Premiera 5 czerwca!
„Możesz się
przekonać, jakie to wszystko jest sztuczne. Nie jest nawet na tyle
trwałe, by je nazwać miastem z plastiku. To papierowe miasto.”
Quentin Jacobsen jest od
zawsze zakochany w przyjaciółce z dzieciństwa - Margo Roth
Spiegelman. Jednak ich drogi zwyczajnie się rozeszły i mimo że ta
dwójka mieszka naprzeciwko siebie i chodzi do tego samego liceum, to
nie zamieniają ze sobą nawet słowa na korytarzu. Q prowadzi nudne
życie i nie przeszkadza mu to, jest przyzwyczajony do codziennej
rutyny. Lecz wszystko się zmienia, gdy pewnego dnia, a raczej nocy,
przez jego okno zagląda nie kto inny jak Margo, na dodatek w stroju
ninja! Co prawda po tej dziewczynie można się wszystkiego
spodziewać, ale to i tak jest dość dziwne. Namawia Q (a nie jest
to zbyt trudne, chłopiec zrobiłby dla niej wszystko) na szaloną
noc, w czasie której zrealizować muszą wszystkie rzeczy z listy,
najczęściej będące zemstą na znajomych Margo. Quentinowi bardzo
podoba się ta niesamowita noc, ma nadzieję na poprawienie stosunków
z dawną przyjaciółką, niemniej jednak dziewczyna następnego dnia
po prostu znika. Na dodatek nastolatka zostawia dla Q pewne
wskazówki, zaś chłopak przejawia wielki zapał do jej odszukania.
Do czego one prowadzą i czy Jacobsen naprawdę ją znajdzie? I czy w
ogóle wie, kogo szuka...
„Jeśli „Co to jest
trawa” miało tak skomplikowaną odpowiedź, to, pomyślałem,
równie skomplikowana musi być odpowiedź na pytanie „Kto to jest
Margo Roth Spiegelman?”.
Quentin – dla
przyjaciół znany jako Q – wydaje się być strasznie nudną osobą
dla otoczenia. W końcu w niczym się nie wyróżnia, ma jedynie
dwójkę przyjaciół, lubi jakieś tam gry, a wszystkie jego dni
wyglądają tak samo... zwykły, nudny szary człowiek. Niemniej
jednak jest to zły osąd. Odkąd tylko Margo pojawia się w jego
oknie, ukazują się w nim nowe cechy. Chłopak zaczyna pokazywać
pewność siebie i spryt, przestaje się również bać odejść od
codziennej rutyny. W trakcie lektury widzimy jak ten bohater się
zmienia i to na lepsze, jakby odkrywał jaki może być. Drugą
bardzo ważną postacią jest naturalnie Margo i o niej nie można do
końca powiedzieć, iż staje się inna... raczej, że to my, jak i
Quentin, poznajemy ją na nowo. Przejawia ona cechy, których na
początku by się jej nie przypisało, odsłania swoją prawdziwa
twarz i zdziera z niej maskę. Wszyscy bohaterowie – Margo, Q, jego
przyjaciele czy Lacey - są rozwinięci i z pewnością stanowią
mocną stroną tej lektury. Ich charaktery, szczególnie opisanej
powyżej dwójki, są bardzo rozbudowane i niebanalne. Naturalnie
nadal są to jedynie nastolatkowie, niemniej jednak przejawiają
różne postawy, zachowania i skłaniają do zastanowienia, będąc
przy tym całkiem autentycznymi i łatwymi do wyobrażenia.
Fabule również nie
można za wiele zarzucić. Jedynie sam początek był po prostu
zwyczajny. Szczerze powiedziawszy, gdy zaczęłam czytać i
zobaczyłam, że pierwsze sto stron jest poświęconych zwykłemu
życiu i wykręcaniu numerów przez Q i Margo, trochę się
zawiodłam. Ten wstęp do historii niczym szczególnym się nie
wyróżnia, mógłby być to początek jakiejś innej, normalnej
książki młodzieżowej. Jednak pod koniec tej części pojawiają
się wątpliwości, które zobaczyć można w wypowiedzi Margo o
papierowych miastach. Właśnie w tamtym momencie zainteresowałam
się tą opowieścią i wcale tego nie żałuję. Wtedy zaczynają
być poruszane różnego rodzaju problemy, pozycja ta staje się
trochę bardziej poważna. Aczkolwiek mimo to nie można zapomnieć,
iż humor ciągle towarzyszy tej lekturze. Muszę przyznać, że
byłam tym trochę zaskoczona. Takie połączenie bardziej znaczących
kwestii z poczuciem humoru nastolatków (który często był całkiem
luźny, utrzymany w szkolnym tonie, niekiedy też trochę
niesmaczny), mogło wypaść słabo. Mogło, ale tak się nie stało.
Właśnie to zestawienie dało specyficzny, trochę niesamowity
klimat tej historii, która pod połacią luźnej opowieści
przekazywała inne treści i zmuszała do refleksji nad niektórymi
sprawami.
„Każdy opętany jest
manią posiadania przedmiotów. Cienkich jak papier i jak papier
kruchych.”
Już sam tytuł
zastanawia. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z określeniem
„papierowe miasta”. Dopiero poprzez tę książkę dowiedziałam
się co nieco i cieszę się z tego. Nie jest to naturalnie
przypadkowy tytuł, a właśnie o papierowych miastach mówi Margo na
początku, jak również o papierowości ludzi i kruchości
przedmiotów, otaczającej nas sztuczności. Jej wypowiedzi można
interpretować i z pewnością skłaniają one do refleksji. Ponadto
nie tylko one. W trakcie lektury obok zwykłych prawd, problemów
szkoły średniej, jak i jej funkcjonowania pojawiają się
przemyślenia o życiu i ludziach. Szczególnie o tym, jak sobie ich
wyobrażamy, w końcu nasze wyobrażenia niekoniecznie pokrywają się
z prawdą. Kogo tak naprawdę znamy, kogo chcemy poznać i kto nam
daje taką możliwość? Nie sposób się nad tym nie zastanowić.
Cała ta sprawa jest powszechnie znana, lecz często nie zwraca się
na nią uwagi, nie poświęca się zbyt wiele czasu. Ogólnie o
„Papierowych miastach” nie można powiedzieć, że są pozycją
banalną i całkiem lekką, gdyż nie da się ich, moim zdaniem, po
prostu przeczytać, zapomnieć o nich i nie pomyśleć nad niektórymi
rzeczami omawianymi bądź też jedynie wspominanymi w tej powieści.
Pod tym względem jestem również niezwykle zadowolona z lektury.
Jak podsumować
„Papierowe miasta”? Z pewnością są one interesującą książką,
skłaniającą do myślenia i wciągającą. Niemniej jednak jest to
również literatura młodzieżowa i pojawiają się tutaj zwykłe
sytuacje z życia nastolatków, które moim zdaniem dobrze współgrały
zresztą, lecz było ich chyba trochę za dużo. Całość czyta się
dość łatwo, dzięki prostemu i lekkiemu językowi, którym
posługuje się autor, przekazując przy tym ważną treść. Jak
zawsze jestem pod wrażeniem twórczości Johna Greena. Co prawda
„Gwiazd naszych wina” podobała mi się bardziej, lecz nie mogę
określić do końca dlaczego, ponieważ tych dwóch pozycji nie da
się zwyczajnie porównać - są one zupełnie inne. Ta lektura
wydaje mi się luźniejsza, aczkolwiek nadal należy do
ambitniejszych utworów z literatury młodzieżowej. Ciekawe było
tutaj wplecenie cytatów, które naprawdę mnie zainteresowały i
zastanowiły, jak również urozmaiciły tę opowieść. Nie można
również zapomnieć o zakończeniu. Ogólny przebieg akcji nie był
ani całkiem do przewidzenia, ani całkiem zaskakujący, jednak
zakończenie było po prostu świetne. Zupełnie wybiegło poza ramy
i przedstawiało poziom. Uważam, ze wraz z postępem akcji pozycja
ta była coraz lepsza, a sama ta końcówka najlepsza. Serdecznie
polecam tę powieść wszystkim fanom twórczości autora, jak i
każdemu, kto szuka ambitniejszych lektur, takich perełek wśród
literatury młodzieżowej.
„Mieszkam tu
osiemnaście lat i ani razu w swoim życiu nie spotkałam kogoś,
komu zależałoby na czymkolwiek istotnym.”
Moja ocena 8/10
Tytuł:
Papierowe miasta
Autor:
John Green
Ilość
stron: 396
Wydawca:
Bukowy las
Data
premiery: 2013-06-05
O autorze:
John Green jest pisarzem
amerykańskim, autorem bestsellerów z listy „New York Timesa”.
Debiutował znakomitą powieścią Szukając Alaski, porównywaną z
Buszującym w zbożu J. D. Salingera, opublikował następnie kilka
powieści (m.in. Papierowe miasta), z których ostatnia – Gwiazd
naszych wina – przyniosła mu ogromną poczytność i światową
sławę. Jest laureatem licznych nagród literackich, m.in.: The
Printz Medal, Printz Honor i Edgar Award. Mieszka z żoną i synem w
Indianapolis. Wraz z bratem Hankiem prowadzi Vlogbrothers, jeden z
najpopularniejszych projektów wideo w sieci.
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa
Bukowy Las, za co serdecznie dziękuję ^^
Chętnie przeczytam. bo widzę, że warto, ale dopiero po zapoznaniu się z "Gwiazd naszych wina", która stoi sobie grzecznie na półce i czeka na swoją kolej :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobała ta książka, teraz tylko czekam na możliwość przeczytania "Szukając Alaski" - obym wytrwała cierpliwie do premiery. :)
OdpowiedzUsuńW wolnym czsie chętnie sięgnę
OdpowiedzUsuńAch! Bardzo chcialabym przeczytac :3
OdpowiedzUsuńCzekam na tę ksiązkę. Po pierwszej jestem fanem autora.
OdpowiedzUsuńZacznę pewnie od "Gwiazd naszych wina" :)
OdpowiedzUsuńZamierzam przeczytać każdą książkę Greena, która ukaże się w Polsce, więc na pewno nie przegapię premiery "Papierowych miast". :)
OdpowiedzUsuńmam ochotę na oba dzieła Greena, ale zacznę raczej od "Gwiazd naszych wina", w kolejności jak wszyscy ;)
OdpowiedzUsuńZaciekawiona do granic możliwości :)
OdpowiedzUsuńZ pewnością kiedyś sięgnę.
OdpowiedzUsuńJeszcze czeka na mnie "Gwiazd naszych wina" tego autora i kto wie może kiedyś sięgnę po "Papierowe miasta". Poczekam aż pojawi się więcej recenzji, bo trzeba oszczędzać fundusze xD
OdpowiedzUsuńOstatnio zakupiłam sobie "Gwiazd naszych winę", którą zamierzam w najbliższym czasie przeczytać. Myślę, że po "Papierowe miasta" z czasem też sięgnę. Mimo, że są to lektury młodzieżowe, jestem nimi bardzo zainteresowana:)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie ten tytuł jest sporo słabszy od Gwiazd naszych wina, ale czyta się dobrze.
OdpowiedzUsuńMuszę kupić tę książkę...
OdpowiedzUsuń