„- Ale to życie
Psa, Cooper. Szukamy, aresztujemy, zamykamy w klatkach. Czasami
powoli, krok po kroku. - Omal nie umknęło mi to, co dodała na
koniec: - A czasami tracimy więcej, niż złapiemy, do licha.”
Rebecca Cooper to
szesnastolatka, która urodziła się w najbiedniejszej części
miasta, a w końcu wstąpiła do legendarnej Gwardii Starościńskiej,
strzegącej prawa i porządku. Trafiła tam pod opiekę najlepszych z
najlepszych – Tunstalla i Goodwin, którzy nie byli zachwyceni
perspektywą niańczenia niedoświadczonego Szczenięcia. Na
szczęście okazało się, że Becca jest odważna i zdolna. Ponadto
mimo swej nieśmiałości skrywa także pewien sekret, który może
być przydatny na służbie. Dziewczyna w trakcie pełnienia straży
w Niższym Mieście zaczyna wpadać na trop wielu morderstw. Ginący
i znikający stamtąd ludzie to jednak nic nowego i mimo że
dziewczyna wie, że tym razem dzieje się coś podejrzanego, niewiele
może zrobić. Nikt jej na pewno nie uwierzy na słowo, a skoro
ubodzy mieszkańcy slumsów ciągle znikają, to po co ktoś miałby
sobie tym zawracać głowę. Aczkolwiek najwyraźniej warto co jakiś
czas o tym pomyśleć, bo wychodzi z tego grubsza sprawa, która ma
też związek z pojawieniem się pogłosek o Wężu Cienia, będącego
wcześniej jedynie potworem z bajek, służącym do przestrzegania
dzieci. Becca musi zrozumieć, że bycie Psem nie jest łatwe, nie
zawsze wszystko się udaje i nie wszystkich da się uratować. Mimo
to chce rozwiązać tę zagadkę i szuka pomocy nie tylko u
Wieczornej Straży, ale także u przestępców. Jej niekonwencjonalne
metody mogą przynieść jej wiele kłopotów, ale również
skuteczność i sławę.
„-To jest Drapek - wyjaśnił Tunstall.
Wziął sobie krzesło.
-Będzie pierwszym kotem zarabiającym, jako Pies….”
Becca jest silną,
odważną dziewczyną, która już od dawna wiedziała, że chce
zostać Psem (gwardzistą). Jest niezwykle nieśmiała, nie lubi
występować przed ludźmi, jednakże nie przeszkadza jej to w pracy.
Mimo swej siły charakteru, skrywanej tajemnicy oraz sporych
zdolności ta bohaterka wydała mi się najmniej interesująca, gdyż
autorka ukazuje nam zbiór bardzo ciekawych postaci. Na początek nie
można nie wspomnieć o Drapku, kocie Becci. Nawet nie znając jego
sekretu, dwójka gwardzistów zaczęła go szanować i mówić do
niego żartobliwie „Panie Drapku”. Ten osobliwy kociak potrafi
pomóc w trakcie akcji, porozumiewać się ze swoją właścicielką
i dawać rozmruczane prezenty, by nie być zbyt długo tarmoszonym.
Jest uroczy i zaradny zarazem, na dodatek do końca nie wiadomo czym
jest. Następnie warto pamiętać o sąsiadach, którymi są, co tu
dużo mówić, przestępcy. Jednak nie są oni źli, wpadają do
Becci na śniadania, dużo rozmawiają i dbają o dobre relacje z
nią. Szczególnie Rosko Muzykant zwraca uwagę - mężczyzna o
wielkich ambicjach potrafi zauroczyć swym wdziękiem i inteligencją.
Dodatkowo gwardziści jak i reszta przyjaciół głównej bohaterki
przedstawiają się od samego początku obiecująco, dzięki czemu z
przejęciem można czytać o dalszych losach postaci.
Zostawiając na chwilę
bohaterów, warto zwrócić uwagę także na świat przedstawiony w
powieści. Trzeba przyznać, że jest on dobrze skonstruowany, a
autorka wyraźnie nakreśla nam panujące tam zasady i zwyczaje.
Niemniej jednak trudno na początku przywyknąć do wizji ukazanego
świata. Samo nazywanie strażników porządku „Psami”,
szkolących się nowicjuszy „Szczeniętami”, a posterunek „Budą„,
trochę zastanawia. Takie dość prymitywne słownictwo wydaje się
być w złym guście. Aczkolwiek okazuje się, że da się do niego
przywyknąć, a uliczne odzywki i nazwy pasują tutaj jak ulał. Po
jakimś czasie polecenie typu „Bierz go” wydane Szczenięciu, nie
będzie robić już na czytelniku wrażenia, a panująca hierarchia
zostanie przyswojona. Niemniej to nietypowe słownictwo, jak i
wrzucenie czytelnika na głęboką wodę, sprawiało, że na początku
trudno było wciągnąć się w tę historię. Dopiero po jakimś
czasie można było z zaciekawieniem obserwować ciekawe wydarzenia,
zaczynając rozumieć obyczaje przedstawianej rzeczywistości.
„- Czemu nie spytasz
swojego kolegi Klapsa? - spytał Tunstall. - Lubię Klapsa. To gołąb,
z którym Pies może się utożsamić.”
Sama fabuła jest ciekawa
i dobrze przemyślana. Książka nie dłuży się w trakcie czytania,
opisywane sytuacje są interesujące, a tajemnice skłaniają
czytelnika do myślenia. Wielowątkowość jest tutaj sporym plusem,
gdyż daje nam większe pole do manewru przy rozwiązywaniu zagadek i
kojarzeniu różnych faktów. Widać, że autorka zbudowała niezłą
intrygę, którą musiała mieć już uporządkowaną wcześniej.
Krok po kroku, idąc tropem różnych wskazówek zsyłanych Becce,
można się domyślić, co będzie dalej i jak cała sprawa się
rozwiąże. Czytałam w opiniach innych, że historia ta jest
nieprzewidywalna, jednak osobiście rozgryzłam całą sprawę przed
tym, jak została ona wyjaśniona. Dlatego też można wywnioskować,
że całość nie jest banalna do przejrzenia, lecz jest porządnie
ułożona i można przy niej z chęcią pomyśleć, po czym porównać
własne wnioski z rzeczywistością, co daje jeszcze większą
satysfakcję z czytania. Na dodatek jest to możliwe, dzięki samemu
stylowi pisania autorki. Co prawda na początku trudno było
przyzwyczaić się do używanego w powieści języka, niemniej gdy
już miało się to za sobą, można było docenić to, jak autorka
dba o szczegóły. Opisując wszystko w formie dziennika, przedstawia
dość drobiazgowo, wydarzenia widziane oczami Becci, co jest możliwe
dzięki jej spostrzegawczości. To zaś pozwala czytelnikowi
dowiedzieć się wiele o zaistniałych sytuacjach i mieć ich pełny
obraz.
Ogólnie „Klątwa
opali” jest dobrą i poukładaną lekturą. Sam początek mnie do
siebie zraził, jednak cieszę się, że miałam okazję przeczytać
całą tę książkę. Okazała się ona być interesującą
powieścią o złożonej fabule, dzięki której można było chwilę
pogłówkować. Pojawiali się w niej ciekawi bohaterowie, których
łatwo było polubić, a niektórych nawet trudno zapomnieć. Ponadto
nie byli oni na szczęście wyraźnie określeni jako dobrzy czy źli.
Psy nie były idealne, wpływowi ludzie, maczający palce w brudnych
interesach, mieli kochające rodziny, a przestępcy mogli pomóc w
rozwiązaniu sprawy morderstw, okazując się przy tym dobrymi
towarzyszami. Na dodatek sam świat przedstawiony jest dobrze
skonstruowany, styl pisania autorki niezły, a pozycję tę czyta się
całkiem przyjemnie. Nie zostałam przez nią co prawda porwana. Nie.
Zwyczajnie miło spędziłam czas z lekturą w ręku. Dlatego polecam
ją osobom zainteresowanym fantastyką z silną główną bohaterką,
z zagadką w tle i prostym językiem, ponieważ powinny one znaleźć
tutaj coś dla siebie.
„- Ty żyjesz –
powiedziałam jak idiotka.
Przerwał lizanie łapy
i skierował oczy na mnie. Masz
o mnie marne zdanie, jeśli uważasz, że taka maleńka klątwa
mogłaby mi choćby zmierzwić sierść.”
Moja ocena 7/10
Tytuł:
Klątwa opali
Seria:
Kroniki Tortallu
Autor:
Tamora Pierce
Ilość
stron: 504
Wydawca:
Jaguar
Data
premiery: 2013-04-17
O autorce:
Tamora Pierce urodziła
się w ubogiej rodzinie jako najstarsza z trzech sióstr. Snucie
opowieści było zawsze jej wielką pasją. Miłością do fantastyki
zaraził ją ojciec, który, przerażony tym, że córka mamrocze
sama do siebie, zasugerował, by Tamora zaczęła spisywać to, co
wymyśliła. Tamora wzięła się więc do pracy i stworzyła bardzo
wiele opowieści rozgrywających się w jej ulubionych uniwersach - w
świecie Star Treka, Władcy pierścieni, czy książek Michaela
Moorcocka. Jeszcze przed swoim debiutem („Pieśń lwicy”) zaczęła
studia psychologiczne w Filadelfii (do dziś wspomina statystykę
jako jeden wielki koszmar) i imała się rozmaitych zajęć. Była
asystentką w badaniach psychiatrycznych, pracownikiem socjalnym i
nauczycielką, zaangażowała się również w wolontariat, a nawet
prowadziła zajęcia z zakresu magii. Na ostatnim roku zapisała się
na kurs pisania prozy science-fiction. W tym samym czasie tworzyła
pierwszą powieść. Teraz zaś jest już od 25 lat szczęśliwie
zamężna, nie ma dzieci, ale ma za to wielką, kochaną rodzinę
rozsianą po całych Stanach.
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa
Jaguar, za co serdecznie dziękuję ^^
Słyszłąam już o tym tytule, ale obecnie zupełnie nie mam na taką powieść ochoty.
OdpowiedzUsuńMoże, może nie - zobaczymy. :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam, zamierzałam przeczytać, ale jakoś tego nie zrobiłam. Może powinnam, choćby dla tego uroczego kocurka w "psim" świecie :)
OdpowiedzUsuńNarobiłaś mi na nią apetytu
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę, ale zainteresowałaś mnie :)
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego Nowego Roku :)