest to historia o szpiegach, to nie zabraknie tutaj wielu wydarzeń, zwrotów akcji i chwil napięcia. Niemniej bohater pozostaje dość młody, więc to wszystko zdaje się odbywać na trochę mniejszą skalę. Mimo to akcja toczy się bardzo szybko i sprawia, że czytelnik pochłania tę książkę. Dużą część tej pozycji zajmują szkolenie i treningi, a dopiero później pojawia się jakaś misja. Nie jest to jednak w żadnym wypadku wadą, gdyż wszystko jest bardzo ciekawe, a samo szkolenie podstawowe, wprowadzając nas coraz bardziej do świata przedstawionego tej powieści, nie tylko mnie pochłonęło, ale również z pewnością zostanie przeze mnie zapamiętane. Ogółem całą tę historię czyta się sprawnie, bez żadnych problemów, gdyż autor ma lekkie pióro i potrafi wciągnąć odbiorcę do swojej opowieści. Nie można też zapomnieć o tym, że jego świat nie jest czarno-biały i nawet sam James zastanawia się nad moralnością niektórych działań CHERUBA.

Przyznam, że byłam zaciekawiona książkami z tej serii, odkąd pewien znajomy mi je polecił. Zastanawiałam się, czy mi się spodobają i co w nich zastanę... Pierwszy tom przerósł moje oczekiwania, całkowicie mnie pochłonął i nie umiałam się od niego oderwać! Wciągnęłam się w historię Jamesa, czytałam o jego przygodach, będąc zaangażowana emocjonalnie, jakby to wszystko naprawdę rozgrywało się przed moimi oczami. Muszę powiedzieć, że od dawna żadna powieść nie trafiła do mnie tak jak ta. Może nie jest ona idealna, jest napisana prostym językiem i nie należy do wielkich dzieł, jednak przypomina mi o tym, dlaczego zaczęłam czytać, a mianowicie dla płynącej z tego radości. Ta pozycja dostarczyła mi jej wiele i niezwykle się cieszę, że po nią sięgnęłam. Na dodatek utwierdzam się w przekonaniu, że muszę przeczytać także kolejne części. Serdecznie polecam tę książkę osobom, szukającym przygód, odprężającej i całkowicie wciągającej lektury, którą można przeczytać w dość krótkim czasie.


- Poszukiwaliśmy informacji o pewnym człowieku sprzedającym broń terrorystom. Broń, która mogła zabić setki ludzi. Dwie stracone posady to chyba niezbyt wygórowana cena.
- I to samo ze straszeniem Cathy, tak? Chodzi o życie wielu ludzi.
- Jak to się mówi, James, żeby zjeść jajko, trzeba rozbić skorupkę.”


Moja ocena 8/10


Tytuł: Rekrut
Seria: CHERUB
Autor: Robert Muchamore
Ilość stron: 320
Wydawca: Egmont
Data premiery: 2013-11-06


O autorze:
Urodził się 25 grudnia 1972 roku. Angielski autor serii książek dla dzieci i młodzieży - CHERUB oraz Henderson's Boys. Cykl CHERUB został wznowiony pod postacią CHERUB: Seria 2 (o podtytule "Aramov"). W Anglii jego książki wydawane są przez wydawnictwo Hodder Children's Books, w Polsce zaś przez wydawnictwo Egmont.



Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Egmont, za co serdecznie dziękuję ^^

http://www.egmont.pl/

środa, 15 stycznia 2014

Mechaniczna księżniczka - Cassandra Clare



- Każde serce ma swoją melodię. A ty znasz moją.”


Mortmain jest coraz bliższy wypełnienia swojej zemsty na Nocnych Łowcach. Planuje, dzięki swym bezlitosnym mechanicznym maszynom, zniszczyć ich, jednak ciągle brakuje mu jeszcze jednego potrzebnego elementu, czyli oczywiście, Tessy Gray. Mężczyzna nie ma skrupułów i jest zaślepiony żądzą wypełnienia swojego planu. Przysparza wszystkim wielu kłopotów, mimo to ostatecznie wszystko i tak kręci się wokół zmiennokształtnej dziewczyny, będącej jego celem. Musi ona wybrać, czy oddać się w jego ręce (by ratować narzeczonego, chociaż ten nigdy by jej tego nie wybaczył), czy też zostać i walczyć. Ostatecznie może niestety być pozbawiona tego wyboru. Niemniej nie to najbardziej zajmuje jej myśli, gdyż jej serce nadal jest niepewne. Dziewczyna mimo że ma wyjść za Jema, nadal coś czuje do Willa, którego ciągle rani. Obaj chłopcy są jej oddani i kochają ją bezgranicznie, są gotowi oddać za nią życie. W końcu nadchodzi czas ostatecznego rozstrzygnięcia losów tej trójki i nie tylko ich, ponieważ to wszyscy Nocni Łowcy są w wielkim niebezpieczeństwie.

Czy potrafiłby taką tworzyć, gdyby był sam? Każdy potrzebuje lustra, żeby zobaczyć w nim swoje lepsze ja. Takim lustrem są oczy tych, którzy nas kochają. A czasami najpiękniejsze jest to, co krótkotrwałe. ”

Przyznam, że na „Mechaniczną księżniczkę” czekałam z niecierpliwością. Jak wielu innych fanów, gdy tylko dorwałam tę powieść, musiałam zacząć ją czytać i trudno było mi się od niej oderwać. Czytałam ją z zapartym tchem, wciągnięta do świata stworzonego przez autorkę już od pierwszych stron, przeżywałam wszystko, co miało miejsce na stronicach tej książki. No właśnie, to o czym nie można nie wspomnieć, to emocje, które wzbudza Cassandra Clare w czytelniku. Już dawno nie miałam okazji tak zaangażować w losy bohaterów i tak bardzo się nimi przejmować. Stali się oni dla mnie równie rzeczywiści, jak prawdziwi ludzie, postrzegałam ich jako moich znajomych, przyjaciół, których nie chciałam utracić, a których wraz z tym wieńczącym trylogię tomem, byłam zmuszona pożegnać. Mimo nieuchronnego końca nie mogłam jednak zwolnić, musiałam pochłonąć całą tę historię w zastraszającym tempie i odczuwać przy tym smutek, radość, podniecenie, żal czy zaskoczenie. Cieszyłam się jak głupia, gdy coś poszło po mojej myśli, kiedy miało miejsce coś, co bezbrzeżnie mnie zadowoliło. Miałam też ochotę rzucić tą pozycją, gdy zamysł autorki nie spodobał mi się, a wszystko przez to jak bardzo się w tej opowieści zatraciłam. Śmiech czy nawet łzy, to coś, co może pojawić się przy tej lekturze i jest prawdopodobnie nieuchronne, gdyż autorka stworzyła niesamowitą historię.

Wielką zaletą tej powieści są właśnie bohaterowie, których Clare naprawdę świetnie wykreowała! Są to osoby, które trudno zapomnieć i za którymi autentycznie się tęskni, mimo że to jedynie fikcyjne postacie. Sama Tessa jest bardzo rzeczywista. Miała swoje wady, niekiedy nawet irytowała mnie swoją postawą wobec miłości obu parabati, jednak mimo to ją polubiłam. Jej narzeczony, Jem, był miły i troskliwy, na dodatek mimo śmiertelnej choroby, starał się być pogodny i myślał o przyjaciołach. Nie można też zapomnieć o Willu, wspaniałym Willu! Jego po prostu pokochałam! Jego sarkastyczny humor i troska, idąca z tym w parze, są niezastąpione. Nieraz usłyszy się, że jest on podobny do Jace'a, pojawiającego się w DA, jednak skoro to on jest przodkiem, to Jace powinien być podobny do niego. Na razie pozostaję przy tym przekonaniu, gdyż Willa polubiłam znacznie bardziej. Reszta bohaterów jest całkiem barwna, jak lekko zwariowany Henry, który jednak jest świetnym naukowcem i inni mieszkańcy instytutu... zresztą nie tylko Nocni Łowcy mogą pochwalić się niezłymi charakterkami, ponieważ Magnus Bane, czarownik, zjednał sobie serca czytelników, w tym moje. Niestety postacie, które tak łatwo pokochać, czasami są aż nazbyt idealne. Oczywiście, mają wady, ale mimo to wydają się zbyt wspaniałe (tylko w niektórych przypadkach). Na dodatek nietrudno się domyślić, jaką odegrają rolę dla tej historii. Jeszcze jednym zarzutem może być wcześniej wspomniane podobieństwo do bohaterów „Darów anioła”, niemniej to może być wytłumaczone pokrewieństwem.

- Nie. Nie chcę, żebyś był uprzejmy! Chcę żebyś był Willem! Nie pokazuj mi pereł architektury, jakbyś był przewodnikiem Beadekera, tylko mów rzeczy straszne, szalone, śmieszne, układaj piosenki, bądź... - (...) – sobą. Bo inaczej zdzielę cię parasolką.”

Co do fabuły tej powieści, jest ona zwyczajnie świetna. Autorka zasypuje nas ciekawymi wydarzeniami, w książce sporo się dzieje i wiele wyjaśnia. To już ostatni tom trylogii, więc w końcu nadchodzi czas na ostateczne rozstrzygnięcie, na plan Mortmaina i na wybory Tessy. Czytelnik czyta o tym wszystkim z oddaniem, zastanawiając się, co się zaraz wydarzy. Przyznam, że nieraz może również zostać zaskoczony, nawet zszokowany. Pani Clare opisała wszystko tak, że była w stanie pochłonąć całkowicie odbiorcę i nie pozwolić mu się oderwać od lektury, wciągając w świetnie wykreowany świat, przedstawiając urokliwych bohaterów i oczarowując swoimi opisami. Książka jest lekka w odbiorze, jednak jest też dość dokładnie napisana, nie zabraknie ciekawych opisów, dzięki czemu autorka idealnie zarysowuje zaistniałe sytuacje i zaciekawia nimi. Jej styl pisania jest po prostu świetny i powinien być pozytywnie odebrany przez każdego!

„Mechaniczna księżniczka” jest książką, którą po prostu pochłonęłam i od której nie mogłam się oderwać! Ponadto przeżywałam tę lekturę, zachwycałam się nawet niechęcią Willa do kaczek (ten kto czytał pewnie zrozumie), jak również nieźle się zdziwiłam na brata Zachariasza. Jestem także zadowolona z tego, jak wszystko się potoczyło oraz z wyjaśnień, które zaserwowała nam autorka. Jestem też zachwycona niektórymi scenami, które wprowadziła i które naprawdę czytałam z niesamowitą radością. Jedynie nie jestem pewna, co powinnam sądzić o zakończeniu. W jego świetne główna bohaterka straciła w moich oczach, na dodatek nie za bardzo mnie ono usatysfakcjonowało. Gdyby nie było epilogu, prawdopodobnie skakałabym z radości, niemniej pojawił się on i zmienił moje zapatrywanie na poprzednie rozdziały. Mimo to nie umniejsza to radości płynącej z lektury, która wydała mi się być najlepszym tomem tej trylogii, oczarowując mnie równie mocno co „Dary anioła”. Dla osób znających (i lubiących/uwielbiających/kochających) przed chwilą wspomnianą serię, jest to pozycja stanowczo obowiązkowa! Zaś Ci, którzy wcześniej nie zapoznali się z twórczością Cassandry Clare, z pewnością powinni to zmienić!


- Pan Rochester nigdy nie zalecał się do Jane Eyre – przypomniała Tessa.
- Tylko ubrał się jak kobieta i przeraził biedną dziewczynę na śmierć. Tego byś chciała?
- Byłbyś bardzo brzydką kobietą.
- Wcale nie. Byłbym oszałamiający.”


Moja ocena 9,5/10


Tytuł: Mechaniczna księżniczka
Seria: Diabelskie maszyny
Autor: Cassandra Clare
Ilość stron: 544
Wydawca: MAG
Data premiery: 2013-11-20



O autorce:
Cassandra Clare zaczęła pisać „Miasto Kości” w 2004 roku, zainspirowana miejskim krajobrazem Manhattanu i Nowego Jorku, jej ulubionego miasta. Od 2006 roku w pełni poświęciła się pisaniu książek. Pierwszym wydanym w druku dziełem amerykańskiej pisarki było opowiadanie „Poradnik dla dziewcząt, jak pokonać Mrocznego Pana”, które znalazło się w antologii humorystycznych opowiadań fantasy. Cassandra Clare nienawidzi pisać w domu, ponieważ rozpraszają ją telewizyjne reality show oraz jej dwa koty. Najchętniej pisze w kawiarniach i restauracjach. Lubi pracować w towarzystwie przyjaciół, którzy pilnują, by dotrzymała terminów.



Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Mag, za co serdecznie dziękuję ^^

http://mag.com.pl/



LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...