Premiera 9 października!
„Gdyby ludzie byli
deszczem, to ja byłbym mżawką, a ona huraganową ulewą.”
Miles Halter jest
zwyczajnym nastolatkiem, trzyma się na uboczu i uważa swoje życie
za niezwykle nudne. Jednak to zaczyna się powoli zmieniać, gdy
trafia do szkoły z internatem Culver Creek. Jest to całkiem
normalna placówka, niemniej to tam spotyka nowych znajomych, jak
również swoją nową miłość. Alaska, bo tak jej na imię, to
energiczna, piękna, seksowna i zabawna dziewczyna, którą wszyscy
lubią. Fascynuje ona chłopaka w takim stopniu, że ma on nareszcie
coraz większą nadzieję na odnalezienie Wielkiego Być Może,
czegoś intensywnego, prawdziwego doświadczenia życia. Od tego
momentu wszystko się zmienia. Najpierw poznaje Pułkownika, z którym
dzieli pokój, a który to nadaje mu przezwisko Klucha, mimo że
chłopak jest szczupły i wysoki. Poprzez Chipa wchodzi do grupy
ludzi, z którymi zaczyna spędzać dużo czasu i z którymi pakuje
się praktycznie we wszystkie kłopoty. Dzięki temu będzie mógł z
pewnością zapisać się na kartach historii swojej nowej szkoły,
gdyż łamanie regulaminu zaczyna przychodzić mu z coraz większą
łatwością. Jednak zwykłe wybryki to nie wszystko, chłopak będzie
musiał zmierzyć się z prawdziwym życiem i problemami, którymi
wcześniej nie zawracał sobie głowy.
„- Spędzasz całe
swoje życie w labiryncie, zastanawiając się, jak któregoś dnia z
niego uciekniesz i jakie niesamowite to będzie uczucie, wmawiasz
sobie, że przyszłość pomaga ci przetrwać, ale nigdy tego nie
zrobisz. Wykorzystujesz przyszłość, żeby uciec od
teraźniejszości.”
Mimo że początkowo może
wydawać się, iż jest to zwykła lekka opowieść o życiu szkolnym
zbuntowanych nastolatków, to okazuje się być inaczej bardzo
szybko. Ta historia jest bardzo rzeczywista, opisuje normalne
wydarzenia, które mogłyby spotkać każdego z nas, niemniej wraz z
nimi znajdujemy wiele prawd życiowych i problemów, na które łatwo
się natknąć, a którym nie zawsze poświęca się wiele uwagi,
ponieważ tak jest zwyczajnie łatwiej. Ta debiutancka powieść
Johna Greena skłania do zastanowienia nad różnymi ważnymi i
niekoniecznie prostymi kwestiami. Co rusz pokazuje nowe problemy, z
którymi zmierzają się nie tylko młodzi ludzie, czyli nasi
bohaterowie, ale każdy człowiek, który napotyka na swej drodze
niejedną trudność. Te zmagania bohaterów z codziennością, te
plątanie się po labiryncie cierpienia, z którego mimo że jest
prosta droga, to nadal się w nim tkwi, bo to jest właśnie ten
dobry wybór oraz zmagania z przeszłością, decyzjami,
przyszłością, stratą i niewiedzą, która może nas pogrążyć,
to coś, co w tej książce wychodzi na wierzch. To wszystko jest
czymś do zaoferowania czytelnikowi, który szuka trochę
ambitniejszej powieści, w której ukryte są prawdy życiowe w
poszczególnych cytatach, fragmentach tekstu.
„Nie mogą znieść
myśli, że po śmierci czeka nas tylko wielkie czarne nic, nie mogą
znieść myśli, że ich ukochani bliscy mogą tak po prostu przestać
istnieć, i nie potrafią nawet w y o b r a z i ć sobie, że sami
mogliby przestać istnieć. W końcu uznałem, że ludzie wierzą w
życie pozagrobowe, ponieważ niewiara w nie byłaby nie do
zniesienia.”
Warto przyjrzeć się też
bohaterom powieści. Ich kreacji nie da się wiele zarzucić, gdyż
każdy z nich pokazuje sobą wiele indywidualnych cech i jest
niezwykle rzeczywisty. O tych postaciach łatwo myśleć jako o
osobach, a nie tylko bohaterkach literackich, zwłaszcza że każdy z
nas mógłby znaleźć się na ich miejscu. Miles był outsiderem,
który lubił zapamiętywać ostatnie słowa znanych ludzi, jednak to
można było zauważyć na pierwszy rzut oka. Autor skupia się na
indywidualnościach bohaterów, wyraziście przedstawia ich
charaktery. Tytułowa postać zaś posiada chyba aż nazbyt wiele
różnych, niezwykle wyrazistych cech. Mimo zafascynowania Milesa jej
osobą i tego, jaka ona miała być wspaniała w jego mniemaniu, nie
potrafiłam się do niej przekonać, zwyczajnie mnie denerwowała
swoimi zachowaniami i niekiedy ogólnym sposobem bycia. Niemniej
jednak poza tym sama kreacja bohaterów stoi na wysokim poziomie, a
czytelnik ma wrażenie, że poznaje prawdziwych ludzi, z którymi
mógłby po lekturze porozmawiać. Takie złudzenie sprawia, że
książkę odbiera się bardziej osobiście i czyta się ją z
większym zainteresowaniem i zaangażowaniem.
„Uśmiechnęła się,
rozradowana jak dzieciak w ranek Bożego Narodzenia, i
rzekła:
-Wszyscy palicie dla przyjemności, ja palę po to, by umrzeć.”
-Wszyscy palicie dla przyjemności, ja palę po to, by umrzeć.”
Sama fabuła także jest
całkiem interesująca. Niestety sam początek niezbyt mnie
zainteresował i czytałam go tak po prostu, by czytać, nic przy tym
nie odczuwając. Dopiero po jakimś czasie wciągnęłam się w tą
opowieść. Sądzę, że to przez to, iż pierwsze rozdziały były
aż nazbyt zwyczajne, niewiele się też wtedy ciekawego działo, a
interesujące myśli i bolesne prawdy zaczęły towarzyszyć
bohaterom już później. Niemniej jednak w spokojnym przeczytaniu
tego słabszego początku pomogło mi to, że książka ta jest
podzielona na dwie części: „przed” oraz „po”, co od
początku wskazuje na jakieś wydarzenie, które zmieni wszystko w
życiu bohaterów. Właśnie tak się dzieje, nie obchodzi się bez
dramatyzmu, natomiast muszę przyznać, że taki podział okazał się
być dobrym rozwiązaniem. W pierwszej części czytelnik, chcąc
dowiedzieć się, cóż takiego ma się wydarzyć, czyta dalej z
zainteresowaniem, natomiast, gdy już przejdzie do fragmentu „po”...
tam już nie musi na nic czekać, jest jedynie pochłaniany przez
przemyślenia bohaterów, ich życie i to jak sobie radzą. Ich
problemy i nasze problemy, które nie są niczym nadzwyczajnym, ale
na które nie chcemy patrzeć, uderzają w nas ze sporą siłą. Było
to coś, co z pewnością sprawiło, iż lektura mogła zostać
odebrana przez czytelnika nie tylko emocjonalnie.
„- Po tym wszystkim
ciągle wydaje mi się, że jedyne wyjście to proste i szybkie
wyjście – ale wybieram labirynt. Labirynt jest do bani, ale i tak
go wybieram.”
Książka „Szukając
Alaski” w pewnym stopniu mnie zawiodła, a w pewnym pozytywnie
zaskoczyła. Zawiódł mnie sam początek i to, że nie przyszło mi
tak łatwo wstąpienie w świat przedstawiany w powieści. Natomiast
pozytywne było to, że szybko minęło podobne wrażenie oraz że
książka potrafiła wzbudzić we mnie emocje i skłonić do
refleksji. Przyznam, iż w trakcie lektury odkładałam książkę,
by pomyśleć nad jakimś jej fragmentem czy też przemyśleniami
głównego bohatera i uważam to za bardzo miłe doświadczenie,
nieczęsto spotykane przy współczesnej literaturze młodzieżowej, z którą miałam dotychczas do czynienia. Wielkim plusem
jest również to, że Green wszystko opisuje dopasowanym do postaci
językiem, jak zawsze przejawia humor, który przeplata się z
trudnymi tematami, jak również ze zwykłego życia tworzy
niesamowitą historię. Właśnie to w jego książkach jest
zachęcające i sprawia, że chce się po nie sięgać. Po wspaniałych
„Gwiazd naszych wina” i świetnych „Papierowych miastach” musiałam przeczytać i tę pozycję, czego zupełnie nie żałuję. Co więcej, zachęcam do zapoznania się z twórczością tego autora,
gdyż naprawdę warto poświęcić czas jego opowieściom.
„A więc to właśnie jest pytanie, z jakim pozostawiam was na koniec: Jakie macie powody, by nie tracić nadziei?”
Moja ocena 7,5/10
Tytuł:
Szukając Alaski
Autor:
John Green
Ilość
stron: 320
Wydawca:
Bukowy las
Data
premiery: 2013-10-09
O autorze:
John Green jest pisarzem
amerykańskim, autorem bestsellerów z listy „New York Timesa”.
Debiutował znakomitą powieścią Szukając Alaski, porównywaną z
Buszującym w zbożu J. D. Salingera, opublikował następnie kilka
powieści (m.in. Papierowe miasta), z których ostatnia – Gwiazd
naszych wina – przyniosła mu ogromną poczytność i światową
sławę. Jest laureatem licznych nagród literackich, m.in.: The
Printz Medal, Printz Honor i Edgar Award. Mieszka z żoną i synem w
Indianapolis. Wraz z bratem Hankiem prowadzi Vlogbrothers, jeden z
najpopularniejszych projektów wideo w sieci.
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa
Bukowy Las, za co serdecznie dziękuję ^^
Zapowiada się bardzo ciekawie ;) Z pewnością zapoluję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Bardzo ciekawy tekst o interesującej książce. Czytałam tylko jedną powieść autorka i bardzo mi się spodobała. Mam nadzieję, że i ta taka jest, bo zamierzam sięgnąć. W końcu kolejny raz czytam same pozytywne recenzje. Skoro na poprzedniej się nie zawiodłam to i na tej nie powinnam.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony mnie ciekawi, bo chciałabym Greenowi dać jeszcze jedną szansę, ale z drugiej pamiętam, jak zawiodłam się na "Gwiazd naszych wina" i sama już nie wiem.
OdpowiedzUsuńCo tu dużo mówić... Recenzja jeszcze bardziej skłoniła mnie do przeczytania tej książki i chyba kiedyś muszę dać szansę Greenowi. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i przepraszam, że jeszcze Ci nie odpisałam, ale kiedyś na pewno to zrobię! :)
http://our-kingdom-of-books.blogspot.com/
to się cieszę :)
Usuńi spoko, spoko, dobrze jak w ogóle odpiszesz xd
czytałam dwie pierwsze (w Polsce) książki Greena, z czego "Papierowe miasta" pokochałam całym sercem. nie mogę się doczekać kiedy sięgnę i po "Szukając Alaski" :)
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać aż sięgnę po tą książkę :D Po recenzji widzę że zapowiada się ciekawie :D
OdpowiedzUsuńhttp://layshasky.wordpress.com/ - Zapraszam
Nie mam wątpliwości co do tego, że książki Greena zasługują na uwagę, a nie miałam okazji ich nawet przeczytać... Cały czas poluję na dwie pierwsze książki, a tu już kolejna..
OdpowiedzUsuńWłaśnie od tej książki mam zamiar zacząć przygodę z tym autorem. Mam nadzieję, że mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuń