poniedziałek, 7 października 2013

Szukając Alaski - John Green



 Premiera 9 października!

 
Gdyby ludzie byli deszczem, to ja byłbym mżawką, a ona huraganową ulewą.”


Miles Halter jest zwyczajnym nastolatkiem, trzyma się na uboczu i uważa swoje życie za niezwykle nudne. Jednak to zaczyna się powoli zmieniać, gdy trafia do szkoły z internatem Culver Creek. Jest to całkiem normalna placówka, niemniej to tam spotyka nowych znajomych, jak również swoją nową miłość. Alaska, bo tak jej na imię, to energiczna, piękna, seksowna i zabawna dziewczyna, którą wszyscy lubią. Fascynuje ona chłopaka w takim stopniu, że ma on nareszcie coraz większą nadzieję na odnalezienie Wielkiego Być Może, czegoś intensywnego, prawdziwego doświadczenia życia. Od tego momentu wszystko się zmienia. Najpierw poznaje Pułkownika, z którym dzieli pokój, a który to nadaje mu przezwisko Klucha, mimo że chłopak jest szczupły i wysoki. Poprzez Chipa wchodzi do grupy ludzi, z którymi zaczyna spędzać dużo czasu i z którymi pakuje się praktycznie we wszystkie kłopoty. Dzięki temu będzie mógł z pewnością zapisać się na kartach historii swojej nowej szkoły, gdyż łamanie regulaminu zaczyna przychodzić mu z coraz większą łatwością. Jednak zwykłe wybryki to nie wszystko, chłopak będzie musiał zmierzyć się z prawdziwym życiem i problemami, którymi wcześniej nie zawracał sobie głowy.

- Spędzasz całe swoje życie w labiryncie, zastanawiając się, jak któregoś dnia z niego uciekniesz i jakie niesamowite to będzie uczucie, wmawiasz sobie, że przyszłość pomaga ci przetrwać, ale nigdy tego nie zrobisz. Wykorzystujesz przyszłość, żeby uciec od teraźniejszości.”

Mimo że początkowo może wydawać się, iż jest to zwykła lekka opowieść o życiu szkolnym zbuntowanych nastolatków, to okazuje się być inaczej bardzo szybko. Ta historia jest bardzo rzeczywista, opisuje normalne wydarzenia, które mogłyby spotkać każdego z nas, niemniej wraz z nimi znajdujemy wiele prawd życiowych i problemów, na które łatwo się natknąć, a którym nie zawsze poświęca się wiele uwagi, ponieważ tak jest zwyczajnie łatwiej. Ta debiutancka powieść Johna Greena skłania do zastanowienia nad różnymi ważnymi i niekoniecznie prostymi kwestiami. Co rusz pokazuje nowe problemy, z którymi zmierzają się nie tylko młodzi ludzie, czyli nasi bohaterowie, ale każdy człowiek, który napotyka na swej drodze niejedną trudność. Te zmagania bohaterów z codziennością, te plątanie się po labiryncie cierpienia, z którego mimo że jest prosta droga, to nadal się w nim tkwi, bo to jest właśnie ten dobry wybór oraz zmagania z przeszłością, decyzjami, przyszłością, stratą i niewiedzą, która może nas pogrążyć, to coś, co w tej książce wychodzi na wierzch. To wszystko jest czymś do zaoferowania czytelnikowi, który szuka trochę ambitniejszej powieści, w której ukryte są prawdy życiowe w poszczególnych cytatach, fragmentach tekstu.

Nie mogą znieść myśli, że po śmierci czeka nas tylko wielkie czarne nic, nie mogą znieść myśli, że ich ukochani bliscy mogą tak po prostu przestać istnieć, i nie potrafią nawet w y o b r a z i ć sobie, że sami mogliby przestać istnieć. W końcu uznałem, że ludzie wierzą w życie pozagrobowe, ponieważ niewiara w nie byłaby nie do zniesienia.”

Warto przyjrzeć się też bohaterom powieści. Ich kreacji nie da się wiele zarzucić, gdyż każdy z nich pokazuje sobą wiele indywidualnych cech i jest niezwykle rzeczywisty. O tych postaciach łatwo myśleć jako o osobach, a nie tylko bohaterkach literackich, zwłaszcza że każdy z nas mógłby znaleźć się na ich miejscu. Miles był outsiderem, który lubił zapamiętywać ostatnie słowa znanych ludzi, jednak to można było zauważyć na pierwszy rzut oka. Autor skupia się na indywidualnościach bohaterów, wyraziście przedstawia ich charaktery. Tytułowa postać zaś posiada chyba aż nazbyt wiele różnych, niezwykle wyrazistych cech. Mimo zafascynowania Milesa jej osobą i tego, jaka ona miała być wspaniała w jego mniemaniu, nie potrafiłam się do niej przekonać, zwyczajnie mnie denerwowała swoimi zachowaniami i niekiedy ogólnym sposobem bycia. Niemniej jednak poza tym sama kreacja bohaterów stoi na wysokim poziomie, a czytelnik ma wrażenie, że poznaje prawdziwych ludzi, z którymi mógłby po lekturze porozmawiać. Takie złudzenie sprawia, że książkę odbiera się bardziej osobiście i czyta się ją z większym zainteresowaniem i zaangażowaniem.

Uśmiechnęła się, rozradowana jak dzieciak w ranek Bożego Narodzenia, i rzekła:
-Wszyscy palicie dla przyjemności, ja palę po to, by umrzeć.”

Sama fabuła także jest całkiem interesująca. Niestety sam początek niezbyt mnie zainteresował i czytałam go tak po prostu, by czytać, nic przy tym nie odczuwając. Dopiero po jakimś czasie wciągnęłam się w tą opowieść. Sądzę, że to przez to, iż pierwsze rozdziały były aż nazbyt zwyczajne, niewiele się też wtedy ciekawego działo, a interesujące myśli i bolesne prawdy zaczęły towarzyszyć bohaterom już później. Niemniej jednak w spokojnym przeczytaniu tego słabszego początku pomogło mi to, że książka ta jest podzielona na dwie części: „przed” oraz „po”, co od początku wskazuje na jakieś wydarzenie, które zmieni wszystko w życiu bohaterów. Właśnie tak się dzieje, nie obchodzi się bez dramatyzmu, natomiast muszę przyznać, że taki podział okazał się być dobrym rozwiązaniem. W pierwszej części czytelnik, chcąc dowiedzieć się, cóż takiego ma się wydarzyć, czyta dalej z zainteresowaniem, natomiast, gdy już przejdzie do fragmentu „po”... tam już nie musi na nic czekać, jest jedynie pochłaniany przez przemyślenia bohaterów, ich życie i to jak sobie radzą. Ich problemy i nasze problemy, które nie są niczym nadzwyczajnym, ale na które nie chcemy patrzeć, uderzają w nas ze sporą siłą. Było to coś, co z pewnością sprawiło, iż lektura mogła zostać odebrana przez czytelnika nie tylko emocjonalnie.

- Po tym wszystkim ciągle wydaje mi się, że jedyne wyjście to proste i szybkie wyjście – ale wybieram labirynt. Labirynt jest do bani, ale i tak go wybieram.”

Książka „Szukając Alaski” w pewnym stopniu mnie zawiodła, a w pewnym pozytywnie zaskoczyła. Zawiódł mnie sam początek i to, że nie przyszło mi tak łatwo wstąpienie w świat przedstawiany w powieści. Natomiast pozytywne było to, że szybko minęło podobne wrażenie oraz że książka potrafiła wzbudzić we mnie emocje i skłonić do refleksji. Przyznam, iż w trakcie lektury odkładałam książkę, by pomyśleć nad jakimś jej fragmentem czy też przemyśleniami głównego bohatera i uważam to za bardzo miłe doświadczenie, nieczęsto spotykane przy współczesnej literaturze młodzieżowej, z którą miałam dotychczas do czynienia. Wielkim plusem jest również to, że Green wszystko opisuje dopasowanym do postaci językiem, jak zawsze przejawia humor, który przeplata się z trudnymi tematami, jak również ze zwykłego życia tworzy niesamowitą historię. Właśnie to w jego książkach jest zachęcające i sprawia, że chce się po nie sięgać. Po wspaniałych „Gwiazd naszych wina” i świetnych „Papierowych miastach” musiałam przeczytać i tę pozycję, czego zupełnie nie żałuję. Co więcej, zachęcam do zapoznania się z twórczością tego autora, gdyż naprawdę warto poświęcić czas jego opowieściom.


„A więc to właśnie jest pytanie, z jakim pozostawiam was na koniec: Jakie macie powody, by nie tracić nadziei?”


Moja ocena 7,5/10


Tytuł: Szukając Alaski
Autor: John Green
Ilość stron: 320
Wydawca: Bukowy las
Data premiery: 2013-10-09



O autorze:
John Green jest pisarzem amerykańskim, autorem bestsellerów z listy „New York Timesa”. Debiutował znakomitą powieścią Szukając Alaski, porównywaną z Buszującym w zbożu J. D. Salingera, opublikował następnie kilka powieści (m.in. Papierowe miasta), z których ostatnia – Gwiazd naszych wina – przyniosła mu ogromną poczytność i światową sławę. Jest laureatem licznych nagród literackich, m.in.: The Printz Medal, Printz Honor i Edgar Award. Mieszka z żoną i synem w Indianapolis. Wraz z bratem Hankiem prowadzi Vlogbrothers, jeden z najpopularniejszych projektów wideo w sieci.



Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Bukowy Las, za co serdecznie dziękuję ^^

9 komentarzy:

  1. Zapowiada się bardzo ciekawie ;) Z pewnością zapoluję.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy tekst o interesującej książce. Czytałam tylko jedną powieść autorka i bardzo mi się spodobała. Mam nadzieję, że i ta taka jest, bo zamierzam sięgnąć. W końcu kolejny raz czytam same pozytywne recenzje. Skoro na poprzedniej się nie zawiodłam to i na tej nie powinnam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z jednej strony mnie ciekawi, bo chciałabym Greenowi dać jeszcze jedną szansę, ale z drugiej pamiętam, jak zawiodłam się na "Gwiazd naszych wina" i sama już nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Co tu dużo mówić... Recenzja jeszcze bardziej skłoniła mnie do przeczytania tej książki i chyba kiedyś muszę dać szansę Greenowi. :)
    Pozdrawiam serdecznie i przepraszam, że jeszcze Ci nie odpisałam, ale kiedyś na pewno to zrobię! :)

    http://our-kingdom-of-books.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to się cieszę :)
      i spoko, spoko, dobrze jak w ogóle odpiszesz xd

      Usuń
  5. czytałam dwie pierwsze (w Polsce) książki Greena, z czego "Papierowe miasta" pokochałam całym sercem. nie mogę się doczekać kiedy sięgnę i po "Szukając Alaski" :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Już się nie mogę doczekać aż sięgnę po tą książkę :D Po recenzji widzę że zapowiada się ciekawie :D
    http://layshasky.wordpress.com/ - Zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mam wątpliwości co do tego, że książki Greena zasługują na uwagę, a nie miałam okazji ich nawet przeczytać... Cały czas poluję na dwie pierwsze książki, a tu już kolejna..

    OdpowiedzUsuń
  8. Właśnie od tej książki mam zamiar zacząć przygodę z tym autorem. Mam nadzieję, że mi się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...