Zapraszam do lektury fragmentu z książki, która ukaże się już 9 października! Recenzja na blogu ukaże się do końca tego tygodnia ^^
„Szukając
Alaski”
fragment
(...)
–
A
ciebie nazwiemy… hmmm. Klucha.
–
Hę?
–
Klucha
– powtórzył
Pułkownik.
– Bo jesteś
chudy.
To się
nazywa
ironia, Klucha. Słyszałeś
kiedyś
o
czymś
takim?
A teraz chodźmy
po papierosy i zacznijmy ten rok jak należy.
Wyszedł
z
pokoju, znowu przyjmując
za rzecz oczywistą,
że
udam się
za
nim, co tym razem zrobiłem.
Na szczęście
zbliżał
się
już
wieczór.
Przeszliśmy
pięć
pokoi
dalej, do pokoju 48. Na drzwiach była
przyklejona kartka. Napisano na niej niebieskim markerem: „Alaska
ma jedynkę!”.
Pułkownik
wyjaśnił
mi,
że
1. to jest pokój Alaski, że
2. ma jedynkę,
bo dziewczyna, która miała
być
jej
współlokatorką,
pod koniec zeszłego
roku została
wyrzucona ze szkoły,
i że
3. Alaska ma fajki, chociaż
Pułkownik
nie raczył
zapytać,
czy 4. palę,
na co odpowiedź
brzmi:
5. nie.
Zapukał
raz,
głośno.
Zza zamkniętych
drzwi dobiegł
wrzask:
–
Boże,
właź,
niziołku,
mam dla ciebie czaderską
historię!
Weszliśmy.
Odwróciłem
się,
by zamknąć
za
sobą
drzwi,
a Pułkownik
potrząsnął
głową
i
powiedział:
–
Po
siódmej musisz zostawiać
otwarte
drzwi, jeśli
jesteś
w
pokoju dziewczyny – ale ledwo go dosłyszałem,
bo oto najgorętsza
dziewczyna w historii ludzkości
stała
przede mną
w
obciętych
dżinsach
i brzoskwiniowym topie. Mówiła
równocześnie
z Pułkownikiem,
głośno
i szybko.
–
No
więc
pierwszego dnia lata jestem w wielkim starym Vine Station z tym
chłopakiem
Justinem. Oglądamy
telewizję
na
kanapie u niego w domu – a jak już
pamiętasz,
chodzę
z
Jakiem; w zasadzie wciąż
z
nim chodzę,
to chyba cud, ale Justin to mój przyjaciel z dzieciństwa
– więc
oglądamy
telewizję
i
gadamy normalnie o egzaminach albo o czymś
takim,
a tu Justin obejmuje mnie ramieniem i myślę
sobie:
„Och, takie to przyjemne, jesteśmy
przyjaciółmi
już
od
dawna i tak mi z nim dobrze”, i sobie gawędzimy,
jestem właśnie
w środku
zdania o analogiach albo czymś
takim,
a on jak drapieżny
ptak łapie
mnie za cycek i traktuje go jak klakson. Po prostu nim trąbi.
Piiiip. Stanowczo-zbyt-mocne, dwu-, trzysekundowe PIIIIP. Moja
pierwsza myśl,
to „Okej, jak oderwać
to
łapsko
od mojego cycka, zanim zostawi trwałe
ślady?”.
Moja druga myśl,
„Boże,
nie mogę
się
doczekać,
aż
powiem
o tym Takumiemu i Pułkownikowi”.
Pułkownik
chichotał.
A ja gapiłem
się
na
nią,
ogłuszony
częściowo
siłą
emanującą
z
tej drobnej (ale, Boże,
jakże
kształtnej)
dziewczyny, a częściowo
gigantycznymi stertami książek,
ułożonych
wzdłuż
ścian.
Zbiory jej biblioteczki wypełniały
regały,
a nawet przelewały
się
poza
nie, tworząc
sięgające
do pasa stosy książek,
które piętrzyły
się
w
różnych
miejscach pod ścianami.
„Gdyby przewrócił
się
chociaż
jeden
z nich”, pomyślałem
sobie, „wskutek efektu domina nasza trójka zostałaby
pochłonięta
przez powódź
literatury”.
–
Kto
to jest ten facet, który nie śmieje
się
z
mojej przekomicznej historii? – zapytała.
–
No
tak. Alaska, to jest Klucha. Klucha zapamiętuje
ostatnie słowa
różnych
ludzi. Klucha, to jest Alaska, której pierś
została
użyta
jako klakson.
Podeszła
do mnie z wyciągniętą
ręką,
ale w ostatnim momencie błyskawicznie
schyliła
się
i
pociągnęła
w dół
moje
szorty.
–
To
są
największe
krótkie spodnie w stanie Alabama!
–
Lubię
workowate
spodnie – powiedziałem
lekko urażony
i podciągnąłem
je w górę.
Na Florydzie to był
ostatni
krzyk mody.
–
Jak
dotąd
podczas naszego krótkiego związku,
Klucha, widywałem
twoje chude nóżki
zdecydowanie za często
– stwierdził
Pułkownik
z udawaną
powagą.
– Alaska, sprzedaj nam parę
fajek.
– I wtedy, w jakiś
trudny
do wytłumaczenia
sposób, Pułkownik
namówił
mnie,
abym zapłacił
pięć
baksów
za paczkę
Marlboro
Light, których nie miałem
najmniejszego zamiaru palić.
Zaprosił
Alaskę,
aby się
przyłączyła,
ale ona powiedziała:
–
Muszę
poszukać
Takumiego
i powiedzieć
mu
o PIIIIP.
Następnie
zwróciła
się
do
mnie:
–
Widziałeś
go?
Nie
miałem
pojęcia,
czy go widziałem,
ponieważ
nie
miałem
pojęcia,
kto to. Dlatego tylko pokręciłem
głową.
–
Oki.
To do zo za parę
minut
nad jeziorem. – Pułkownik
skinął
głową.
(...)
Przełożyła
Anna Sak
Jak widzę to ten fragment pojawia się na wielu blogach. Napiszę więc tak jak wcześniej: spodobał mi się i zachęcił mnie do kupienia tego tomu.
OdpowiedzUsuń"Gwiazd naszych wina" to książka, która przypadła mi do gustu, ale nie zachwyciła tak, jak stało się to w przypadku większości blogerów. Niemniej mam ochotę na inne powieści Greena, zarówno "Papierowe miasta", jak i "Szukając Alaski".
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze nic z twórczości Greena, ale tak mnie zaciekawił ten fragment, że z pewnością w końcu sięgnę po którąś jego książkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://our-kingdom-of-books.blogspot.com/
Jeszcze nie przeczytałam "Papierowych miast" Greena, ale nie mam wątpliwości, że ta książka będzie świetna. :)
OdpowiedzUsuńMuszę przeczytać! :)
OdpowiedzUsuńGreen przede mną, a ta premiera będzie dobrą okazją do nadrobienia zaległości. :)
OdpowiedzUsuńCel: posiadać wszystkie dzieła Greena :)
OdpowiedzUsuń