sobota, 25 czerwca 2011

Powołanie - P. C. Cast

           

„Nadzieja i miłość potrafią ocalić wszystko”*

Phyllis Christine Cast to amerykańska pisarka fantasy i romansów, znana z napisanej wraz z córką, Kristin Cast, serii "Dom Nocy", jak również jej własnych cyklów: „Goddess Summoning” i „Partholon”.
Historia opowiada o Brighid, która za namową Elphame wyrusza by zdobyć jakieś wieści o Cuchulainnie, który miał sprowadzić Nowych Fomorian z powrotem do Partholonu. Gdy spotyka mężczyznę prawie go nie poznaje, gdyż nie przypomina on w ogóle dawnego wesołego, niepoprawnego flirciarza. Brighid musi zespolić jego duszę, która się rozpadła, po stracie Brenny. Odzywa się w niej wtedy krew Szamanki, którą odziedziczyła po matce, a której z uporem się wypierała. Ponadto nad piękną krainą wisi zapowiedź krwawej wojny, do której Łowczyni nie może dopuścić.
Tym razem opowieść skupia się na Brighid i Cuchulainnie. Poznajemy o wiele lepiej te postacie, którym towarzyszymy aż do końca książki. Ponadto stykamy się z Nowymi Fomorianami, którzy uwolnieni od szaleństwa, są doprawdy intrygującymi stworzeniami. Szczególnie jeden bohater z tamtej rasy zapadł mi mocno w pamięć. Nazywał się on Liam i jego marzeniem było zostać Łowczynią, nie widział on przeszkody w tym, że nie był centaurem, ani dziewczyną. Miło czytało się o jego dalszych pomysłach i już samo spojrzenie na tego chłopca dawało do myślenia jacy są Nowi Fomorianie.
Akcja nie była zbytnio rozbudowana. Fabuła skupiała się na podróży, tej fizycznej, lecz zarówno duchowej, którą musiała przemierzyć Łowczyni. Nie było zbytnio niespodziewanych zwrotów akcji, ani mocno zaskakujących momentów, a wielbiciele wartkiego przebiegu wydarzeń, nie znaleźliby jej w tej pozycji. W tej części dzieje się mniej niż w poprzedniej, jednak nie znaczy to, że jest ona nudna, skupiła się po prostu na innych aspektach.
Co mnie zasmuciło to to, że rozwój romansu w książce był do przewidzenia prawie od początku. Nie było zawartego w nim nic nieoczekiwanego, a pragnienie czytelnika mogło pozostać nienasycone. Jest to wzór klasycznej miłości, która dowiaduje się o sobie o wiele później niż wszyscy inni, a potem choć napotyka wiele, wiele trudności, wszystkie one są nic nie znaczące w porównaniu z rosnącym uczuciem.
Oczywiście nie zabraknie w tej powieści choć odrobiny humoru. Sprzeczki i przedrzeźniania przyjaciół, w trakcie których padają ciekawe komentarze są na porządku dziennym. Spotkamy także skrzydlatego chłopca, który uważa się momentami za centaura, dokładniej centaurzycę. Czytelnik nie musi się martwić, nudy z tą książką nie zazna.
Dar jest czymś co należy wykorzystać, a nie stronić od niego. Brighid przekonuje się o tym na własnej skórze, doświadczając tragedii, spowodowanych przez jej odwrócenie się od stada i mocy Szamanki. Ukazuje nam to, że powinnyśmy dbać oto co otrzymaliśmy i korzystać z tego „daru” w imię dobra. Nasze talenty powinny zostać dostrzeżone i należycie wykorzystane, zanim staną się one czymś znienawidzonym lub nieosiągalnym.
Utwór  wskazuje również na trudności, z którymi muszą zmierzyć się wszyscy. W życiu nie można wybierać najłatwiejszych ścieżek, gdyż okazują się one z reguły złudne w swej prostocie, a potem pozostaje tylko żal i poczucie porażki. Bardzo często wybory najtrudniejsze, wręcz niemożliwe mogą okazać się rzeczą najwłaściwszą, tą drogą, którą podążać będzie, choć trudno, to szczęśliwie.
Styl pisania autorki jest bardzo przystępny. Pisze ona językiem, który bez problemu trafia do osób w różnym wieku. Ma świetnie rozwinięty warsztat pisarski, którym urzekła niejednego. „Powołanie” napisała w narracji trzeciosobowej skupiając się najbardziej na młodej Brighid.
Książka trafiła do mnie i pozostanie w mojej pamięci przez długi czas. Jest to powieść, która stała się jedną z moich ulubionych. Jest dobrze napisana i zaciekawia już od pierwszej strony. Bardzo podobało mi się połączenie zwykłej wędrówki z podróżami w wymiarze duchowym. Polecam ją z całego serca osobom, które chciałyby przeżyć wraz z Łowczynią i jej bliskimi coś niesamowitego.

Moja ocena 9/10


*cytat z „Powołania”


Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Harlequin, za co serdecznie dziękuję ; )


czwartek, 23 czerwca 2011

Pamiętniki wampirów. Księga 3 - L. J. Smith

        
„Poświęcenie wszystkiego” 

L. J. Smith zasłynęła bestsellerowymi „Pamiętnikami wampirów” na długo przed tym, zanim pomysł o miłości dziewczyny i wampira pojawił się w „Zmierzchu”. „Pamiętniki wampirów” sprzedano w USA w ponad dwóch milionach egzemplarzy. „Dusze cieni” są już siódmą częścią tego cyklu, a zarówno 3 Księgą tej bestsellerowej serii.
Elena musi ratować Stefano, na początku tylko się dla niej liczy. Jednak nie da się myśleć tylko o jednym podróżując razem z Damonem. Między nimi zaczyna rodzić się coś więcej, więcej, niżby Elena sobie życzyła. Dowiaduje się wiele o Damonie i jemu tez stara się pomóc. Dziewczyna próbuje uratować obu braci, tyle, że przed innym niebezpieczeństwem.
Postacie, które poznałyśmy w poprzednich częściach różnią się od swego wcześniejszego przedstawienia. Na naszych oczach bohaterowie ci nadal się zmieniają i gdy w pierwszej części byli w większości bezmyślną grupką nastolatków, teraz są inteligentnymi, dbającymi o siebie nawzajem ludźmi. Ponadto będziemy mieli okazje poznać kilka nowych osób, które przewiną się w trakcie czytania, lecz także i dość stałych bohaterów.
W tej części jesteśmy sprowadzeni do innego wymiaru – „Mrocznego Wymiaru”. Jest to miejsce straszne, a w całej swej okazałości może przerazić nawet najodważniejsze stworzenie. Panuje tak wszechogarniające przygnębianie, rozpacz. Słońce nigdy nie wschodzi i nie zachodzi. Jest to świat, gdzie śmierć i tortury są na porządku dziennym. Widząc taki obraz świata, człowiek zaczyna doceniać rzeczy piękne, aczkolwiek zwyczajne. Do niektórych spraw przyzwyczajamy się, jednak gdyby je stracić, zrozumielibyśmy ich piękno. Świat ten jest stworzony tak, że czytelnik czuje ciemność i zło bijące od tego miejsca, a zagłębiając się w najróżniejsze miejsca możemy wraz z postaciami odczuwać strach i nadzieję.
Trzecia Księga „Pamiętników wampirów” jest serią wielu przygód. W lekturze tej cały czas coś się dzieje. Wydarzenie przechodzą płynnie z jednego do drugiego, a książka wciąga, ponieważ my chcemy być na bieżąco z rozgrywającymi się wydarzeniami. Ponadto powieść jest zaskakująca, a czytelnicy mogą niespodziewanie znaleźć się w sytuacji przez nich nieprzewidzianych.
Jest tutaj także przedstawiona walka dobra ze złem. Elena wraz z przyjaciółmi walczą po stronie dobra i nie poddadzą się dopóki ich najbliżsi nie zaznają spokoju. Zło jest przedstawiane jako wiele postaci, jak i sam w sobie Mroczny Wymiar. A największym wrogiem dziewczyny są dwa lisołaki, kitsune Misao i Shinichi.
Przyjaciele, choć chronią siebie nawzajem i oddali by życie w ochronie swych bliskich skrywają wiele sekretów. W tej części jeszcze są one namnażane, co może wprowadzić bruzdy w ich przyjaźni. Jednak na razie wszystko odbywa się bez ujawnienia tajemnic i bez żadnego oddalenia się od siebie.
Narracja prowadzona jest trzeciosobowo, jak w poprzednich częściach. Dzięki temu możemy poznać odczucia wszystkich bohaterów oraz przenosić się z Fell’s Church do Mrocznego Wymiaru, od jednych postaci do drugich.
Styl pisania autorki jest prosty i skierowany do młodzieży. Widać jednak zmianę w jej pisaniu na przełomie wydawanych części. Jej warsztat pisarski zauważalnie się poprawił. Książkę czyta się lekko, a czytelnik odpływa do innego świata i spędza chwile w innej rzeczywistości.
Ta księga jest, według mnie, o wiele lepsza od poprzednich. Na jej kartkach widzimy przez cały czas poświęcenie dla osób bliskich. Pozostaje to jednak nadal tylko miłą lekturą, z którą możesz przyjemnie spędzić czas, a dla bardziej wymagających czytelników może okazać nie do przeczytania. Jednak mnie ta pozycja bardzo przypadła do gustu, choć nie wiem dlaczego autorka będzie nadal ciągnęła tę serię. I chociaż uważam, że co kolejna część tego cyklu jest lepsza, to sądzę, że nie powinno być już więcej jej części. Ogólnie polecam tę lekturą osobom lubiącym tematykę wampiryzmu oraz takim, które szukają, niezobowiązującego, miłego spędzenia czasu w innej rzeczywistości.

Moja ocena 7.5/10

Książkę otrzymałam od Księgarni Matras, za co serdecznie dziękuję ;)


środa, 22 czerwca 2011

Wyniki konkursu ! :D

   W końcu zebrałam się w sobie i zdobyłam się na to by ogłosić wyniki mojego konkursu. W wyborze zwycięzccy pomogły mi: Letizia, Charlotte i Cass, za co serdecznie im dziękuję.  
   Tak więc. Yhm, yhm... Proszę o uwagę. Więc wybrać było mi nie łatwo, jednak odpowiedzialność ta na mnie ciążyła nie miałam wyboru. Od razu podziękuję osobom, które znalazły czas i wzięły udział w konkursie oraz osobom, które umieściły baner na swoim blogu :) Ale już nie przedłużając gratuluję...
... Soulmate !

   Zwyciężczyni otrzyma książkę "Księga wszystkich dusz" w grubej okładce, autorstwa Debora Harkness. Proszę o wysłanie mi danych adresowych na mojego maila, jak najszybciej.

   Oto praca wygranej :) :

_______________________________


Znowu obudziłam się zlana potem. I znowu śniłam ten sam sen o pocałunku z żabą… Ohyda.

Otworzyłam oczy i od razu musiałam je zamknąć, bo za oknem słońce świeciło w pełni i pomiędzy framugami była tylko biała poświata. „To dobry dzień na czary” pomyślałam. Wiem, że nie powinnam znowu rozrabiać, ale ten głupi gnom nie będzie mnie gnębił o każdej porze dnia i nocy! Wystarczy, że muszę go znosić podczas weekendów w magicznej szkole. Dzisiaj pokażę mu, kto w tej grze rozdaje karty. Przeklęty Gregorio. Myśli, że jeżeli ma ojca i dziadków w Europejskiej Radzie Czarodziejów to może wszystko. Zobaczy, oj zobaczy..

Jednak nastąpi to dopiero wieczorem, teraz jest piątek rano, muszę martwić się zwykłą szkołą dla normalnych i upośledzonych. Ok… Tylko normalnych, chociaż niektóre osoby zasługują na miano upośledzonych i z taką chęcią wbiłabym czasem komuś szpileczkę… tam gdzie nie trzeba, ale nie mogę. Po prostu nie mogę! I jak tu się cieszyć z posiadania mocy czarodziejskich, skoro można ich używać tylko w weekendy w specjalnych pomieszczeniach? Nijak. Od kiedy skończyłam dziesięć lat, moje moce mogą być wykorzystywane tylko w celach naukowych. Czemu? Bo śmiertelnicy nabrali już za dużo podejrzeń. Te ich filmy, książki o czarodziejach… A w każdym tym „dziele” ziarnko prawdy. I jak już uzbiera „normalniak” te wszystkie ziarnka, to odkrywa nasz sekret i po ptokach, jak to mówią. 

Dlatego zaciskam zęby i z uśmiechem maszeruję do szkoły, choć znam zaklęcia na latanie czy teleportację lub zamykam się w sobie gdy ktoś robi mi przykrość, chociaż mogłabym jednym zaklęciem zrobić z niego barana… Mówiąc krótko, jestem szarakiem. Szarakiem, który właśnie ubiera się do szkoły w neutralne kolory brązu, ciemnej zieleni, beżu ewentualnie granatu. I tak właśnie teraz z niechęcią wciskam przez głowę brązowy t-shirt i proste, lekko wytarte dżinsy a do tego moje stare, wysłużone adidasy. Zero biżuterii, makijażu, szpanu – nie chcę by mnie wytykano palcami, bo gdy się zdenerwuję… Cóż, mam temperament i już uszkodziłam pamięć jednemu takiemu – ach, stara historia. Na szczęście rodzice wybłagali u Krajowej Rady Magicznej, żeby nie odbierano mi mocy. Za karę nie mogłam używać magii nawet w szkole magicznej, przez pół roku. 

Przelewam się ruchem ameboidalnym z jednego schodka na drugi i zmierzam do kuchni, gdzie mama uwija się z prędkością światła przy śniadaniu moim i mojego młodszego brata, który już siedzi przy stole i niecierpliwie kopie w krzesło. Nie żeby mu się spieszyło do szkoły - co to, to nie. On po prostu lubi jeść, choć po nim tego nie widać. Nie to co u mnie, każdy baton idzie w biodra. A przecież w czarodziejskiej telewizji reklamują takie świetne mikstury odchudzające! Ale nie, dzieci nie mogą korzystać z magii w świecie normalnych. To kategorycznie zabronione, magia jest zła, ble, po co komu ona? A ja nie chudnę, sorry.

Mama posyła mi ostrzegawcze spojrzenie i wskazuje na talerz z ciepłą owsianką. A ja znowu nie mogę użyć magii by nieco ulepszyć i zmodyfikować ten nieszczęsny najważniejszy posiłek dnia. Gdy nie widzi, przerzucam po kilka łyżek do brata, który zajęty gameboy’em trzymanym w lewej ręce mógłby zjeść nawet naszego kanarka z piórkami i bez gotowania. Dlaczego ja tak nie potrafię się cieszyć przedmiotami ludzi normalnych? Już wiem. Bo są bezsensowne i używanie ich to zwykła strata czasu. Czytając przewodniki nie poznam miejsc w nich opisywanych, a gdybym wypowiedziała odpowiednie zaklęcie? Sama bym mogła napisać taki przewodnik. Ach, jedno machnięcie różdżką i przeżywam taka przygodę jak bohater z gry komputerowej. Komputer – zawsze jakieś pocieszenie. Trochę tworzę, pisząc pamiętnik z mojego czarodziejskiego życia, a inne blogerki uważają to za genialne opowiadanie. Wiem – ma się ten talent. Czasem puszczę w obieg jakąś plotę na temat nadętych cheerleaderek z mojego liceum… ta w ciąży, tamta jest kochanką matematyka, ta znowuż podrywa ogrodnika. Coś trzeba w życiu robić. 

Mama obserwuje mnie ukradkiem pomiędzy czesaniem a myciem naczyń, a później daje buziaka w czoło bratu, a mi w policzek i życzy miłego dnia. Jak co dzień odprowadzam młodego do szkoły, a potem łapię autobus i pędzę na drugi koniec miasta, gdzie stoi moje szlachetne liceum. I znowu czuję się taka mała, nic nie warta i zbędna. Ludzie popychają mnie, goniąc do klas. Bez przesady, serio tak im się spieszy na lekcje? Daję się ponieść tłumowi i już po chwili siedzę w swojej ławce na końcu klasy. Ktoś znowu przykleił mi gumę do krzesła. Myślałam, że takie numery kończą się w gimnazjum.

Rozpoczyna się francuski, trochę literatury jakichś pogiętych umysłowo staruszków i psychologiczne dywagacje na temat moralności tego czy tamtego bohatera. Tak, to zdecydowanie nie mój konik, ale ruda małpa znowu przerywa nauczycielce jej cudownie usypiający wykład i zadaje „mądre” pytania. Ależ bym ją teraz czymś zdzieliła! Nauczycielka wraca do rzeczywistości i zaczyna nas pilnować jak jakiś cerber. I tak samo dzieje się na następnych lekcjach. Zbliża się lato, więc nauczycielom już za bardzo nie zależy. Tylko kujony ciągle kujonią.

Pierre znowu się na mnie gapi, przez co Jeanette najchętniej wydłubałaby mi oczy. Ale przecież ten nudny piłkarz wcale mnie nie kręci. Czemu jemu nie wydłubie oczu? Głupie baby. Przecież mi podoba się wysoki brunet, o zabójczym spojrzeniu zielonych oczu… I znowu nie ma go w szkole. Gael na pewno jest na wagarach. Szczęściarz.

Po lekcjach mijam go gdzieś na ulicy, udaję, że na niego nie patrzę, ale nie muszę. Jestem niewidzialna. Prawie nikogo nie znam, nie mam przyjaciół. Wolny czas po południu spędzam na wertowaniu ksiąg i nauce zaklęć a weekendy spędzam w szkole daleko, daleko od Paryża. W Champagne, maleńkiej wiosce nad morzem, gdzie w starym zamku odbywają się nasze lekcje. Zwykli Francuzi nawet w okolice tych ruin nie zaglądają, a turyści nas nie widzą. Nasze wykłady odbywają się w komnatach, które już nie istnieją. Gdyby określić ich płożenie w przestrzeni… wiszą nad ziemią, nad resztkami podłogi i ścian. Niewidoczne dla normalnych ludzi. Co nie znaczy, że dla nas „ściany” są przezroczyste i my widzimy wszystko wokół. O, nie. My jesteśmy zamknięci w tych ciemnych, średniowiecznych murach i musimy walczyć z mdłościami, gdy w którejś klasie nie powiedzie się eksperyment z nowym eliksirem. A wszystko to tylko po to, aby w przyszłości, gdy będziemy mieć ponad trzydzieści lat, móc sobie poczarować w wyjątkowych przypadkach. Cudo. 

W klasie siedzę przy długiej ławie, tak jak w kościele. Po mojej lewej Gregorio. Siedzimy przy oknie, a wykładowca stoi na środku klasy, po naszej prawej, więc nie muszę spoglądać na tego bałkańskiego potwora. Po mojej prawie Kirsten, mogłabym powiedzieć, że to moja przyjaciółka, ale mamy sposobność spotkać się tylko w te nieszczęsne weekendy, a ona nie jest szczególnie otwarta, więc nie dość, że trudno z nią pogadać w szkole, to przez Internet już prawie w ogóle.  

Gregorio znowu szturcha mnie łokciem, gdy stary czarodziej przynudza o historii magii. Chce mi opowiedzieć kolejną historię ze swoich wspaniałych podbojów miłosnych i chyba ogólnie za często wpada w samo zachwyt. Uważa, że mnie to wszystko interesuje. Szczerze? Tylko wtedy gdy mówi, jak go któraś z kolei potraktowała za zdradę. Milczę i trawię te jego słowa, bo gdy próbuję być dla niego złośliwa, dotkliwie odczuwam to na przerwach, gdy Gregorio majestatycznie włada swoją różdżką. Wprawdzie walki czarodziejów między lekcjami to normalka, ale między nami to już wojny. Zaczyna się od słownych gróźb, później trochę kaleczę jego ego aż w końcu rozkręcamy się na całego i kończymy u dyrektora na dywaniku. Średnio raz w miesiącu, gdy znowu mówi mi, że nie mogę go zrozumieć, bo sama nigdy nie miałam chłopaka i to na pewno przez mój złośliwy charakter i przeciętny wygląd. Ponadto wypomina mi lenistwo i brak ambicji. A ja jemu przerwę na pięć euro pomiędzy górnymi jedynkami i gejowską wrażliwość. Ot takie tam sprzeczki i przytyki. Z tą różnicą że on podkrada rodzicom różdżkę w domu i przez to od tygodnia muszę w nocy przez sen całować żabę, bo jest to moja jedyna szansa na zamążpójście.

W ten weekend to się skończy, obiecuję sobie. Gdy tylko wychodzimy z klasy, a on zmierza do męskiej toalety, bo po nadmiernej ilości piwa po lekcjach w zwykłej szkole jego pęcherz nie wytrzymuje obciążeń, staję mu na drodze i wbijam mu różdżkę w brzuch. 

- Ty, żabo, aż tak bardzo Ci się podobam?

- Ty?! W życiu. Ale teraz puść mnie, pogadamy później zdesperowana księżniczko.

- Nie, choćbyś miał się zsikać w majtki przy wszystkich. Masz mi dać magiczne słowo, że nigdy więcej nie rzucisz na mnie żadnego zaklęcia. 

Mocniej napieram różdżką na jego żebra i spoglądam mu prosto w oczy, z pełną powagą. Nie mam zamiaru nawet drgnąć. Powoli wokół nas zbiera się grupka małolatów.

- Wiesz, Marthe, nie skorzystam z propozycji.

I zniknął. Skubany się teleportował! Policzyłam do trzech i teleportowałam się do męskiej toalety. Nie będzie tak ze mną pogrywał. Gregorio stał już przy swoim pisuarze i uwalniał się od nadmiaru piwa w nerkach. Gdy zobaczył, że stoję obok, z zaskoczenia o mało co nie zaciął się przy zasuwaniu rozporka. 

- Zwariowałaś?! Chcesz wojny, no to będziesz ją mieć.

Zaczęło się. Wyciągnął różdżkę i zamachnął się w moją stronę. Teleportowałam się za niego i zza jego pleców obserwowałam w ułamku sekundy jak pękło lustro. 

Nim zdążyłam zmienić miejsce, już siedziałam w kranie, a po całej łazience rozlewała się woda. Sama też nie byłam sucha. Mógł być pewien, że to się tak po prostu nie skończy. 

- Popatrz w górę – rzuciłam pogodnym głosem, nie dając mu poczucia wygranej. To jeszcze nie był koniec na dziś…


_____________________________________

   Jeszcze raz gratuluję Soulmate i dziękuję osobom, które nadesłały prace. To na pewno nie jest ostatni konkurs organizowany na moim blogu, jednak kolejny odbędzie się dopiero, gdy będę miała 10 000 wejść. Mam nadzieję, że nie minie aż tak wiele czasu do tego momentu :D

Pozdrawiam
Tristezza :)

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Pamiętniki wampirów. Księga 2 - L. J. Smith


„Nadzieja umiera ostatnia”
 
L. J. Smith zasłynęła bestsellerowymi „Pamiętnikami wampirów” na długo przed tym, zanim pomysł o miłości dziewczyny i wampira pojawił się w „Zmierzchu”. „Pamiętniki wampirów” sprzedano w USA w ponad dwóch milionach egzemplarzy. „Mrok”, „Powrót o zmierzchu” i „Uwięzieni” składają się na drugą księgę tej serii.
Wszyscy tęsknią za Eleną. Zło znów zagnieżdża się w Fell’s Church, a Bonnie dostaje widomości od zmarłej, by wezwać pomoc. W ten oto sposób do małego miasteczka znów przyjeżdżają dwaj nienawidzący się bracia. Czy zdołają oni uratować tę miejscowość, nawet z wielką pomocą Eleny?
Druga księga różni się diametralnie od pierwszej. Tutaj już nie skupiamy się na życiu miłosnym nastolatki, a większą wagę przywiązujemy do nadnaturalnych zdarzeń i czyhającego niebezpieczeństwa oraz na reakcji ludzi, którzy są świadkami takich wydarzeń.
Akcja w książce nie płynie w zniewalającym tempie, jednak, jest ona ciekawsza niż w poprzednich częściach. Tam nie działo się prawie nic, zaś tu widzimy wiele zdarzeń następujących po sobie. Dzięki temu książka nie jest nudna, a myśli czytelnika nie błądzą swobodnie przy innych tematach.
„Pamiętniki wampirów. Księga 2„ jest pozycją zaskakującą i przewidywalną jednocześnie. Niektóre zdarzenia są tak oczywiste, że każdy by się ich domyślił, zaś innym razem autorka potrafi prawdziwie zaskoczyć. Zaskakuje nas rzeczami, które są nieprawdopodobne, niesamowite, jednak balansują na granicy absurdu.
Humor to coś czego tutaj nie zabraknie. Spotykamy się z wieloma zabawnymi sytuacjami, jednak najzabawniejsze są myśli Damona. Np. gdy nie umiał zapamiętać imienia Matt, wymyślił: „Mały Umie Tylko Trajkotać” i niezbyt się przejął, gdy okazało się, że wychodzi Mutt.
Autorka często używa frazy: „pamiętała jak przez mgłę”. Było to bardzo denerwujące, a wyglądało tak, jakby pani Smith chciała uciec od opisu danej sytuacji. Gdyby zdarzyło się to raz czy dwa nie zwróciłabym na to uwagi, lecz było to zdanie, według mnie, nadużywane.
Opisy są niekiedy niejasne, jakby niepełne. L. J. Smith wspomina na przykład o serafinach, lecz ich nie opisuje, jakby było to w ogóle niepotrzebne. Rozpoczyna jakąś myśl i ją po prostu porzuca. To także niekiedy przeszkadzało mi na skupieniu się na bieżących wydarzeniach.
Przy opisie, zbijało także z tropu, gdy autorka przechodziła z narracji 3-osobowej nagle do myśli, któregoś z bohaterów. Nie było by w tym nic niezwykłego, tyle że ona nie zaznacza tego, żadnym cudzysłowem, ani niczym innym, co mogłoby wskazywać na takową zmianę.
Styl pisania autorki jest bardzo prosty, jednak widzę różnicę, pomiędzy tą księgą, a poprzednią. Tym razem autorka dobrała poprawnie język, którego używała do wieku większości odbiorców jej twórczości.
Uważam, że druga księga jest zdecydowanie lepsza od poprzedniej. Stykamy się w niej z prawdziwym oddaniem, przyjaźnią i miłością oraz dociera do nas jak ważna jest nadzieja i wiara w innych. Nie jest to książka tylko o wampirach, czy zjawiskach nadprzyrodzonych albo nawet perypetiach zakochanej nastolatki, tutaj możemy, wśród niesamowitych zdarzeń, zauważyć problemy z którymi zmierzają się wszyscy. Lektura ta wciągnęła mnie i czytałam ją c chęcią. Polecam ja osobom, które gustują w tematyce wampirów, lecz nie tylko.

Moja ocena 6.5/10

Książkę otrzymałam od Księgarni Matras, za co serdecznie dziękuję ;)


sobota, 18 czerwca 2011

Tristezza, czyli coś o mnie ;D

     Jak widać i ja zostałam wciągnięta w tę zabawę ;P. Zaprosiła mnie Uskrzydlona, więc teraz podzielę się zwami kilkoma rzeczami o mnie.

     1. No więc, takie podstawy. Mam na imię Ania, piętnaście lat. Chodzę do drugiej gimnazjum i staram się przetrwać :D. Co do wyglądu to mam trochę ponad 1,70m, ważę około 52 kg, mam ciemnobrązowe włosy i oczy.


     Ta po lewej to ja, a ta druga to moja przyjaciółka ;D (jakby ktoś stron nie rozróżniał to ja jestem w czerwonej koszulce ;P )


     2. Jestem leniwa, niekiedy bardziej, niekiedy mniej, jednak uwielbiam sporty zespołowe, takiej jak siatkówka, koszykówka i piłka ręczna, w podstawówce nawet chodziłam do klasy sportowej i sama sobie się dziwię, że mi się chciało ;P  . Lecz choć sporty zespołowe są dla mnie bardzo dobre to nie cierpię biegać. Omg, gdy tylko dowiem się, że mam biegać, od razu padam.

     3. Oczywiście nie potrafię żyć bez książek, czytam wręcz nałogowo :). Czytam by oderwać się od rzeczywistości, by znaleźć się w innym świecie. Potrafię zaszyć się z książką w każdym miejscu i o każdym czasie, a jak jakaś mnie wciągnie, to siłą mnie nie oderwiecie.

     4. Uwielbiam różne bajki, a najbardziej Disneya oraz piosenki, z którymi można często się w nich spotkać. Lubię je pooglądać, nieważne, że to podobno są dla najmłodszych, ja tak nie uważam ;P.

     5. Jestem straszną bałaganiarą ;). Mój pokój wygląda... cóż, wszystkiego wszędzie jest pełno, a znaleźć blat biurka, to cóż, życzę powodzenia. Jednak zawsze potrafię znaleźć to co chcę i nie rozumiem czemu mam tam układać ciuchy, itd. jeżeli mnie to nie przeszkadza ;P.

     6. Oglądam dość mało filmów, prawie wcale. To już częściej seriale, oglądam regularnie Pamiętniki wampirów i Hellcats, a niedawno zaczęłam Pretty Little Liars, lecz to wszystko. Uważam, że niektóre filmy są po prostu takie głupie, że nie wiesz czy masz się śmiać czy płakać, a to mnie zniechęca do obejrzenia czegokolwiek.

     7. Zawsze chciałam jeździć konno, ale nigdy nie udało mi się namówić rodziców, więc się niestety nie zgodzili. Jakoś tak ciągnie mnie do tych stworzeń i muszę jakoś wymyślić, jak swe marzenie spełnić :).

     8. Najbardziej boję się igieł (takich przy strzykawkach), dentysty, ciemności i pająków oraz węży. Na zwierzęta wyżej wymienione nie potrafię patrzeć, gdy tylko je zobaczę, muszę odwracać wzrok, ale na szczęście nie wrzeszczę i nie uciekam ;D. Do dentysty mnie zawieźć nie jest zbyt łatwo, po prostu nienawidzę jeździć do niego na wizyty. Ugh. Strzykawki jak widzę, to mam ochotę uciec jak najdalej. No i ciemności, po przeczytaniu tych wszystkich książek nie potrafię nie myśleć o tym, co w ciemnościach może się coś czaić. Może i jest to trochę irracjonalne, jednak tak już jest ;P.

     9. Gadam. Jak się rozgadam to nie ma ratuj. Mówię bardzo dużo i bardzo szybko, trochę jak katarynka ;). Wiele osób nieprzyzwyczajonych nie wie co do nich mówię, przez szybkość komunikatu. Lecz moja przyjaciółka tak mnie rozumie, że wie nawet co mruczę pod nosem, gdy jestem wkurzona ;D.

     10. Interesuję się historią Peru, Włoch i mitologią. Szczególnie mitologia mnie zaciekawiła, ze swymi wszystkimi bóstwami, a najbardziej egipska, grecka i celtycka.

     11. I jeszcze jedno, nie potrafię po prostu siedzieć lub leżeć i nic nie robić. W danym momencie muszę mieć jakieś zajęcie, cokolwiek, byle tylko nie spędzać czasu bezczynnie. Możliwe, że to właśnie dlatego tyle gadam i czasami mi odwala. Tak więc nie jestem osobą za spokojną i miewam dziwne pomysły, lecz wydaje mi się, że nie przeszkadza to zbyt wielu osobom.

     No to tyle, więcej już was nie zanudzam ;). Chciałam jeszcze tylko zaprosić do zabawy Fonin i Monis1900.

wtorek, 14 czerwca 2011

Pamiętniki wapirów. Księga 1 - L. J. Smith


  „W imię miłości”

L. J. Smith zasłynęła bestsellerowymi „Pamiętnikami wampirów” na długo przed tym, zanim pomysł o miłości dziewczyny i wampira pojawił się w „Zmierzchu”. „Przebudzenie”, „Walka” i „Szał”, trzy pierwsze części cyklu, wydane są również jako jedna razem 1 księga.         
Elena, choć jest najpopularniejszą dziewczyną w szkole, czuje się jakby nigdzie nie pasowała. Nie potrafi odnaleźć swego miejsca. Do czasu, gdy w szkole pojawia się nowy chłopak – Stefano. Nie zwraca on na nią w ogóle uwagi, wręcz jej unika, co zaskakuje i denerwuje dziewczynę. Przysięga ona sobie, że go zdobędzie, choćby miałaby być to ostatnia rzecz, jaką zrobi.
Autorka w swej powieści kupiła się na przedstawieniu tylko kilku bohaterów. Reszta postaci tworzyła pewne tło, na kartkach pojawiały się imiona, jedne częściej, drugie rzadziej, jednak nigdy nie dowiedzieliśmy się jakie te osoby były. Jednak te postacie, na których skupiła się pani Smith, przedstawiła bardzo realistycznie, ponadto zauważaliśmy w nich zachodzące zmiany, po różnych wydarzeniach.
Książka ta skupia się najbardziej na rozterkach miłosnych Eleny. Choć w tle dzieją się nadnaturalne zjawiska, to główny elementem jest życie prywatne głównej bohaterki. Jest opisane jak zakochała się ona w Stefano, ponieważ był on przystojny i ją ignorował. Zaczęło się wtedy polowanie. Jednak w trakcie zauważamy, choć dość powolną, jednak zmianę podejścia tej postaci do świata.
Przy czytaniu tej lektury nie ma co spodziewać się szybko rozgrywających się wydarzeń. Praktycznie nie ma tam żadnej akcji. Choć podobno coś się dzieje, czytelnik nie jest zaabsorbowany, gdyż jest to przysłoniono perypetiami zakochanej nastolatki. Było to dużym minusem tej książki, gdyż nudziła ona w niektórych momentach.
Narracja jest prowadzona trzecioosobowo, jednak w treść wplecione są także urywki z pamiętnika Eleny. Czytamy wtedy o jej najgłębszych myślach, jednak wprowadzenie pomieszania tych dwóch stylów nie przypadło mi do gustu. Przechodziliśmy nagle ze stronniczego obserwowania i wchodziliśmy w pewnym sensie do głowy dziewczyny, co było trochę drażniące.
Styl pisania autorki jest bardzo prosty. Chciała ona trafić do młodzieży, jednak ja miałam wrażenie, jakbym czytała książkę dla dzieci. Książka jest napisana, jakby L. J. Smith po prostu sobie to opowiadała i nie zważała uwagi na różne zabiegi stylistyczne, które wprowadziłyby odpowiedni nastrój czy też poprawiły by odbiór czytelnika.
„Pamiętniki wampirów księga 1” jest pozycją zwyczajną, nie wyróżniającą się wśród innych książek. Nie spotykamy tu nic, czego nie znaleźlibyśmy nigdzie indziej, zauważamy dawno utarte schematy. Przez to fabuła jest dość przewidywalna, a wymagający czytelnik, nie zaspokoi swego pragnienia.
Nie jestem zachwycona tą powieścią, jednak także nie odrzuca mnie ona. Nie wprowadziła ona nic nowego, jednak i tak całkiem miło się ją czytało. Jest to pozycja dla mnie wymagających czytelników, którzy chcą po prostu odprężyć i nie musieć myśleć w trakcie czytania. Najbardziej w niej podobało mi się zakończenie, które trochę mną wstrząsnęło, nie do końca tego się spodziewałam. Tę książkę polecam osobom, które przepadają za tematyką wampirów i którym nie przeszkadza trójkąt miłosny, jednak i tak nie gwarantuję, że będzie z tej lektury zadowolony.

Moja ocena 5.5/10


Książkę otrzymałam od Księgarni Matras, za co serdecznie dziękuję ;)


sobota, 11 czerwca 2011

Córki Księżyca: Bogini Nocy oraz W Zimnym Ogniu - Lynne Ewing


            „Tu es dea, filia lunae”*


            "Bogini Nocy" i "W Zimnym Ogniu" są pierwszymi częściami nowego cyklu, który będzie liczył trzynaście tomów: "Córki Księżyca", autorstwa Lynne Ewing.
            Nastolatki: Vanessa, Catty, Serena i Jimena są inne. Skrywają wielki sekret, nie są tylko zwykłymi mieszkankami Kalifornii, są one ponadto boginiami, Córkami Bogini Selene.  Każda z nich posiada niesamowitą moc: Vanessa potrafi stawać się niewidzialna, Catty podróżuje w czasie, Serena czyta w myślach, a Jimena przewiduje przyszłość. Tylko wspólnymi siłami mogą stawić czoło strasznemu demonowi - Artroxowi. Nastoletnie boginie, choć niezwykłe prowadzą dość normalne życie i przeżywają rozterki miłosne. Ponadto nie do końca opanowały jeszcze swoje moce.
            Główne bohaterki wydają się być niczym niewyróżniającymi się osobami, jednak tak nie jest. Każda z nich jest obdarzona inną mocą, która całkowicie zmienia ich życie. Ich jedynymi problemami nie są: szkoła czy chłopcy, choć i te się pojawiły, lecz także walka z demonem, który wysysa nadzieję. Te niesamowite dziewczyny starają się pogodzić normalne życie z niezwykłym. Postacie przedstawiały nie tylko dwa różne żywoty, ale także dwa różne oblicza, jakby w jednej osobie żyły dwie istoty, pojawiając się zamiennie zależnie od sytuacji.
            Fabuła w powieści jest wciągająca i momentami zaskakująca, jednak czasami w oczy rzucała się naiwność bohaterki, gdy wydarzenia były całkiem przewidywalne. Akcja już od początku rozwija się dość szybko i nie ma żadnych przerw. Czytając, płynnie przechodzimy do kolejnych zdarzeń.
            W książce następowała co chwilę jakaś ucieczka. Na początku nikt się z nikim nie zmierzył, tylko poszczególne osoby uciekały, lecz nie tylko w sensie dosłownym. Bohaterowie uciekali także czasami od swych problemów, którym nie mieli siły i ochoty stawić czoła.
            Przy czytaniu tej pozycji zwróciłam także uwagę na podobieństwo "rytuału", przygotowania się dziewczyn: Vanessy i Sereny. Były one niemal identycznie przedstawione, a czytelnik mógł odczuć małe déjà vu. Jednak działo się to w dwóch osobnych częściach, jedno w "Bogini Nocy", drugie "W Zimnym Ogniu", więc gdyby te dwie części nie były ze sobą połączone możliwe, że nie odczuwałoby się tego zbytnio.
            Artorox i jego Wyznawcy odbierają człowiekowi nadzieję. Staje się on po ty zbiegu tylko pustym naczyniem, jego dobro umiera, a dusza jest mocno uszkodzona. Nadzieja jest jedną z najważniejszych wartości, a gdyby nie ona, człowiek nie miałby chęci do życia, nie miałby po co żyć. I właśnie tacy są Wyznawcy, oni nie żyją prawdziwie, a przeszli na stronę zła, gdyż sądzili, że dzięki temu coś poczują. Jednak tak się nie stało.
            W tej pozycji poruszany jest także problem walki dobra ze złem. Gdyż przecież dobro, tak naprawdę nie może walczyć i upodabniać się do swego przeciwieństwa. Dziewczęta muszą pokonać Artroxa, lecz gdy dowiadują się, że nie mogą z nim wojować, są zaskoczone i nie mają pojęcia jak osiągnąć sukces. Meggie, która pomagała im się odnaleźć, powiedziała im, że do pokonania swego wroga mogą użyć tylko dobra. Namawiała do okazania Wyznawcom dobra, powiadała że to będzie ich broń.
            Narracja prowadzona jest trzecioosobowo, w "Bogini Nocy" ze strony Vanessy, a w "W Zimnym Ogniu" Sereny. Jako że ten tom zawiera dwie części i od razu zmienia się punk widzenia, można poczuć z początku lekką dezorientację.
            Lynne Ewing ma świetne pióro i należycie zaprezentowała nam wykreowany przez siebie świat. Potrafi ona wciągnąć czytelnika. Wprowadza ona w tekście wątpliwości i zasiewa tajemnicę, dzięki czemu czytelnik nie może oderwać się od książki, chcąc dowiedzieć się, jaki będzie dalszy przebieg wydarzeń.
            Lektura ta wciągnęła mnie bez reszty i nie mogłam się od niej oderwać. Wraz z Vanessą, a później Sereną przeżywałam wszystkie opisane przez nie wydarzenia. Przed przeczytaniem "Córek Księżyca" miałam stosunkowo krótki, ale jednak, czas, w którym nie miałam ochoty sięgnąć po jakąkolwiek książkę. Jednak gdy zaczęłam ją czytać, pozbyłam się mojego lenistwa i nie odłożyłam jej na półkę, póki nie skończyłam. Książka ta bardzo mi się podobała. Polecam ją osobom, którzy pragną całkowitego oderwania się od rzeczywistości i zatopienia się w świecie, gdzie zwykłe dziewczyny stają się prawdziwymi boginiami.


            Moja ocena 9,5/10

            * (z łac.) Jesteś boginią, Córką Księżyca

niedziela, 5 czerwca 2011

Neva - Sara Grant



            Sara Grant urodziła się w 1968 r. w amerykańskim stanie Indiana. Tam też studiowała dziennikarstwo i psychologię. Później przeniosła się mężem do Londynu, gdzie na uniwersytecie uzyskała stopień Master In Creative and Life Writings. Od tego czasu pracuje w agencji literackiej.
            Szesnastoletnia Neva ma już dość życia pod Kopułą. Zauważa, że większość rzeczy, których dowiedziała się od rządu to kłamstwa. Nie ma zamiaru tego więcej znosić i chce poznać odpowiedzi na dręczące ją pytania: Dlaczego są odcięci od świata? Czy poza kopułą też jest życie? I co się stało z jej babcią? Dlatego wraz z najlepszą przyjaciółką Sanną postanawia zacząć działać. Nie zamierza dłużej posłusznie wykonywać poleceń i słuchać rządu. Jednak jej działania sprowadzą na nią duże niebezpieczeństwo.
            Co byście zrobili gdybyście się znaleźli w takim miejscu, w jakim żyła Neva? Tam, gdzie nie ma nic poza kopułą, nie ma rozwoju, ludzie są podobni do siebie i wszyscy są zapewne jakoś spokrewnieni. Gdzie rząd nie daje wyjść na jaw najważniejszej prawdzie i gdzie ludzie, którzy podpadną niepatriotycznym zachowaniem, znikają. Życie tam nie jest łatwe, jeżeli ma się rozum i umie się z niego korzystać, a wolna wola odzywa się w człowieku. Gdy chce się podejmować własne decyzje. Tamten kraj jest dla ludzi posłusznych nie wychylających się, takich, którzy robią co im się każe i nie zadają pytań. Nic dziwnego, że Neva chciała się stamtąd wydostać i zmienić otaczający ją świat.
            Bohaterowie, choć bardzo podobni do siebie, potrafili zaskakiwać. Były momenty, gdy działo się coś, czego w ogóle się nie spodziewało, właśnie za sprawą owych, niekiedy niepozornych, bohaterów. Nie dało się ich tak naprawdę sklasyfikować pod jakąś kategorię, a już na pewno nie byli oni jednostajni, choć po tamtym świecie przedstawionym można się było tego spodziewać.
            Na początku w książce niewiele się działo i nie potrafiłam zbytnio się w niej zaczytać. Na szczęście po pewnym czasie, tylko szkoda, że dość późno, rozwinęła się ona i nie mogłam już nic jej zarzucić. W fabule występuje kilka zwrotów akcji, które kompletnie mnie zaskoczyły. Akcja, choć początkowo bierna, potem rozwija się szybkim tempie. Nie mogłam się oderwać od ksiązki, czytając o dalszych losach Nevy.
            Co mnie zdziwiło w tej lekturze, to to, że panował tam jakiś inny czas. Liczyli oni zupełnie inaczej lata i na początku trochę mnie to dezorientowało, gdyż lata wskazywały na daleką, daleką przeszłość, a patrząc na rozwinięcie u nich technologii było to niemożliwe. Dopiero później okazało się dlaczego tak jest, a ja się prawie załamałam, ponieważ rozwiązanie samo się nasuwało i było niesamowicie proste.
            I znów trójkącik miłosny. To już mnie strasznie denerwuje. Tym razem obie przyjaciółki są zakochane w jednym chłopaku. W książkach już prawie na każdym kroku spotykam się z trójkącikami miłosnymi i już nie mogę tego wytrzymać. Odpycha mnie to od książki i też m. in. dlatego nie potrafiłam przebrnąć przez początek książki. Po pewnym czasie, na szczęście się przyzwyczaiłam i nie raziło mnie to tak strasznie.
            Główna bohaterka, która próbuje się przeciwstawić panującym w jej kraju normom. Mieszka w miejscu o zmienionych zwyczajach, gdzie ludzie są kontrolowani i nie mają własnego zdania i wolności. Spotykam się z taką książka już któryś raz i zastanawiam się czy teraz na to zapanuje wielka moda. Na razie spotkałam się z niewielką ilością takich książek, jednak obawiam się, że na tym może powstać nowy schemat, który będzie pojawiał się w co trzeciej  książce tego gatunku. Możliwe, że na razie jeszcze nic takiego nie jest nawet zapoczątkowane, lecz uważam, że moje wątpliwości nie są bezpodstawne.
Autorka pisze przystępnym dla czytelnika językiem, który nie sprawia żadnych kłopotów przy czytaniu. Sara Grant ma lekkie pióro, co pomaga w lepszym odbiorze jej książki. Pisze ona pierwszoosobowo, a narratorem w powieści jest Neva. Towarzyszymy, więc jej na każdym kroku i wraz z nią przeżywamy wszystkie zawarte w książce wydarzenia.
I jeszcze okładka. Choć z reguły nie oceniam książki po okładce, to w tym przypadku właśnie na przyciągnęła moją uwagę i przez to kupiłam tę książkę. Gdy tylko ją zobaczyłam ujrzałam w niej jakąś tajemniczość i smutek, a po przeczytaniu opisu już byłam pewna, że książkę tę muszę kupić.
Książka, choć na początku szła mi dość opornie, spodobała mi się i mimo kilku zastrzeżeń uważam ją za pozycję bardzo dobrą i taką, z którą można miło spędzić czas. Możliwe, że niektórym wymienione przeze mnie zastrzeżenia nie będą przeszkadzać, zaś jeszcze inni znajdą ich więcej, to już zależy od gustu. Przy Nevie można się oderwać od rzeczywistości i przestać myśleć o tym co jest tu i teraz. Wykreowany przez Sarę Grant świat jest ciekawy i powinno się go poznać, nie zważając na to, że może być coś co do gustu nie przypadnie czytelnikowi, szczególnie, że nie ma aż tak wielu książek, które byłyby idealne i podobały się każdemu. Pozycja ta jest jedną z moich ulubionych i polecam ją osobom, które po przeczytaniu moje recenzji uznały, że to coś dla nich, a jeżeli tak nie uznały to i tak powinny przekonać się same czy książka ta przypadłaby im do gustu.

Moja ocena 8/10
           

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...