sobota, 30 listopada 2013

Wilcza księżniczka - Cathryn Constable



„Sekret księżniczki”


Sophie bardzo chciałaby jechać do Petersburga na wycieczkę, ale wie, że jej klasa na pewno na to się nie załapie. Dziewczyna jest uboga, nie ma rodziców, a uczęszcza do dobrej angielskiej szkoły dla dziewcząt. Marzy o romantycznej przygodzie, o kimś wyjątkowym i o wielkich przygodach. Najwyraźniej ktoś wysłuchał jej próśb, gdyż jednego dnia do szkoły przychodzi tajemnicza, elegancka kobieta, która, gdy tylko słyszy jej imię, bardzo chce, by to właśnie Sophie pokazała jej szkołę. Co dziwne dziewczynka wraz z dwoma koleżankami z pokoju ma potem jechać właśnie na wycieczkę do Rosji, co niewątpliwie wiąże się z wizytą tamtej nieznajomej. Jednak tam mają miejsce dziwne rzeczy, przez co trzy uczennice ostatecznie lądują w złym pociągu, z którego zostają wyrzucone. Co ciekawe wszystko zdaje się być zaplanowane, a piękna i tajemnicza księżniczka Anna Wołkońska zamierza gościć je w swym pałacu, co więcej, wygląda na to, że ich oczekiwała. Sophie z początku oczarowana perspektywą niezwykłej przygody, po jakimś czasie zaczyna sobie powoli uświadamiać, że to co ją spotyka, wcale nie jest takie piękne i może okazać się dla niej niebezpieczne.

Chciałabym się załapać na wycieczkę do Petersburga.”

Sophie jest zwyczajną dziewczyną. Aż zbyt zwyczajną jak na szkołę, do której uczęszcza. Jej rodzice nie żyją, a opiekunka nie przejmuje się jej sprawami, chce jedynie by nie trzeba było wykładać na nią zbyt wiele pieniędzy, a najlepiej wcale. Dlatego też dziewczynka tęskni za domową atmosferą i zagłębia się w świecie fantazji. Jest nieśmiałą i zamkniętą w sobie nastolatką, która uważa siebie za nikogo znaczącego. Z tego powodu właśnie tak marzy o podróży do magicznej Rosji, w której mogłaby przeżyć wspaniałe przygody. Przypomina jej to opowieści ojca, zaś docierając już do tej śnieżnej krainy oraz poznając legendę Wołkońskich i ich wilków, jest oczarowana. Niemniej to tylko na nią tak oddziałuje ten klimat. Towarzyszące jej dwie przyjaciółki, Marianna i Delfina, z początku z pewną rezerwą, a po jakiś czasie z zaciekawieniem, podchodzą do tego miejsca, jednak nie wkładają w to swojego serca. Pochodzą one z dobrych rodzin. Delfina jest bardzo ładna, myśli o urodzie i pięknie, zaś Marianna jest tą inteligentną, której nie pasjonuje magia. Dziewczęta są od siebie zupełnie rożne, a ich charaktery zostały ciekawie przedstawione. Również postacie drugoplanowe, jak sama księżniczka Wołkońska czy jej służba, która odegra większą rolę, mają dość rozbudowane charaktery, co z pewnością jest jedną z zalet tej powieści.

Już z samego opisu wiemy, że dziewczęta spotkają księżniczkę Wołkońską, jednak dzieje się to dopiero około setnej strony, a cała książka ma ich niecałe trzysta. Już po tym widać, że akcja nie pędzi przed siebie, a powoli rozwija się, dążąc do jakiegoś obranego wcześniej celu. No właśnie, na dodatek fabuła skupia się ciągle na jednym, a ewentualne wątki poboczne nie są ani trochę rozwijane. Nic nie zaprząta czytelnikowi myśli, zaś historia idzie jednym głównym torem bez żadnych rozgałęzień. Powieść ta przypomina jakąś baśń, atmosfera, jaką stwarza Cathryn Constable, silnie to uwidacznia. Klimat, który powinien być magiczny, lekka opowieść i prosty styl pisania autorki sprawiają, że książkę tę czyta się niezwykle łatwo i szybko, niemniej jednak jest to niewymagająca lektura. Ogólnie jest ona niezbyt złożona, na dodatek dość przewidywalna. Na szczęście nie przeszkadza to w pozytywnym odbiorze tej pozycji, jako czegoś lżejszego i spokojniejszego do przeczytania.

Jesteśmy tu, gdzie jesteśmy, bo nie możemy być nigdzie indziej!”

Całą tę historię czyta się jak bajkę, którą można potem komuś opowiedzieć. Akcja rozgrywa się przecież w podupadającym zamczysku, które kiedyś cieszyło się chwałą, stojącym pośród śniegów Rosji. Zapomniany już budynek znajduje się pośród lasów, a wilki są tam po to, by chronić tę posiadłość. Sceneria wydaje się być magiczna, jednak jest to przy tym dość naiwna opowieść. Tajemnice są tam przewidywalne i banalne do rozwiązania, zaś postacie nie potrafią dojść do prawdy i było to coś, co najbardziej irytowało mnie w tej lekturze. Niemniej poza tym nic nie przeszkadzało mi w trakcie czytania i przyznam, że miło spędziłam czas z tą książką. Z lepszych aspektów, można wspomnieć, że realistycznie przedstawiała ona więzi międzyludzkie. Szczególnie przyjaźń dziewczynek, które kłóciły się i dogryzały sobie, a mimo to mogły pokładać w sobie zaufanie. Podejście służby do Sophie, ich historia, czy też sama sytuacja Anny Wołkońskiej wydawały się być realistyczne, tak jak i ich wszystkich problemy. Dzięki temu można było przymknąć oko na pewne niedogodności i cieszyć się tą powieścią.

Nie do końca wiedziałam, czego mogę spodziewać się po „Wilczej księżniczce”, niemniej jednak dzięki temu, że postrzegałam ją jako niezobowiązującą lekturę, to nie byłam zawiedziona. W moje ręce trafiła mało złożona powieść, której rozwój akcji można było przewidzieć, lecz która mimo wszystko mogła sprawić radość czytającemu. Sama historia przypadła mi do gustu, szczególnie wilki, które nie miały w sobie nic paranormalnego, były jedynie zwierzętami, a mimo to niosły ze sobą pewną dozę magii i tajemnicy. Klimat panujący w tym utworze również jest czymś, co sprawia, że książkę tę czyta z się z czystą przyjemnością. Ostatecznie można powiedzieć, że jest to opowieść o dziewczynie, która wreszcie odnajduje siebie, która spełnia marzenia i staje się silniejsza, nie lęka się jutra i odnajduje coś, na czym jej zależy. Co prawda naiwność tej powieści może niektórych odstraszyć, niemniej osobom, które szukają lekkiej i odprężającej lektury z nutką magii i tajemnicy w tle, polecam tę pozycję.


- Może tak, może nie... - […] - Jesteśmy, kim jesteśmy – wyrecytowała. - Nieważne, jak świeci księżyc, nigdy nie będzie słońcem.”


Moja ocena 6,5/10


Tytuł: Wilcza księżniczka
Autor: Cathryn Constable
Ilość stron: 272
Wydawca: Bukowy Las
Data premiery: 2013-10-11


O autorce:

Cathryn Constable studiowała na uniwersytecie w Cambridge. Pracowała jako dziennikarka dla „Vogue”, „Elle” i „The Sunday Times”, pisywała też do innych magazynów, aż wreszcie postanowiła zostać autorką książek dla dzieci. „Wilcza księżniczka” jest jej debiutem powieściowym, świetnie przyjętym przez czytelników w Wielkiej Brytanii i ukazującym się w kilkunastu krajach świata. Pisarka mieszka w Londynie z mężem i trójką dzieci.



Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Bukowy Las, za co serdecznie dziękuję ^^

http://www.bukowylas.pl/
 

środa, 27 listopada 2013

Torebki i klątwy - Dorothy Howell




Klątwa. Ta idiotyczna klątwa. Czyżby to ona stała za tym wszystkim?”


W życiu Haley Randolph wszystko powoli zaczyna się układać, choć możliwe że to jedynie pozory. Z przyjaciółką Marcie odnosi sukcesy przy swoich torebkowych prywatkach, jakoś zdaje egzaminy w college'u, na dodatek jej chłopak chce by razem zamieszkali! Niestety Haley nie byłaby sobą, gdyby nie wpakowała się w kolejne kłopoty. Tym razem wszystko rozpoczyna się od dziwnej staruszki, która rzuca na nią klątwę. Bohaterka jednak nie chce wierzyć, że to prawda i nawet kiedy zaraz po tym zdarzeniu omal nie spada na nią panel oderwany z sufitu, nie przyjmuje czegoś tak absurdalnego do wiadomości. Niemniej to dopiero początek, a wszystko w jej życiu po raz kolejny zaczyna się walić. Kobieta w końcu postanawia wyjechać do Las Vegas (do pracy oczywiście, co już nie zwiastuje zbyt dobrze), lecz tam jest coraz to gorzej. Naturalnie nie obchodzi się bez zwłok, które Haley znajduje już na samym początku. Na dodatek ma powiązanie z ofiarą, ponieważ była to jej dawna znajoma z liceum, z którą nie łączyły jej zbyt przyjazne stosunki. W ten oto sposób, panna Randolph po raz kolejny staje się podejrzaną. To naturalnie nie koniec jej kłopotów, gdyż ta kobieta działa na wszelkie problemy jak magnes, co uwidoczniło się już w jej wcześniejszych przygodach, z których zawsze jakoś wychodziła obronną ręką. Ale jak to skończy się tym razem...

- Pewna stuknięta starucha pomachała przede mną palcem i wezwała moce wszechświata, by mnie przeklęły – powiedziałam.”

Bardzo się ucieszyłam, gdy miałam już okazję pochłonąć czwarty tom, opisujący historię Haley Randolph. Poprzednie części czytałam z wielką przyjemnością i bardzo dobrze je wspominam, jak również kiedyś jeszcze do nich wrócę. Muszę przyznać, że na tę zaś czekałam z niecierpliwością. Kiedy tylko dorwałam ją w swoje ręce, musiałam zacząć czytać bez jakiejkolwiek zwłoki. Przyznam, że byłam zachwycona, jak po raz kolejny mogłam zaznajomić się z przygodami niebanalnej Haley Randolph, która ma zawsze wiele na głowie. W końcu ta kobieta nie dość, że znowu jest podejrzana, to na dodatek po raz kolejny musi rozwiązać zagadkę morderstwa, uporać się z klątwą, a ponadto poradzić sobie z chłopakiem, który jest ciągle zajęty, problemami finansowymi i znalezieniem nowej torebki! A Przepysznej nigdzie nie może znaleźć... najwyraźniej trzeba mieć dobrze ustalone priorytety, tak jak i ona. Przy takiej postaci oraz różnych dziwnych wydarzeniach nie ma czasu na nudę, szczególnie gdy w zasięgu wzroku pojawia się też jakiś dziwny facet interesujący się ufo! Autorka pokazuje nam dowcipną historię, którą naprawdę warto poznać.

Haley Randolph na szczęście wiele się nie zmieniła od poprzedniego tomu. Nadal jest uzależniona od torebek, teraz zaś ma na oku Przepyszną, której nigdzie nie umie znaleźć, a dla której byłaby zdolna zabić! Prawdopodobnie, bo mimo że ciągle ją o to oskarżają, jeszcze nikogo nie zamordowała. Nadal też jest trochę dziecinna i ciągle marudzi na to, jak to nienawidzi swojego życia, jednak chce być także niezależna. Co prawda nie wychodzi jej to na dobrze, ma słabo opłacaną pracę w Holt's i coraz to nowe kłopoty, a przy tym wszystkim nie chce przyjąć pieniędzy od swojego chłopaka. Jak widać, ona naprawdę ma ciekawy system wartości i postrzegania świata. Na dodatek nadal jest bardzo żywa i sprytna, potrafi przecież rozwiązać te wszystkie sprawy morderstw, w które jest rzekomo zamieszana. A że trafia na dziwnych ludzi, przy których pokazuje swoją bardziej niedojrzałą naturę, to już inna sprawa. Muszę przyznać, że bardzo polubiłam tę bohaterkę, szczególnie za jej humor i nieobliczalne zachowania, a nawet za to zwykłe miganie się od pracy. Na dodatek w tej części nie tylko ona jest dobrze wykreowana, gdyż Tim, Jack czy też jej bliżsi znajomi już nie stapiają się za nią w jakieś tło, a są bardziej charakterystyczni, ich osobowości nareszcie się pokazują. Jest to coś, czego brakowało w poprzednich tomach, a co w końcu się ujawniło.

Posprzątałam gruz i kurz z podłogi na klatce schodowej – no, powiedzmy raczej wymieszałam z kurzem i śmieciami, które tu zalegały [...]”

Fabuła również jest interesująca. Akcja okazuje się być dość dynamiczna, a także sama sprawa morderstwa i próba jego rozwikłana jest tutaj bardziej przybliżona. Różne wątki poboczne są całkiem ciekawe, a to, że historia nie idzie tylko jednym głównym torem, jest dobrym rozwiązaniem, które pozwala na całkiem niezłe manewry i wprowadzanie zwrotów akcji. Poszukiwania torebki schodzą na dalszy plan, a kolejne ślady, po których stara się iść Haley, by rozwiązać zagadkę, zajmują jej myśli. Kobieta ma już jakieś doświadczenie i to pewnie dlatego, niemniej jest to całkiem pozytywna zmiana. W końcu jest więcej tych elementów kryminalnych, choć naturalnie humor nie schodzi tutaj na dalszy plan i nadal jest wszechobecny w dialogach i rożnych sytuacjach. Całość opisana zaś jest lekko. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, z punktu widzenia głównej bohaterki. Dzięki temu łatwiej jest się z nią utożsamić, jak również lepiej ją zrozumieć i przeżywać przygody z tą zwariowaną kobietą, w której życiu nie ma miejsca na spokój, a jedynie na coraz to kolejne komplikacje.

„Torebki i Klątwy” to z pewnością pozycja warta uwagi. Jest to też doskonała kontynuacja serii, od tej książki zwyczajnie nie da się oderwać! Na dodatek przy lekturze tej świetnie się bawiłam, raz po raz uśmiechając się pod nosem bądź też wybuchając śmiechem. Pokuszę się na stwierdzenie, że jest to najlepszy tom. Tutaj już nie ma żadnych problemów z tempem akcji, poza tym bardziej skupiamy się na sprawie tajemniczego morderstwa. Ponadto, co najważniejsze, postacie drugoplanowe stały się barwniejsze, w końcu zaczęły mieć dla czytelnika większe znaczenie, zwłaszcza pod koniec, gdy już się rozkręciły. Będąc zaś przy końcu, nie można zapomnieć o finale tej historii. Akurat zakończenie podobało mi się niezmiernie! Czytałam je z wielkim uśmiechem wymalowanym na twarzy. Samo rozwiązanie zabójstwa było ciekawe i w pewnym stopniu zaskakujące, gdyż tylko do pewnych wniosków można było dojść samemu, co też było niezłą rozrywką. Lecz to właśnie sprawa klątwy, pecha, szczęścia i związków głównej bohaterki nagle mogła nieźle zaskoczyć i wprowadzić jeszcze więcej zamętu do jej życia. Nawet sama ostatnia scena, którą wręcz uwielbiam, niepozbawiona była humorystycznego wydźwięku, jak również idealnie pasowała do całej powieści. Książkę tę oraz całą serię serdecznie polecam, ponieważ zwyczajnie warto ją przeczytać! Jeżeli lubisz wątki kryminalne i wiele humoru, to ta pozycja jest idealna dla ciebie!


- Co nowego Haley?
Teraz jego głos brzmiał przyjaźnie, jakby był rozluźniony.
- Morderstwo – wypaliłam.
- Pytałem, co n o w e g o? - powiedział i parsknął śmiechem.”


Moja ocena 8,5/10


Tytuł: Torebki i klątwy
Seria: Haley Randolph
Autor: Dorothy Howell
Ilość stron: 400
Wydawca: Bellona
Data premiery: 2013-06-21



 Recenzja napisana dla portalu a-g-w.info


środa, 20 listopada 2013

Strych Tesli - Neal Shusterman & Eric Elfman




Rozejrzawszy się po tym cmentarzysku rupieci, Nick wpadł na prosty pomysł – który, jak się niebawem okazało, odmienił nie tylko bieg jego życia, ale także losy ludzkości.
Postanowił urządzić garażową wyprzedaż rzeczy używanych.”


Nick wraz z ojcem i bratem przeprowadza się do starego domu po stryjecznej babce Grecie. Gdyby chłopakowi ktoś powiedział dwa miesiące wcześniej, że przeprowadzi się z Tampy na Florydzie do Colorado Springs, do jakiegoś staroświeckiego domu, nie uwierzyłby. Niestety stało się tak za sprawą pożaru, w którym zginęła jego matka. Na dodatek to nie koniec niezbyt pozytywnych niespodzianek w jego życiu. Otóż w nowym miejscu wszystko zaczyna się od... tostera. Gdy ten spada na niego i uderza go w głowę, chłopiec postanawia pozbyć się rożnych zepsutych gratów ze strychu i urządzić wyprzedaż garażową, co - jak się okaże - będzie miało wpływ nie tylko na życie jego i mieszkańców miasta. Już od początku było widać, że coś jest nie tak. Pierwszym zaskoczeniem było niezwykłe powodzenie, jakim cieszyła się wyprzedaż, a co mogło się łączyć z hipnotyzującym światłem, przyciągającym ludzi. Kolejnym - zachowanie kupujących, jak również wynikłe z tego wydarzenia. Nie można także zapomnieć o podejrzanych mężczyznach w garniturach, odwiedzających dom następnego dnia. Jednak z tym wszystkim można się pogodzić. Gorzej, kiedy okazuje się, że każda sprzedana rzecz działa nie tak, jak należy i może doprowadzić do niefortunnych konsekwencji. Dopiero wtedy zaczyna się prawdziwy problem.

Osłupiałemu astronomowi, który dokonał tego odkrycia, pozostała do rozstrzygnięcia jedna nader ważna kwestia: czy o bliskim końcu świata stosowniej jest powiadamiać przełożonych e-mailem, telefonicznie, czy SMS-em?”

Szczerze mówiąc, po tę pozycję sięgnęłam dlatego, że czytałam już jedną książkę Shustermana, poza tym przyciągnął mnie tytuł, w którym pojawił się Tesla, o którym to akurat kilka dni wcześniej rozmawiałam. Do tego doszedł intrygujący opis, w którym pojawiają się nieopatentowane wynalazki Tesli, jak np. aparat uwieczniający sceny z przyszłości, magnetofon nagrywający myśli czy też ogniwo ożywiające zmarłych – to zapowiadało się dość ciekawie. Na dodatek, co bardzo mnie cieszy, w trakcie czytania wynikło więcej plusów, o których wcześniej nie mogłam wiedzieć. Jednym z nich jest tajemnicze Stowarzyszenie Accelerati, które przedstawia się niezwykle interesująco. Jego historia i powiązania ze znanym naukowcem wciągają czytelnika i sprawiają, że opowieść ta staje się bardziej wiarygodna, dzięki czemu lepiej się ją czyta i przeżywa. Już sama zagadka strychu, rzeczy się tam znajdujących i wiążące się z tym wydarzenia, problemy, przygody bohaterów są bardzo ciekawe. Przyciągają czytelników, którzy chcąc poznać zakończenie, nie odrywają się tak łatwo od powieści.

Bohaterowie tej historii także przyczyniają się do jej pozytywnego odbioru. Mamy tutaj do czynienia z różnymi osobowościami. Czy to postacie dobre, czy też złe, zawsze mają swoje unikalne charaktery, które nie wydają się być ani trochę matowe, na dodatek są niezwykle zróżnicowane. Przykładem może być tutaj nad wyraz żywa Petula z dość nietypowymi pomysłami oraz Vince, chłopak bez przyjaciół, który dziwnym trafem zna położenie wszystkich kostnic w okolicy (a wiedza ta nawet okaże się być przydatna!). Sam główny bohater jest intrygujący i mimo że ma jedynie czternaście lat, nie można powiedzieć by był zbyt niedojrzały. Odznacza się humorem i przenikliwością, dzięki czemu łatwo go polubić. Nie można zapomnieć również o bardziej zagadkowych postaciach, jak np. ludziach ze stowarzyszanie czy też równie rzucającej się w oczy pani ze stołówki, która wiedziała zbyt wiele i przykładała wagę do rzeczy niekoniecznie kojarzonych z jej zawodem. Tutaj wszystkie charaktery są bardzo dobrze skonstruowane, co sprzyja tej powieści. Dzięki temu bez trudu można do bohaterów zapałać sympatią i wraz z nimi przeżywać ich historię.

- Kiedy poznasz przyszłość – rzekła panna Planck, powtarzając myśl, którą Petula sformułowała już wcześniej – możesz albo pozwolić, żeby ta przyszłość ci się przydarzyła, albo ją stworzyć.”

Na postacie i pomysł nie mogłam narzekać, teraz czas przychodzi na samą realizację, fabułę. Przyznam, że tutaj także jestem mile zaskoczona. Wydarzenia są ciekawe, ciągle coś się dzieje i jak widać, pomysłów autorom nie zabrakło. Nie byłam pewna jak podchodzić do książki pisanej przez dwie osoby, bo wydawało mi się, że w takiej kwestii, jak pisanie powieści, trudno potem dojść do zgody, lecz tutaj sprawdziło się to znakomicie, a historia wydaje się zwyczajnie pełniejsza. Jedynym, co nie do końca się zgadzało, była dojrzałość bohaterów. Nie zawsze, ale jednak, okazywała się ona być nie do końca zgodna z ich wiekiem, przez co nie odczuwało się, że poznajemy opowieść o czternastolatkach. Niemniej sądzę, że wyszło to na dobre tej pozycji i nie mogę zaliczyć tego do jakichś minusów. Na dodatek narracja prowadzona jest z kilku punktów widzenia, dzięki czemu możemy bardziej wnikliwie poznać świat przedstawiony, jak również opisywane wydarzenia. Jedynym co mam do zarzucenia jest pewna naiwność. Niektórych rzeczy łatwo było się domyślić, a jednak bohaterowie nie dochodzili do nich, mimo że przesłanki były aż nazbyt wyraźne. Niemniej i tutaj nie było to aż tak rażące, ponieważ gdy czytelnik już myślał, że rozwiązał całą zagadkę, okazywało się, że ma tylko częściowo rację, a cała reszta miała być inna, dzięki czemu książka mogła nie raz zaskoczyć.

Ostatecznie można powiedzieć, że jestem bardzo zadowolona z tej lektury, która minęła mi szybko i przyjemnie. Ważną rzeczą, o której jeszcze nie wspomniałam, a która wyraźnie działa na korzyść, jest humor, będący nieodłączną częścią tej powieści, rozluźniający nie raz atmosferę i rozbrajający czytelnika. Nie ma tutaj jednak żadnego mrocznego klimatu, w miejscu którego wystarczyć musi powszechne poczucie skrywanych sekretów, jakiejś tajemnicy i pewnej dozy magii w nauce. Niemniej na sukces duży wpływ miał tutaj także niebanalny pomysł. Jasne, chłopak, który pakuje się w kłopoty i musi chronić świat, to nic nowego, aczkolwiek wprowadzenie sławnego wynalazcy, niezwykłych przedmiotów, które stoją na jakiejś granicy fikcji i rzeczywistości oraz pewnych powiązań naukowych, było znakomitą koncepcją. Również wtrącanie jakichś zagadnień matematycznych czy fizycznych w niektórych rozdziałach urozmaicało tę opowieść, a lekki styl pisania i absorbująca fabuła, sprawiły, że otrzymaliśmy interesującą i łatwą w odbiorze powieść dla młodzieży, która mnie osobiście niezwykle wciągnęła. W tym przypadku nie pozostaje mi nic innego jak polecić tę książkę fanom jakichś nadnaturalnych zdarzeń, których zainteresują nieodkryte wynalazki szalonego geniusza, zdolne zmienić świat.


Caitlin wstała.
- Lepiej już pójdę, zanim któryś z moich domowych zwierzaków skończy w kuchence mikrofalowej.
- Co takiego?
- To długa historia.”


Moja ocena 8/10


Tytuł: Strych Tesli
Seria: Stowarzyszenie Accelerati
Autor: Neal Shusterman & Eric Elfman
Wydawca: Egmont
Ilość stron: 320
Data premiery: 2013-10-23



O autorach:

Neal Shusterman – poeta, eseista, scenarzysta, autor książek dla młodzieży, spośród których wiele trafiło na listy bestsellerów; laureat licznych prestiżowych nagród literackich, twórca m.in. powieści „Downsiders” i „Full Tilt”, za które zdobył ponad dwadzieścia różnych nagród, trylogii „Dark Fusion”, „The Skinjacker” oraz The X-Files Universe”. Mieszka w Kalifornii, ojciec czworga dzieci. 

Eric Elfman – nagradzany autor książek dla dzieci i młodzieży, interesuje się UFO i zjawiskami nadnaturalnymi. Napisał m.in. „Almanac of Alien Encounters”, „Very Scary Almanac”, który doczekał się aż sześciu wydań, kilka zbiorów opowieści grozy i thrillerów. Współscenarzysta (wraz z Nealem Shustermanem) filmu „Class Act” (2014) z Halle Berry w roli głównej. 



Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Egmont, za co serdecznie dziękuję ^^

http://www.egmont.pl/


LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...