„Uważaj na siebie.
I nie wierz we wszystko.”
Pewien baśniarz snuje
swoją historię. Jest to opowieść o miłości, cierpieniu,
początku i końcu. O pytaniach bez odpowiedzi i odpowiedziach nie na
to pytanie co trzeba. O świecie fantazji, który jest podejrzanie
prawdziwy. Niekiedy bajki kryją w sobie więcej niż tylko jedno
ziarnko prawdy, więc trzeba się strzec i nie podchodzić do nich ze
zwykłym zainteresowaniem. Będąc wciągniętym w inny świat, można
zostać zgubionym. Dlatego też, najlepiej na początku zadać sobie
pytanie: czy jestem gotowy? Czy naprawdę tego chcę? Jeżeli tak, to
zapraszam - oto opowieść o Małej Królowej, która wyrusza w
podróż, o jej szaro-srebrnym przewodniku o złotych oczach, który
ochroni ją za wszelką cenę i Różanej dziewczynie, wyrwanej ze
swojego spokojnego świata. Wszystko jest możliwe, wszystko się
może zdarzyć... jedno jest pewne. Nie obejdzie się bez poświęceń
i niejednej śmierci.
„Ale za słowami
czyhała ciemność, ciemność jaka panuje we wszystkich baśniach.
Dopiero później, dużo później, zbyt późno zrozumie, że ta
baśń była śmiertelnie niebezpieczna.”
W „Baśniarzu”
poznajemy Annę, która jest porządną uczennicą z dobrymi ocenami,
która nie pakuje się w kłopoty i żyje, jakby była odgrodzona od
reszty świata jakąś mydlaną bańką. Jednak w końcu postanawia z
niej wyjść - dla chłopca, którym zaczyna się interesować. Abel
jest handlarzem narkotyków z jej szkoły. Jest on także
wagarowiczem, słabo się uczy i stroni od towarzystwa, niemniej
nasza główna bohaterka zaczyna dociekać, dlaczego tak jest.
Poznaje w ten sposób inną stronę Abla, który jest też
kochającym, troskliwym, starszym bratem. Wciela się on również w
rolę baśniarza, a jego opowieść o Małej Królowej fascynuje
Annę, która nie może o niej zapomnieć. Kompletnie zatraca się w
tej historii, która może nie być do końca zmyślona. Nawet nie
wie, w jak niebezpieczną przygodę pakuje się w ten sposób. Na
początku nie zna jeszcze przykrych skutków tej znajomości. Jej
ukochany nie jest taki, jakim wydaje się być na pierwszy rzut oka,
na dodatek może skrywać jeszcze inną tożsamość, która ją
zgubi.
W książce tej Anna
próbuje dociec prawdy. Chce dowiedzieć się, jaki naprawdę jest
Abel, kim jest tajemniczy morderca, w co zamieszany jest jej chłopak
i jaką skrywa przeszłość. Zdaje się, że ludzie wokół niej
wiedzą o wiele więcej od niej, lecz nie chcą się z nią tą
wiedzą podzielić. Ona natomiast dopiero zaczyna poznawać okrutny
świat, od którego wcześniej próbowała całkowicie się
odgrodzić. Na początku była naiwna. Potem zaczęła się zmieniać
- nie miała innego wyjścia. Przestawała być małą dziewczynką,
nie mającą o niczym pojęcia. Trochę było mi jej żal, gdy jej
bańka mydlana już całkiem pękła. A sprawcą tego był Abel. On
zaś jest dość skomplikowaną postacią. Trudno go zrozumieć i
nigdy nie ma się pewności, czy jeszcze czymś nas nie zaskoczy. Ma
tyle twarzy, że jest to aż przerażające, aczkolwiek w świetle
tego co przeżył, jest to również zrozumiałe. Moją ulubioną
bohaterką była mała Michi. Uśmiechnięta, młodziutka, niekiedy
beztroska i prostoduszna, a jednak zdająca sobie sprawę w kilku
rzeczy, o których nie powinna wiedzieć. Ogólnie postacie były
różne. Rodzice Anny wydali mi się trochę dziwni, a jej najlepszej
przyjaciółki nie potrafiłam całkiem zrozumieć, niemniej wszyscy
oni byli ludzcy i sprawiali wrażenie prawdziwych.
„Na dnie morza
widziałem leżące słowa, tysiące słów, wraki zdań, pytania i
odpowiedzi, które nigdy nie dotarły do celu...”
„Baśniarz” jest już
drugą powieścią Antonii Michaelis, z którą się zetknęłam.
Wcześniejsza, czyli „Dopóki śpiewa słowik”, wywarła na mnie
raczej niewielkie wrażenie, ta natomiast wypadła już znacznie
lepiej. Jednak widać, że autorka ma swój specyficzny styl pisania
i tworzy charakterystyczną atmosferę. W obu pozycjach była
naginana granica pomiędzy fikcją a rzeczywistością, ale o ile
wcześniej to do mnie nie przemawiało, to tutaj zostało przemyślane
i ciekawie przedstawione. W książce tej równie ważna jest
historia Anny co opowieść, wymyślana przez Abla, której znaczenia
nie można nie doceniać. Oba te elementy tworzą całość fabuły.
Przyznam, że baśń zainteresowała mnie najbardziej, mimo że nie
była ona magiczna czy przyjemna. Była równie okrutna co
rzeczywistość, zadawała niewygodne pytania i ukazywała prawdę.
Sama lektura jest raczej wciągająca, lecz w pewnym stopniu zawiodło
mnie zakończenie. Miało ono logiczny sens, aczkolwiek było też
najprostszą odpowiedzą i trudno było się go nie spodziewać. Choć
z drugiej strony taki obrót wydarzeń oraz koniec trochę mi
zaimponowały.
Sięgając po „Baśniarza”
spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Spotkałam się gdzieś
z opinią, że jest to magiczna, urzekająca opowieść... niestety
ja jej tak nie odebrałam. Czytając niektóre recenzje, miałam
wrażenie, że trafiłam na zupełnie inną książkę. Widać dzięki
temu, jak różnie odbiera się poszczególne teksty. O tym
powiedziałabym, że jest... brutalnie prawdziwy. Baśń, życie w
bańce mydlanej - gdy to wszystko się kończy i ustępuje miejsca
bezlitosnej rzeczywistości, bohaterowie muszę zmierzyć się z
cierpieniem, które nie powinno być przeznaczone tylko dla jednej
osoby. Smutek, który przerasta. Strach. Rezygnacja i akceptacja
swojego losu. Nieubłagana śmierć, niesprawiedliwość, udręka. O
tym opowiada ta pozycja. Porusza ona nieraz ważne i trudne tematy,
choć obok nich pojawia się także kilka lżejszych momentów. Do
tej historii trzeba dojrzeć, trzeba też gustować w takich
lekturach. Nadal jednak nie rozumiem w pełni zachwytu nad tą
powieścią, gdyż niekiedy mnie zniechęcała. Przyznaję, że była
dobra, ale mnie nie oczarowała. Polecam ją osobom, które są
gotowe na taką opowieść, które wymagają od książki czegoś
więcej niż rozrywki.
„- Czasem mam problem
z odróżnieniem szczęścia od smutku - szepnęła. - Czy to nie
dziwne? Czasami po prostu nie wiem, czy jestem szczęśliwa, czy
smutna. Tak jest, jak myślę o tobie.”
Moja ocena 7/10
Tytuł:
Baśniarz
Autor:
Antonia Michaelis
Ilość
stron: 400
Wydawca:
Dreams
Data
premiery: 2012-07-05
O autorce:
Antonia Michaelis,
urodzona w 1978 roku w północnych Niemczech. Pracowała m. in. w
południowych Indiach, Nepalu i Peru. W Greifswaldzie studiowała
medycynę i równocześnie zaczęła pisać książki dla dzieci i
młodzieży. Od kilku lat mieszka w pobliżu wyspy Usedom, gdzie
zajmuje się pisarstwem jako wolny strzelec. Wydała już wiele
interesujących, pełnych fantazji i odnoszących sukcesy książek.
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Dreams, za co serdecznie dziękuję!
Mam ochotę na tę książkę:)
OdpowiedzUsuńKsiążka była piękna, poruszyła mnie.
OdpowiedzUsuńChciałabym przeczytać :)
OdpowiedzUsuńCzytałam i byłam pod jej sporym wrażeniem. Prawdziwa i brutalna. To była według mnie naprawdę dobra książka :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, co mam o niej sądzić, ale chyba raczej sobie odpuszczę ;) Chociaż okładka i tytuł przyciągają ;)
OdpowiedzUsuńMuszę ją przeczytać! ☺
OdpowiedzUsuńMnie ta książka przeraziła. Bardzo długo nie mogłam jednoznacznie jej ocenić i chyba do tej pory nie potrafię. Jak dla mnie - kompletnie genialna <3
OdpowiedzUsuńhttp://czytanie-i-ogladanie.blogspot.com/
mam na półce, myślę że mi się spodoba. Twoja recenzja tej książki jest chyba najmniej ciepła jaką widziałam, a wciąż pozytywna, coś więc musi być na rzeczy:)
OdpowiedzUsuńJa praktycznie czytałam same pozytywne opinie na temat tej książki. W końcu spotkałam się z bardzo negatywną i odeszła mi na nią ochota. I Ciebie do końca nie przekonała... Mam nadzieję, że w końcu na nią trafię i sama się przekonam :)
OdpowiedzUsuńJa osobiście wolę szukać rozrywki w książkach, jednak "Baśniarz" mnie zachwycił. Mówisz, że tego zachwytu nie rozumiesz, ja jednak nie potrafię wytłumaczyć co w tym było takiego... magicznego, że gdy zaczęłam czytać to po prostu nie mogłam skończyć i koniec. Ta historia wciągnęła mnie głęboko w siebie, niesamowicie przeżywałam treść, a wszystko traktowałam dwuznacznie. Ta powieść najzwyczajniej w świecie ma w sobie "to coś", dla mnie przynajmniej.
OdpowiedzUsuńJa też zazwyczaj stawiam na rozrywkę... jednak kilka poważniejszych książek i mnie zachwyciło. I cóż, chciałabym móc przeżywać tę powieść tak jak i Ty, jednak niestety za dużo było w moim czytaniu, czy ja wiem, irytacji. Możliwe, że historia ma "to coś", coś czego zwyczajnie nie dostrzegłam. Najwyraźniej nadaję na jakichś innych falach. Ale rozumiem co masz na myśli, też już miałam przy kilku lekturach takie niesprecyzowane poczucie czegoś magicznego.
UsuńTwoja opinia, może nie do końca wysławiająca książkę ponad wszystkie inne, zachęca mnie do zapoznania się z pozycją. :)
OdpowiedzUsuńAutorka błyskawicznie wciągnęła mnie w wykreowany przez siebie świat. To naprawdę ciekawa i poruszająca historia, jedna z tych, które jeszcze na długo pozostaną mi w pamięci. ;)
OdpowiedzUsuńA ja KOCHAM TĘ KSIĄŻKę:) ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ :)
OdpowiedzUsuńMała Królowa i szaro-srebrny pies o złotych oczach - pierwsze skojarzenie, zawsze, gdy piję kakao:)
Z chęcią przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńMnie się ta książka bardzo, bardzo podobała :)
OdpowiedzUsuńBaśniarz już był tyle razy chwalony, że przestałam mieć ochotę na przeczytanie go. A Ty aż tak bardzo nie chwalisz! Ale po opisie w sumie książka wydaje się być ciekawa i taka troch inna, z jakimś specyficznym klimatem. Może kiedyś uda mi się przeczytać i zobaczę, czy poczuję tę magię Baśniarza, którą wszyscy się zachwycają :).
OdpowiedzUsuńahaha, est, jak jest chwalony, to nie chcesz czytać, Cas, jesteś boska <3
UsuńNo inna to jest na pewno, ale nie dla każdego... dla mnie na przykład to tak średnio, mimo że jest dobra :)