sobota, 30 kwietnia 2011

Ukryte - Kimberly Derting



Po książkę tę sięgnęłam widząc pozytywne opinie na temat tej książki, jednakże i tak nie byłam do końca do tej książki przekonana. Lecz już po pierwszych stronach tej powieści moje wątpliwości się rozwiały.
Violet jest inna. Żyje z tą świadomością od dzieciństwa, od kiedy znalazła martwą, zamordowaną dziewczynę, mając osiem lat. Nie mogła o tym nikomu powiedzieć, o jej niezwykłym talencie wiedziała tylko najbliższa rodzina oraz jej najlepszy przyjaciel Jay. W czasie jednej imprezy znów natrafiła na ciało zamordowanej dziewczyny. Jako jedyna, dzięki swojemu darowi, będzie mogła znaleźć zabójcę, z czego świetnie zdaje sobie sprawę. Jednak to nie jest jej jedyne zmartwienie, otóż poza tym, że martwi się grasującym zabójcą w jej miasteczku, trapi się swoim uczuciem do najlepszego przyjaciela. Młodzi zbliżają się do siebie, a zabójca jest coraz bliżej.
Akcja jest osadzona w małym miasteczku, w którym wszyscy się znają. Zdarzenia występujące w książce nie wychodzą poza jego obręb. Główny wątek kręci się wokół zabójcy mordującego dziewczęta w ich mieście oraz uczuć głównej bohaterki. Bohaterów polubiłam podczas czytania ksiązki. Byli wiarygodni i zwyczajni, oczywiście poza darem Violet, choć nie wpływał on na jej charakter prawie w ogóle.
Styl pisania autorki bardzo mi się spodobał. Książka wciągnęła mnie już od pierwszych stron, nie tylko dzięki ciekawej fabule, ale także dzięki lekkiemu stylu pisania Kimberly. Język używany przez autorkę nie sprawiał żadnych problemów, nie wydłużał opowieści, ani nie sprawiał, że książka mogłaby wydawać się nudna.
Kimberly Derting ciekawie wplotła między rozdziały, dodatkowe opisy zdarzeń, przy których ingerował morderca. Uważam, że dobrze rozdzieliła rozdziały, których rozmieszczenie wyraźnie ułatwiało czytanie.
Autorka świetnie połączyła tematykę paranormalnego romansu z thrillerem. Książka ta, choć w większej części poświęcona zwyczajnemu życiu Violet i jej problemów miłosnych i tak utrzymywała w napięciu. Książka ta jest przesycona najróżniejszymi emocjami, które ja także przeżywałam w trakcie lektury.
Książka ta trafiła do mojego serca i uważam, że zagości tam jeszcze przez jakiś czas. Ksiązka jest według mnie dobrze napisana, ma ciekawie wykreowanych bohaterów oraz wspaniałą fabułę. Czytając tę pozycję pozwoliłam sobie ponosić się emocjom, a w trakcie czytania nawet popłynęły mi po policzkach łzy. Książka ta już od pierwszych stron wciągnęła mnie w swą historię, a zagłębiając się w dalsze losy bohaterów, zatracałam się w ich świecie. Pozycję tą gorąco polecam, gdyż jest warta przeczytania, a czytelnik ma zagwarantowane przeżycie wielu głębokich emocji oraz zapamiętanie tej wspaniałej lektury.

Moja ocena 9/10

czwartek, 28 kwietnia 2011

Córka burzy - Richelle Mead



Richelle Mead, autorka bestsellerowej serii "Akademia wampirów", należy do czołówki młodych amerykańskich autorek paranormalnych romansów. Jej powieści pełne są lekkości, poczucia humoru i napięcia. Ich akcja osadzona jest w realiach wielkich współczesnych miast, a bohaterowie, choć demoniczni, kierują się uczuciami. "Melancholią sukuba" rozpoczęła cykl przygód miłosnych Georginy Kincaid. Seria "Sukub" jest wydawana w kilku krajach, a prawa filmowe kupiła wytwórnia Fox TV.
Eugenie Markham jest szamanką, która za pieniądze rozwiązuje problemy związane z istotami z Tamtego świata. W pewnym momencie otrzymuje wiadomość o dziewczynce porwanej do Tamtego świata, a gdy na jaw wychodzi wiek dziewczynki, Eugenie wie, że musi jej pomóc. Jednak to nie takie łatwe, mało który szaman potrafi długo wytrzymać w Tamtym świecie, jednak szamanki to nie odstraszy. Na swej drodze spotka ciekawe osoby, które zostaną jej sojusznikami, bądź zaciętymi wrogami. Jednak to nie jest najgorsze z czym zmierzyć musi się Eugenie, najgorszym będzie drzemiąca w niej moc.
Miejscem akcji powieści jest Tucson w naszym świecie oraz zupełnie inny wyimaginowany świat autorki. Główna bohaterka spędzi dość dużo czasu w Tamtym świecie dzięki czemu możemy lepiej go poznać. Tamten świat jest według mnie wielkim plusem tej ksiązki, gdyż autorka idealnie go opisała, a ja jestem pod wrażeniem jej wyobraźni, dzięki której powstał świat, który tak mnie zafascynował.
Głównym wątkiem książki jest przepowiednia, a dokładniej jej skutki. Autorka skupia się na życiu bohaterki po odkryciu prawdy o przepowiedni, lecz nie przez nią samą. Choć główny wątek wydał mi się trochę bezsensowny, to wątki poboczne były bardzo ciekawe, niektóre z nich były mocno rozwinięte, co nadawało więcej kolorytu opowieści.
Styl pisania autorki już poprzednio przypadł mi do gustu. Pisze ona zrozumiale, a my i tak czujemy niedosyt i chcemy poznać dalsze losy bohaterów. Richelle pisze ogólnie prostym językiem, który nie sprawia kłopotów w trakcie czytania, sądzę że ta autorka świetnie rozwinęła swój warsztat pisarski.
Na rynku co chwilę pojawiają się nowe pozycje z tematyki paranormalnego romansu. Niektóre z nich są beznadziejne, jednak niekiedy można trafić na wartą uwagi książkę. Każda jest o czymś innym, jednakże często kręcą się wokół tych samych tematów i wątków, przez co często stają się przewidywalne. "Córka burzy" jest pozycją odmienną, choć w niektórych fragmentach można doszukać się podobieństw do poznanych już książek. Jednak autorka stworzyła coś innego co przyciągnęło moją uwagę i choć niekiedy czuję, że niektóre elementy już znam, zapominam o tym poznając resztę stworzonego przez Richelle Mead świata.
"Córka burzy" jest książką, która mi się spodobała, choć jedna rzecz nie dała mi powodu do radości. Otóż nie bardzo spodobał mi się wątek główny, gdyż był jak dla mnie nieodpowiedni. Sądzę tak, gdyż po pierwsze, nie bardzo pasował mi do realiów książki, a po drugie sądzę, że to kwestia moich upodobań, które każdy ma inne. Jednak warto przekonać się co się sądzi o tej książce, gdyż każdemu może spodobać się coś innego, a po drugie, choć wątek ten nie pasuje mi do książki, uważam że autorka w ten sposób wszystko opisała, że utworzyła jedną nierozerwalną całość. W książce bardzo spodobało mi się miejsce akcji, które było dla mnie czymś nowym, a bohaterowie byli realni i zróżnicowani, nie zlewali się w jedną całość, a każdy z nich miał swój indywidualny charakter. Cała książka wywarła na mnie dobre wrażenie i z chęcią do niej wrócę, można przy niej przyjemnie spędzić czas. Także po kolejną część na pewno sięgnę, z ciekawości dalszych losów bohaterów. Książkę tę polecam, jednak szczególnie starszym czytelnikom, a nie dzieciom.

Moja ocena 7/10

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Przepowiednia - P. C. Cast



Po tę książkę sięgałam z niepewnością, zawiedziona językiem i niektórymi wątkami innej serii tej autorki, którą pisała wraz z córką. Jednakże moja niepewność rozwiała się już na samym początku książki, gdy autorka wprowadzała mnie w wyjątkowy świat, w którym magia nie jest nikomu obca.
            Elphame od zawsze czuła się obca. Ludzie szanowali ją, otaczali czcią, lecz także towarzyszyło temu uczucie lęku. Młoda dziewczyna dotknięta przez Boginię w bardzo wyraźny sposób, zrodzona z centaura i wybranki Bogini, miała już dosyć swego życia. Wzywał ją zamek MacCallan, który teraz w ruinie, miał przeistoczyć się w jej nowy dom. Elphame wyrusza na remontowanie zamku wraz z bratem Cuchulainnem, który traktował ją zwyczajnie, jak siostrę. Elphame odbudowując twierdzę rozpoczyna nowe życie, życie wśród przyjaciół oraz z nową zdolnością komunikowania się ze światem nadprzyrodzonym. Jednak Elphame nie wie, że nad murami zamku MacCallana unosi się krwawa przepowiednia.
            Powieść ta wciągnęła mnie do swego wiata, w którym wszystko przeżywałam wraz z główną bohaterką, jak i innymi bohaterami. Przeniesiona przez emocje, zatracałam się w świecie stworzonym przez panią Cast. Nie mogłam oderwać się od tej lektury, musiałam wiedzieć co stanie się dalej. Akcja nie ciągnęła się w trakcie czytania, przez cały czas czytelnik miał się na czy skupić. Wydarzenia wprowadzone do opowieści niekiedy zaskakiwały, nie były ani trochę do przewidzenia.
            Główna bohaterka, Elphame, nie zaznała prawdziwego życia. Nie miała nigdy przyjaciół, nie wychodziła się bawić, gdyż wszystkich na jej widok ogarniał lęk. El miała już tego dość, dlatego postanowiła zamieszkać w odbudowanym zamku MacCallana, w którym nareszcie zacznie żyć. Bohaterka przechodzi istną metamorfozę, z osoby osamotnionej, nie udzielającej się towarzysko, zmienia się w pewną siebie Przywódczynię Klanu, którą otaczają wierni przyjaciele. Elphame zazna także prawdziwej miłości. Elphame jest w stanie euforii, nareszcie naprawdę żyje, jednak jeszcze nie wie, że z jej osobą wiąże się straszna przepowiednia.
            Autorka powieści ma świetny warsztat pisarski. Pisząc teraz już bez córki potrafi zaciekawić czytelnika i wprowadzić go we wspaniały świat. Ponadto autorka wspaniale oddaje odczucia przeżywane przez bohaterów, przez cały czas, kiedy czytałam tę pozycję, przeżywałam wszystko to co oni. P. C. Cast mile mnie zaskoczyła językiem używanym w książce, gdyż po przeczytaniu Naznaczonej  miałam wątpliwości co do kupna tej książki, właśnie przez język tam zastosowany.
            Książka napisana jest w narracji trzeciosobowej, dzięki czemu mamy szersze spojrzenie na sytuację, nie tylko ze strony jednego bohatera. I choć nie przepadam zbytnio za tą narracją, ta przypadła mi do gustu, ponieważ pani Cast idealnie przedstawiła emocje, które udało się wyczuć, zapisane na stronach tej książki.
            Przepowiednia jest pozycją, po którą warto sięgnąć, ze względu na fabułę, bohaterów oraz warsztat pisarski autorki. Książka ta bardzo mi się spodobała wciągnęła mnie w losy bohaterów, których poznawałam i polubiłam w trakcie czytania. Po kolejną część sięgnę na pewno, gdyż jestem ciekawa dalszych losów postaci. Książkę tą polecam do przeczytania każdemu, nie zważając na wiek, sądzę, że książka ta trafi także do waszych serc.

            Moja ocena 10/10

Zwiadowcy: Oblężenie Macindaw



Książka rozpoczyna się tam, gdzie poprzednia część się zakończyła. Czyli Will jest ukryty w lesie i przebywa wraz z Malcolmem i jego podopiecznymi, a zamek Macindaw został przejęty przez brata prawowitego władcy - Kerena. Will wie, że musi coś zrobić, bo inaczej sprawy potoczą się jeszcze gorzej, gdyż okazuje się, że Scottowie są gotowi do przejęcia zamku i to bez walki. Will, nawet wraz z przyjaciółmi, nie zdoła uratować zamku. A może? Will postanawia spróbować niemożliwego.
            W szóstej części zwiadowców lepiej poznajemy bohaterów, przeżywających niebezpieczne przygody. Zauważamy, że nie są oni doskonali, co jest dużym plusem ,gdyż widoczna jest wtedy wiarygodność obrazu, jaki próbuje nam przekazać autor. Widzimy także ciągłe zmiany w ich zachowaniu - na co dzień mogą być pogodni, zabawni, niekiedy niepoważni, a nawet dziecinni, lecz na polu bitwy zamieniają się w wytrawnych wojowników z głową na karku. Jednakże, chociaż widać zmiany w zachowanie w ciągu dnia, bohaterowie nie zmienili się w ciągu ostatnich tomów.
            Miejscem akcji w większości jest las Grimsdell, gdzie bohaterowie przygotowują się do nadchodzącej walki. Miejsce to jest dość ciekawe, gdyż niełatwo się tam nie pogubić. Las po za tym stwarza atmosferę strachu, a gdy na dodatek Malcolm zacznie tworzyć swoje iluzje wszyscy wieję stamtąd, gdzie pieprz rośnie. To daje bohaterom szansę na niezakłócony spokój i schronienie, które w trudnych chwilach jest potrzebne.
            W tej części akcja skupia się na przygotowaniach Willa z przyjaciółmi i końcowym oblężeniu, jednakże w powieści pokaże się kilka innych wątków. Takie jak, na przykład, relacje Kerena z Alyss, które poniekąd mnie zaskoczyły. Po za tym w akcji nie ma zbyt zaskakujących rzeczy, i nie jest ona jakoś szczególnie rozbudowana.
            Książka, tak jak i poprzednie części spodobała mi się, jednakże tak jak już napisałam w recenzji poprzedniej części, sądzę, że jest to ksiązka do chwilowego oderwania się od świata realnego, lektura ta jest dla czytelnika niewymagającego. Książka ta jest także skierowana do młodszych czytelników.
            Moja ocena 7/10.

Zwiadowcy: Okup za Eraka



Okup za Eraka to siódmy tom serii Johna Flanagana. Rozgrywa się niedługo po wydarzeniach opisanych w Bitwie o Skandię, Okup za Eraka jest chronologicznie wcześniejszy niż Czarnoksiężnik z Północy oraz Oblężenie Macindaw.
            Marzenie Willa wreszcie się spełniło. Po długiej, pełnej niebezpiecznych przygód nauce, otrzymał wreszcie odznakę królewskiego zwiadowcy... Araluen zawarł właśnie przymierze z wojowniczymi Skandianami, jednak pakt staje pod znakiem zapytania, gdy przywódca wojowników Północy znika, porwany przez tajemnicze pustynne plemię. Will, Halt, Gilan, Evanlyn, Horace i Svengal ruszają tropem Aridianów, aż na bezlitosną, spaloną słońcem pustynię. Od tego, czy uda im się uwolnić Eraka, zależy przyszłość Araluenu. Ale bezmierne, pozbawione życia piaski rządzą się własnymi prawami, a zasady, które obowiązują na ziemiach koczowników nie są tymi, których nauczył się Will... Obcy na obcej ziemi, bohaterowie muszą zmierzyć się nie tylko z porywaczami, ale stawić czoła burzom piaskowym i koszmarnemu gorącu, które przemieniło krainę Aridianów w piekło - piekło, w którym nic nie jest takie, jakim wydaje się na pierwszy rzut oka.
            Sięgając po tę część obawiałam się poziom powieści spadnie jeszcze bardziej, gdyż zauważyłam, że piąta i szósta część są gorzej napisane, patrząc na fabułę i kilka innych rzeczy. Na szczęście autor w tej części powrócił w dobrze dobranej fabule.
            W tej części dzieje się o wiele więcej niż w poprzednich. Jest rozwiniętych więcej wątków, a akcja przebiega wartko, tak by czytelnik nie miał czasu się nudzić. Fabuła choć nadal prosto skonstruowana, była wciągająca.
            Bohaterowie, tak jak wcześniej są podzieleni wyraźnie na dobrych i na złych. Zaś główni bohaterowie, co zauważam z przykrością nadal stoją w miejscu, nie zmieniając się. Flanagan, tak jak i wcześniej, znów skupia swą uwagę na Will’u , wraz z którym przeżywamy przygody.
            Książka ta spodobała mi się, jak i wcześniejsze części tej serii. Nie wiem co mogłabym napisać innego niż w tym, co napisałam o poprzednich częściach, więc powiem tylko, że przy tej książce miło odetchnęłam od życia codziennego.

            Moja ocena 7,5/10

Zwiadowcy: Królowie Clonmelu - John Flanagan



Królowie Clonmelu to już ósma część serii: Zwiadowcy autorsta Johna Flanagana.
Na corocznym konwencie Zwiadowców brakuje Halta, który wyruszył na Wschód, by zbadać pogłoski na temat niepokojących wydarzeń w Hibernii. Gdy powraca, przywozi ze sobą fatalne nowiny... Kult wyznawców fałszywego bóstwa panoszy się we wschodnich dominiach. Nazywający siebie Odszczepieńcami heretycy sieją niepokój i podburzają ludność Hibernii. Pięć z sześciu królestw znajduje się już pod ich kontrolą... Tylko Clonmel opiera się jeszcze heretyckim wpływom, ale, jeśli będzie walczył samotnie, upadnie. Will, Halt i Horace wyruszają na Wschód, by przywrócić dawny porządek. Klucz do powodzenia misji spoczywa w dłoni mistrza Zwiadowców. Jakie sekrety kryją się w przeszłości Halta i w jaki sposób wpłyną one na sytuację w Hibernii?
Królowie Clonmelu to część, która zawiera najwięcej zaskakujących wątków. Tym razem autor nie wyjawia nam wszystkiego w opisach i za pomocą innych środków, co pozwala czytelnikowi naprawdę się zdziwić i zastanowić się nad zaistniałą sytuacją. W fabule jest już więcej rozwiniętych wątków, w porównaniu z poprzednimi częściami. Fabuła książki jest tak złożona by czytelnik nie nudził się i był wciągnięty w wir wydarzeń.
            Tym razem autor nie skupia się wyłącznie na Will’u, lecz przeskakuje pomiędzy nim, a Haltem i Horecem. Postacie w tej części działają już osobno, gdyż zmuszeni byli do rozdzielnia. W bohaterach książki nie zaszły żadne zmiany, nadal są tymi samymi osobami co wcześniej.
            Jak zwykle w powieściach z tej serii, mamy oddzielone dobro od zła, przez co opowieść staje się czarno-biała. W lekturze tej zawarte są wątki dydaktyczne i moralne. Autor wyraźnie pokazuje, jacy powinny być ludzie, a co jest po prostu złe.
            Książka ta podobała mi się chyba najbardziej z dotychczasowych pozycji tej serii. Jest nadal napisana prostym językiem, do którego już się przyzwyczaiłam, co pozwoliło mi się zatracić w tej książce. Książkę tę polecam, jak i poprzednie części, młodszym czytelnikom, gdyż na pewno się nie zawiodą. Lecz i bardziej doświadczeni i starsi czytelnicy mogą się gnąc po tę pozycję, by zrelaksować się, odpocząć od ciągłych przemyśleń.

Moja ocena 8/10.

Zwiadowcy: Czarnokiężnik z Północy - John Flanagan



Czarnoksiężnik z Północy” jest piątą częścią cyklu „Zwiadowcy”. Od wydarzeń opisanych w Bitwie o Skandię minęło pięć lat. Will, niegdyś uczeń Halta, dziś sam jest pełnoprawnym zwiadowcą. Wraz z dawną towarzyszką Alyss, wyrusza na północne rubieże, by zbadać niepokojące pogłoski o mających tam miejsce, dziwnych wydarzeniach. Pozbawiony wsparcia tych, do których obecności przywykł, Will stara się dociec prawdy o mitycznym Czarnoksiężniku, który ponoć objął we władanie okoliczne ziemie. Nawet Halt, choć jego doświadczenie nie ma sobie równych, nie był w stanie przygotować swojego ucznia na spotkanie z istotami rodem z najgorszych koszmarów! Zagubiony w bezkresnych lasach, ścigany przez echa i dziwne, okryte mgłą sylwetki, Will zadaje sobie pytanie - czy magia naprawdę istnieje?
Autor w swej książce zamieścił mnóstwo opisów. Czytelnik ma od razu wszystko podane na tacy i nie musi niczego dociekać. Ponadto autor nie wprowadza wątków przybocznych, skupiając się jedynie na losach głównego bohatera. Flanagan przedstawia swój świat bardzo wyraziście. Autor powieści stwarza nam dwa światy: dobra i zła i podporządkowuje temu statusowi bohaterów. Przekazuje czytelnikowi treści moralne i dydaktyczne.
Postacie wykreowane przez Flanagana nie zmieniły się na przełomie lat. Mają te same cechy co wcześniej, jakby w ogóle się nie rozwinęły. Bohaterowie ci nadal dla młodszych czytelników mogą okazywać wzór do naśladowania, dzięki hartowi ducha, oddaniu, przyjaźni i wielu innych cech.
W tej części wątki fabularne są bardzo słabo rozwinięte, a postacie dość monotonnie przedstawione. Jeżeli czytelnik szuka czegoś więcej, nie warto sięgać po tę książkę. Autor nadal pisze prostym i lekkim językiem, do którego czytelnik mógł się już przyzwyczaić.
Książka ta spodobała mi się, jednak jest do ksiązka dla jednorazowego relaksu, odpoczęcia od życia codziennego. Ponadto skierowana jest raczej do młodszych czytelników, którym prostota książki, zapewne bardzo by odpowiadała. Książkę tę mogę polecić, lecz tylko czytelnikowi, który nie wymaga zbyt wiele od lektury.

Moja ocena: 6,5/10

niedziela, 24 kwietnia 2011

Zwiadowcy: Bitwa o Skandię - John Flanagan



Will i Evanlyn pozostawieni sami po ucieczce z niewoli, którą umożliwił im sam Erak, mieszkają w domku w górach, który jest obecnie ich jedynym schronieniem. Zbliża się wiosna i dwójka przyjaciół powinna już opuścić chatkę w obawie, że ktoś mógłby ich znaleźć, jednak stan młodego zwiadowcy, który jest jeszcze dość słaby, nie pozwala im na opuszczenie chatki, przez co pobyt w niej przedłuża się. Pewnego poranka Evanlyn rusza na polowanie, jednak nie wraca. Evalyn zostaje porwana, a Will, mimo braku siły, wyrusza jej na pomoc. Lecz gdy znajduje już swą przyjaciółkę, zadaje sobie sprawę, ze sam nie poradzi sobie z jej uwolnieniem. Jednakże i tak podejmuje zamiar uwolnienia jej i gdy już pozostaje zauważony i jest o cal od śmierci, do akcji wkraczają Horace wraz z Haltem. Niestety to nie koniec ich kłopotów, gdyż okazuje się, że Temudżeini szykują się na atak na Skandię. Z czego zwiadowcy od razu wywnioskowali, że zagrożona pozostaje także ich ojczyzna - Araluen. Czwórka Aralueńczyków musi przekonać oberjarla o czyhającym zagrożeniu i namówić ich na zmianę swej taktyki (a raczej jej wprowadzenie). Czeka ich trudne zadanie, muszą namówić oberjarla do podjęcia działań, na które w normalnych warunkach nigdy by się nie zgodził, a jeżeli wszystko pójdzie dobrze to i tak czeka ich jeszcze wojna.
            Przy opisaniu działań bohaterów, od razu narzuca mi się powiedzenie: "wróg mojego wroga jest moim przyjacielem". To przysłowie idealnie tu pasuje, gdyż Halt, młody zwiadowca Will, Horace i księżniczka, mają zamiar pomóc swoim wrogom, by zaniechać działań wojennych Temudżeinów. Skandianie jednak nie potrafią łatwo wpuścić do swojego kręgu obcych, w końcu, aby Halt wszystko zaplanował, musi dowiedzieć się jak najwięcej o armii Skandii. Na szczęście, gdy kilka planów Halta zaczęło odnosić skutki, Skandianie przekonali się do tajemniczego człowieka oraz zaczęli darzyć go nawet szacunkiem, w końcu nawet w Skandii wiedzieli co nieco o Zwiadowcach.
            Will wraz z Horace'em także są zajęci planami i przygotowaniami do wojny. Przez co Evalyn, nie ma co robić. Księżniczka oddala się od swojego przyjaciela Willa i czuje się bezużyteczna, zaś Will nie wie jak ma się przy niej zachowywać, gdyż Evalyn z prostej dziewczyny zamieniała się damę dworu. W tej części nadal mamy trochę opisów wewnętrznych bohaterów, lecz już nie tak wiele jak w poprzedniej części.
            W "Bitwie o Skandię" jeszcze lepiej zauważamy niezwykłe umiejętności bohaterów. Umiejętności walki, ale nie tylko. Oczywiście mam na myśli także Evalyn, która wykazała się odwagą i opanowaniem w czasie walki. Will, jak już wcześniej wiedzieliśmy był wyśmienitym łucznikiem, posiadał nie lada umiejętności w skradaniu się i inne, które z reguły posiadają zwiadowcy, lecz teraz dostaliśmy tego lepszy obraz. Także Horace miał wspaniale umiejętności w walce, lecz cechowała go także wytrwałość i lojalność, był on gotów do końca chronić Willa, Will zaś odpłacał mu się tym samym.
            Dużą część książki zajmują przygotowania do wojny oraz sama walka. Jednakże, choć mogłoby się wydawać się, ze książka będzie przesycona przemocą, wcale tak nie jest. Tak naprawdę autor nie zagłębia się zbytnio w opisy przy wojnie, zadowala się tylko najważniejszymi informacjami, co daje nam jako taki zarys toczonej się na polu bitwy walki.
            Książka jest dobrze napisana. Skierowana raczej do młodzieży, lecz i doświadczony czytelnik nie pogardziłby tą lekturą (choć nie gwarantuję, że by się nią choćby zadowolił, wszystko zależy od gustu). Jest to książka napisana prostym językiem i o dość prostej fabule. Książka nie powala, jednak miło się ją czyta i właśnie dlatego książkę tę polecam.

            Moja ocena 7,5/10

Zwiadowcy: Ziemia skuta lodem - John Flanagan


Jest to już trzecia część serii "Zwiadowcy" Johna Flanagana. Tym razem większość akcji toczy się na skutej lodem ziemi - Skandii. Zagrażający Araluenowi złowrogi Morgath został pokonany, jego wojska pokonane i rozproszone, a on sam padł w pojedynku z ręki Horace'a. Jednak nie dla wszystkich ostateczne starcie z Morgathem skończyło się dobrze. Will, młody uczeń zwiadowcy, został uprowadzony do niewoli wraz z królewską córką. Na pokładzie wilczego okrętu trafiają do Skandii, gdzie bezsilni służą jako niewolnicy nowym panom. W tym samym czasie w Araluenie zwiadowca Halt sprzeciwia się królowi, by wyruszyć na poszukiwania swego ucznia. Wyrusza w towarzystwie przyjaciela Willa - Horace'a.
            W książce opisana jest podróż z misją ratunkową Halta z Horace'em, jak i przeżycia Willa i księżniczki. W książce poznajemy tok myślenia Horece'a, który wyruszył w prawdziwy świat, który wcześniej wydawał mu się bajką. Staje przed wyborem, czy w imię większego dobra może zlekceważyć rycerski zasady, czy nawet w sytuacjach kryzysowych, jest to zbyt niestosowne. Horace musi stanąć przed takim wyborem, gdyż wcześniej nie rozumiał prawdziwego świata i myślał, ze wszyscy są uczciwi, a zasady to najwyższa wartość. Lecz zawiódł się. Widzimy także przeżycia Willa. W tej części dowiadujemy się jeszcze więcej o jego odwadze i wytrwałości. Will nawet w najtrudniejszych momentach nie poddawał się i okazywał się bardzo silny.
            W "Ziemi Skutej Lodem" jest mniej akcji niż w poprzedniej części, gdyż zastępują je przemyślenia i walki wewnętrzne bohaterów. Choć w tej części dzieje się mniej niż w poprzednich, to jednak nie oznacza, ze jest bardziej nudna. Dzięki licznym opisom przeżyć wewnętrznych możemy lepiej wczuć się w sytuację bohaterów i razem z nimi przeżywać ich przygody.
            Książka podobała mis się, czytało się ją szybko, była dla mnie lekką lekturą. Seria "Zwiadowcy" jest bardzo ciekawa, choć jest dość prostą lekturą, jak dla mnie do przeczytania na jeden raz to chętnie poczytam o dalszych losach Willa i reszty.

            Moja ocena 7,5/10

Zwiadowcy: Płonący Most - John Flanagan



Serię Zwiadowcy rozpoczęłam od tej części i to ona wprowadziła mnie w świat Willa i dlatego zapewne, jest moją, jak na razie, ulubioną częścią.
            „Płonący most" jest kontynuacją „Ruin Gorlanu" i drugą księgą trylogii pt. „Zwiadowcy" autorstwa Johna Flanagana. Cykl opowiada o przygodach młodych chłopców, którzy całkiem niedawno zaczęli uczyć się przyszłego rzemiosła. Postaciami pierwszoplanowymi są Will, uczeń zwiadowcy Halta, a także Horace, kształcący się pod okiem sir Rodrica, zarządcy Szkoły Rycerskiej.
            W tej części Will, Horace i Gilan (były uczeń Halta) wyruszają do sąsiedniej krainy - Celtii. Jako reprezentanci króla, mają przekazać władcy tej krainy wezwanie do walki z Morgarathem. Jednak gdy przekraczają granicę napotykają tylko opustoszałe wioski. Od spotkanej dziewczyny dowiadują się, że Morgarath zaatakował niczego nie spodziewających się mieszkańców Celtii, biorąc do niewoli górników. Król wraz z ocalałymi wycofał się na południe swej krainy. Gilan postanawia pojechać przodem i przekazać informacje królowi, zaś Will, Horace i Evelyn (owa napotkana dziewczyna) mieli dojechać trochę później. Jednak trójka towarzyszy napotyka po drodze Wargów i schodzi z obranej dotąd trasy. Znajduję przez to olbrzymi most budowany przez armię wroga. Lecz most to nie jedyny ich problem.
            Dużą zaletą drugiej części „Zwiadowców” jest prostota fabuły. Nie ma tutaj dużych monologów, które by spowalniały akcję. Wydarzenia następują po sobie w szybkim tempie, dzięki czemu książkę czyta się lekko i przyjemnie. Jednak fabuła ta miejscami jest bardzo przewidywalna.
            Flanagan sięga do emocji, jakie targają bohaterami. „Płonący Most” to głębsze spojrzenie na przeżycia nastolatków, których los zmusił do szybszego wcielenia się w rolę dorosłego. Will, jeszcze jako uczeń zwiadowcy, musi podejmować decyzje, od których zależy życie przyjaciół oraz losy królestwa, czym jest bardzo podenerwowany. To także wpływa na wiek odbiorców jego opowieści.
            "Płonący Most" jest dobrą książką, przy której można odpocząć, dobrze się bawić, a także wczuć się w sytuacje bohaterów. Fabuła jest dość interesująca. Książka wciąga i warto śledzić dalsze losy bohaterów. Jednakże jest to książka do zrelaksowania się, a nie do głębszego zastanowienia. Lecz książkę i tak polecam, gdyż jest umilającą czas lekturą.

            Moja ocena 8/10

Zwiadowcy: Ruiny Gorlanu - John Flanagan



Opowieść rozpoczyna się w najważniejszym momencie życia młodych bohaterów: w Dniu Wyboru. Przydzieleni będą wtedy do Mistrzów Sztuk i będą się szkolić przez najbliższe cztery lata jako czeladnicy. Will nie posiada żadnych specjalnych umiejętności, które predestynowałyby go do roli wybrańca. Jest zwykłym, przeciętnym młodzieńcem, który dochodzi do wszystkiego poprzez ćwiczenia i ciężką pracę. Przez to boi się, że żaden mistrz go nie zechce, a on będzie musiał pracować na roli. Jednak okazuje się, że młodzieniec ten ma specjalne umiejętności, które przyciągają do nie go sławnego zwiadowcę Halta. Will zostaje jego czeladnikiem. Nie jest przekonany czy to przypadkiem nie jest kara, gdyż jego mistrz okazuje się ponury, humorzasty i ogólnie daje popalić. Młody czeladnik musi pogodzić się z tym, że nie zostanie rycerzem, lecz to niejedyna rzecz, z którą będzie musiał się zmierzyć.
            Zwiadowcy są lekturą skierowaną, raczej do młodzieży niż do starszych czytelników. Bohaterowie książki są wyraziści i realni, nie są pozbawieni wielu wad. Okazują także chwile słabości, które zdarzają się przecież każdemu. Historia jest pełna przyjaźni, poświęceniu i zaufaniu. Wykreowany świat, choć trochę inny, przypomina po prostu dawne czasy, z kilkoma zmianami. Tak więc świat w powieści stworzony przez autora nie powala.
            Historia książki jest dość przewidywalna, jednak miło się książkę czytało. Historia ta jest dość prosta, nie dająca czytelnikowi wiele do myślenia. Jest to typowo czarno-biała opowieść, w której łatwo można odróżnić dobra od zła. Jest to opowieść dość banalna i przewidywalna.
            Autor pisze prostym językiem, my zaś możemy wychwycić jego lekki styl pisania. Książka jest wciągająca i czyta się ją przyjemnie. Ogólnie książka jest miłą lekturą, którą polecam młodzieży oraz młodszym wielbicielom fantastyki.

            Moja ocena 7/10

sobota, 23 kwietnia 2011

Koniec - Lisa MacMann



Koniec jak sama nazwa wskazuje jest już ostatnią częścią trylogii. W tej części Janie chciała odpocząć wraz z Calebem na wakacjach, lecz nic z tego nie wyszło, ponieważ okazało się, że ojciec Janie, o którym nic nie wiedziała, znalazł się w szpitalu. Janie szybko powróciła do domu, gdzie jej matka była na nią wkurzona, dlatego, że sobie pojechała, choć wcześniej nawet nie zauważała obecności córki. Janie podejrzewa, że jej ojciec też potrafił wchodzić do czyichś snów. Gdy tylko przychodzi do niego z wizytą zostaje wciągnięta w jego sen. Strasznie chaotyczny, mieszaninę barw i bez ogólnego sensu, Janie boi się wręcz tego snu. Bohaterka ma także problemy w związku z Calebem. Janie musi także podjąć najważniejszą decyzję w jej życiu, czy dalej żyć tak jak wcześniej i przyjąć tego straszne konsekwencje, czy też żyć w odizolowaniu.
            Książka jest napisana tak samo dobrze jak i poprzednie części. Styl autorki od początku mi się podobał, co pomogło mi w pokochaniu tej książki. W tej części choć może się zdawać, że nie ma za dużo akcji, tak naprawdę wiele się dziej, lecz tylko w świecie Janie.
            Główna bohaterka musi podjąć najtrudniejszą i zarazem najważniejszą w jej życiu decyzję. Znajduje się pomiędzy młotem, a kowadłem, jest w tunelu bez wyjścia. Cokolwiek wybierze, źle się to dla niej skończy. Każdy ma do podjęcia własne decyzje i do rozstrzygnięcia własne rozterki, lecz niewielu musi się zmierzyć z tak trudnym wyborem. Janie na dodatek nie może pomóc nawet Caleb, którego przerażają konsekwencje, z którymi Janie będzie musiała się pogodzić.
            Koniec książki bardzo mnie zasmucił, lecz nie do końca zaskoczył. Bardzo spodobała mi się postawa końcowa Janie, której udało się choć trochę z tym pogodzić i nie pogarszać jeszcze samej sobie sytuacji. Książka jest życiowa, gdyż każdy z nas, niekiedy ma trudne sytuacje, lecz wątpię by na taką skalę.
            "Koniec" i resztę serii zaliczam do moich ulubionych książek. A ta część jest według mnie najlepsza i najbardziej mi się podobała. Wszystkim ją gorąco polecam, gdyż naprawdę warto ją przeczytać.

            Moja ocena to 10/10.

Mgła - Lisa Mac Mann



Mgła jest drugą częścią trylogii od Lisy McMann. Opowiada ona o Janie, która jest wciągana do cudzych snów, wbrew jej woli. W tej części Janie jest wciągana do snów, a raczej koszmarów jej przyjaciółki. Po za ty, Janie dowiaduje się, że sny można kontrolować, lecz to nie jest jeszcze wszystko, gdyż okazuje się, ze jeżeli nadal będzie wciągana do snów zapłaci za to straszliwą cenę.
            Styl autorki bardzo mi się podoba. Pisze bardzo realistycznie. Fabuła jest bardzo wciągająca, a książkę czyta się szybko. Czytając książkę, ani przez moment nie byłam znudzona.          
Cała ta seria bardzo przypadła mi do gustu.

            Moja ocena to 10/10.

Sen - Lisa MacMann



Książka jest napisana w formie dziennika i, co mnie zdziwiło, w trzeciej osobie. Głowna bohaterka - Janie - potrafi wchodzić w cudze sny, choć potrafi to niewłaściwe słowo, ona jest w nie wciągana wbrew jej woli. Janie trzyma się na uboczu i nie należy do popularnych, przyjaźni się z dziewczyną z sąsiedztwa i na tym jej znajomości się kończą. Matka w ogóle się nią nie interesuje, ciągle jest pijana, przez co Janie od zawsze musiała sobie radzić sama. Janie znów będzie musiała polegać tylko na sobie gdy ze zwykłej obserwatorki zamieni się w uczestniczkę koszmaru.
            Książka jest napisana dość nietypowo, co wielu ludzi odstrasza lub zniechęca. Biorą ten styl za tandetny lub dziwny, a według mnie jest on po prostu inny, wręcz oryginalny. W stylu pisania autorki bardzo podobało mi się wplecienie zwykłych drobiazgów z codziennego życia, na które autorzy z reguły nie zwracają uwagi, a co według mnie dodaje książce realizmu. Realizmu dodają także dialogi, które są napisane strasznie naturalnie i niewymuszenie. Książka jest złożona jakby z fragmentów, przez co niektórzy uważają, że jest napisana dość chaotycznie, a jak dla mnie te fragmenty idealnie układały się w całość. Według mnie autorka bardzo dobrze dopasowała styl pisania do fabuły i klimatu ksiązki. Autorka choć wprowadza nas w świat już nam znany, ukazuje go inaczej, bardziej magicznie.
            W książce pojawia się bardzo pomysłowa fabuła. Nareszcie uwolniłam się od wilkołaków, wampirów, czy aniołów i była to dla mnie miła odmiana. Lisa pokazała nam w książce Sen, że nasze sny mają duży wpływ na nasze poczynania i decyzje.
            Ksiązka ta bardzo mi przypadła do gustu.

Moja ocena to 10/10.

Pocałunek cienia - Richelle Mead



Pocałunek cienia to trzeci tom cyklu o dampirzycy, szkolącej się na strażniczkę i jej przyjaciółce, Majorce, które razem uczą się w Akademii Wampirów. Po tę pozycję sięgałam z radością, mogąc poznać kolejne losy Rose i jej najlepszej przyjaciółki. Richelle Mead zachwyciła mnie światem, który stworzyła, prawie tak bardzo jak wykreowanymi przez nią postaciami. Rose i Lissa są zupełnymi przeciwieństwami, jednak doskonale się rozumieją i dogadują. Autorka wprowadza nas w świat pełen niesamowitych wydarzeń, jak i zwykłych problemów okresu dojrzewania.
            Od wydarzeń W szponach mrozu minął niecały miesiąc. Rose nie ma chwili spokoju, zaczyna się od tego, ze na jaw wychodzi prawda o Wiktorze Daszkowie, mojorze, który porwał Lissę, aby ta go uzdrawiała. Okazuje się, że Daszkow nie miał jeszcze nawet procesu, a po za tym Rose i Lissa nie są zaproszone na proces. Lecz na tym nie kończą się problemy Rose. Dochodzi do tego widzenie duchów, w tym zmarłego przyjaciela, który stara się jej pomóc. Przyszła strażniczka nie pozbyła się także kłopotu ze swym mentorem Dymitrem, do którego żywi głębokie uczucie, niestety niedozwolone. Na dodatek ćwiczenia polowe, na które Rose czekała od dawna, jednak niezbyt dobrze przyjmie ona fakt, ze na ćwiczeniach nie będzie towarzyszyła Lissie, lecz jej chłopakowi Christianowi, z którym prowadziła ciągłe sprzeczki. Niezwykła nowicjuszka musi uporać się z wieloma problemami, których nawet się nie domyśla.
            Autorka wprowadza nas w świat walki, spisków i ciągłej akcji, lecz z drugiej strony mamy także do czynienia za zwyczajnymi dylematami wieku dojrzewania. Znane nam już z poprzednich części postacie zmieniają się na naszych oczach. Dorastają, stają się poważniejsi i są w stanie podejmować bardzo ważne decyzje. Główna bohaterka i jej przyjaciel, inny nowicjusz – Eddzie, przeszli najbardziej radykalne zmiany w charakterze. Z balowiczów i osób tryskających humorem, z nieznanego i niewyczerpanego źródła radości i żartów, przemienili się w obowiązkowych i poważnych. Rose oczywiście nadal miewa problemy młodzieńczej natury, lecz już coraz bardziej się kontroluje. Czytając książkę zagłębiamy się wraz z Rose w walki i spiski, a także w jej rozterki miłosne i rozpaczliwe próby podejmowania właściwych decyzji. Rose będzie musiała zmierzyć się ze wszystkimi uczuciami, które będą ją zalewały falami, od tych pozytywnych po te mniej pozytywne.
            Ksiązka ta jest napisana lekkim językiem, jak i poprzednie części, dzięki czemu książkę czyta się nader przyjemnie. Autorka wprowadza nas w nowe przygody i przeżycia bohaterów, które są coraz bardziej skomplikowane. Postacie borykają się z coraz trudniejszymi problemami, a my wraz z nimi. Książka jest napisana tak by móc zatracić się w świecie dampirów i morojów. Książka ta strasznie mnie wzruszyła, a zakończenie było dla mnie zaskakujące i podzielałam emocje, które zawładnęły Rose. Książka bardzo mi się podobała i polecam  ją każdemu do przeczytania.

            Moja ocena 10/10.


W szponach mrozu - Richelle Mead


            W szponach mrozu jest już drugą częścią cyklu Akademia wampirów. Książka ta dorównuje poziomem poprzedniej części. Można wysunąć opinię, że jest nawet lepsza. W tej części autorka od początku nie pozwala się nam nudzić, wprowadza wiele akcji, jak i kilka nowych postaci. Sięgając po tę pozycję oczekiwałam naprawdę dużo i nie zawiodłam się. Lektura ta zawiera więcej powagi niż poprzednio, lecz pomimo że w poprzedniej części prawie cały czas utrzymana była radosna atmosfera, w tej części także nie brakuje zabawnych, pełnych humoru, a czasem ironicznych dialogów. Richelle Mead skupia się bardziej na Rose niż Lissie. Poznajemy jej problemy w sytuacjach dla swej osoby nowych.
            Rose musi poradzić sobie z wieloma problemami. Po pierwsze do szkoły przyjeżdża chłodna i wyrafinowana strażniczka, jej matka, z którą nie miała kontaktu. Po za tym Rose nadal jest beznadziejnie zakochana w swoim mentorze, który spotyka swoją znajomą sprzed lat, z którą nadzwyczaj dobrze się dogaduje. Lecz Rose nie ma zamiaru zatracać się tylko w swoich problemach, gdyż jak zawsze ma na uwadze Lissę, jej najlepszą przyjaciółkę, zarazem mojorkę i ostatnią przedstawicielką swego rodu. Rose jednak wykazuje, że dorosła. Podejmuje zwykle dojrzałe decyzje, jednak niekiedy nie wytrzymuje i dział pochopnie, według swej młodzieńczej natury.
            W szponach mrozu jest wspaniałą lekturą, odpowiednią dla wszystkich. Lekki język autorki sprawia, że lekturę czyta się bardzo przyjemnie i umożliwia zatracenie się w świecie przedstawionym przez Richelle Mead. Przy czytaniu książki zauważamy także zmiany w charakterze bohaterów, powodowane dorastaniem, bądź innymi, bardziej drastycznymi środkami. Czytając tę książkę nie mogłam oderwać myśli od wartkiej akcji zapisanej na kartach księgi o świecie stworzonym dla nas, lecz niedostępnym. Książkę gorąco polecam, zachęcam do przeczytania jej, chociażby zaraz.

            Moja ocena 10/10.

Akademia wampirów - Richelle Mead


Tytułowa Akademia Wampirów jest miejscem, w którym wampiry i pół - wampiry odbierają odpowiednie szkolenie, niezbędne w ich dalszym życiu. Tutaj  moroje uczą się panowania nad magią jednego z żywiołów, a dampiry szkolą się na idealnych strażników.
            Lissa i Rose są najlepszymi przyjaciółkami. Łączy je więź, dzięki której Rose odbiera uczucia Lissy, co jest dla niej ułatwieniem w chronieniu morojki. Lissa jest morojką, czyli wampirzycą posiadającą magiczne umiejętności, mającą obu rodziców morojów. Rose zaś jest dampirką, jej ojciec był wampirem, a matka dampirem. Dziewczyna nie dysponuje żadnymi nadnaturalnymi zdolnościami, ma jednak bardziej wyostrzone zmysły niż przeciętny człowiek i bez problemu porusza się za dnia. Lissa jest księżniczką z jednego z dwunastu arystokratycznych rodów, ostatnią z Drogomirów. Jej przyjaciółka za szkoli się na jej strażniczkę. Celem jej życia jest chronienie przyjaciółki, życie Lisy jest dla niej ważniejsze niż własne.
            Książka jest pełna spisków, tajemnic, nieznanego zagrożenia. Nie obejdzie się także bez wrednych i szukających zemsty uczniów szkoły pod wezwaniem świętego Wladymira. Jednakże jest tam także miejsce na miłość, przyjaźń i oddanie.
            Wampiryzm jest w tej książce cechą dziedziczną, a wampiry żyją w hierarchicznym społeczeństwie. Są całkowicie świadomi czyhającego zagrożenia ze strony strzyg, przez co wampiry są szkolone do walki, moroje zaś… do dyskusji.
            W książce pojawia się wartka fabuła oraz wątek miłosny, lecz niezbyt mocno rozwinięty. Akcja jest wciągająca, jednakże n początku książki mało się dzieje i tylko poznajemy bohaterów i rozwiązujemy tajemnice, jednak akcja ta stoi w miejscu i dopiero na końcu się rozkręca.
            Książka napisana jest w narracji pierwszoosobowej, co pozwala nam lepiej wczuć się w sytuację bohaterki. Ponadto, dzięki więzi Rose, która jest narratorem, mamy dostęp także do odczuć Lissy i jej spojrzenia na dane wydarzenia. Warsztat pisarski pani Mead, jak dla mnie był bez zarzutu.
            Książkę szczere wszystkim polecam, niezależnie od wieku. Naprawdę warto przeczytać tę pozycję.

            Moja ocena 8,5/10

Gra - Krystyna Kuhn


Gra jest pierwszym tomem serii thrillerów dla młodzieży „Dolina” autorstwa Krystyny Kuhn. Książka ta miała być thrillerem trzymającym w napięciu, jednak po przeczytaniu tej pozycji muszę stwierdzić, że autorka ma problem z jego utrzymaniem.
            Elitarny collage dla wyjątkowo uzdolnionej młodzieży, położony w dolinie zewsząd otoczonej górami. Pośrodku doliny znajduje się wielki okrągłe jezioro, do którego prowadzi kręta i zdradliwa ścieżka. Do szkoły tej przyjeżdżają Julia wraz z Robertem – jej bratem. Miejsce to, jak studenci college’u i główni bohaterowi (których historię będziemy poznawali stopniowo w czasie czytania powieści) skrywają wiele tajemnic.
            Książka ta zapowiadała się na niesamowity deszczowiec, jednakże jak na początku wspomniałam, nieźle się zawiodłam. Po za kilkoma tajemniczymi wątkami, autorka nie potrafiła otoczyć historią aurą tajemniczość, przynajmniej nie do końca. „W tym miejscu czai się zło” cytat ten zamieszczony jest nawet na okładce, jednak nie odczuwa się tego zbytnio w czasie czytania, przez co książkę czytało się czasami dość opornie.
            Kolejną rzeczą, która mi się nie spodobała były angielski słowa wplecione w tekst. Było to dość odrzucające, gdyż pojawiały się dość często. Takie określenia jak: „good guy” czy „typ everybody’s darling”, które już całkowicie mnie doprowadzało do szału, bo tyle razy występowało w tekście.
            To teraz czas też, na coś miłego o książce. Strasznie spodobało mi się miejsce akcji, było wspaniale przedstawione, takie niepokojące i tajemnicze. Miejsce to było odosobnione od reszty świata, co też nadawało pewien niepokój. Las wokół doliny najbardziej mnie do siebie przyciągnął, w nim aura tajemniczości narastała, zaciekawił mnie nawet bardziej niż jezioro, które także skrywało wiele tajemnic.
            Książka ta nie była najlepsza jaką przyszło mi czytać, lecz nie była też taka najgorsza. Po następną część zaś sięgnę na pewno, gdyż wcześniej ominęłam pewien istotny szczegół. Otóż, na końcu książki, gdy już myślimy, ze wszystko zostało wyjaśnione, jednakże mamy pewne wrażeni, ze coś pominęliśmy, autorka kontynuuje pewien wątek, który pozostawiła niedociągnięty. Cały ten klimat, który powinien towarzyszyć książce, narasta dopiero pod sam koniec, jednakże jest pewne, ze autorka szykuje dla nas coś większego. Książkę tę oceniam na 6,5/10, może nawet jestem skłonna postawić 7/10, za to tajemnicze zakończenie.

Czerwona piramida - Rick Riordan


Czerwona Piramida jest pierwszą częścią nowej serii Rick’a Riordan’a, zatytułowanej „Kroniki rodu Kane”. Podobnie jak w poprzedniej serii tego autora – „Percy Jackson i bogowie olimpijscy” – ta również kręci się wokół umiejscowienia starożytnych bóstw we współczesności. Lecz nie jest podobna do serii o bogach greckich. W książce bardzo dużo się dzieje. Autor może być dumny ze swej najnowszej książki.
            Historia opisuje dwójkę dzieci przeżywających największą przygodę życia. Czternastoletni Carter oraz jego dwunastoletnia siostra Sadie od śmierci matki mieszkali osobno. Carter podróżował z ojcem – sławnym archeologiem – po całym świecie, nie był zbyt długo w jednym miejscu, bo co chwila musieli gdzieś z ojcem pojechać, zaś Sadie mieszkała wraz z dziadkiem i babcią w Londynie i wiodła normalne życie. Spotykali się tylko kilka razy w roku, m.in. w czasie świąt. Nikt się nie spodziewał, ze spotkanie rodzinne, nie zakończy się na nudnej wycieczce do Muzeum Brytyjskiego, a zniszczeniem Kamienia z Rosetty i uwolnienia Wielkiej Piątki bogów - Ozyrysa, Horusa, Seta, Izydy i Neftydy. A tak właśnie zaczyna się przygoda rodzeństwa.
            Bohaterowie ksiązki są bardzo fajnie wykreowani, a bóstwa egipskie są stworzone według mitologii egipskiej, tak samo jak i różne miejsca, które mamy szansę odwiedzić czytając opowieść, a to nadaje opowieści więcej realizmu, przez co łatwiej nam w to wszystko uwierzyć. Poza tym autor daje nam w pewnym momencie do zrozumienia, że bogowie egipscy mogą istnieć wraz z bogami greckimi, co nasuwa ciekawą hipotezę.
            Książka sama w sobie jest bardzo ciekawa. Zawiera wątki śmieszne, dramatyczne oraz ekscytujące. Opowieść jest napisana z dwóch różnych punktów widzenia - Cartera i Sadie. Postacie te bardzo się od siebie różnią przez co możemy spojrzeć na daną sytuację z dwóch punktów widzenia. Pomysł na napisanie ksiązki w ten sposób był bardzo ciekawy, jednakże niekiedy denerwowało mnie jak Sadie opisywała swojego brata (jako jakiegoś fajtłapę) przez co tak bohater ten mógł być postrzegany. Lecz poza tym książkę fajnie się czytało, a napisana w ten sposób opowieść była dla mnie czymś ciekawym. Po za tym bardzo podobało mi się umieszczenie wtrąceń tego bohatera, który akurat nie opowiadał, niektóre z nich bardzo mnie śmieszyły, jak na przykład taki jeden o kurczaku ;D (jak ktoś przeczytał to wie o co mi chodzi). ogólnie styl pisania Rick’a Riordan’a nie ma według mnie nic do zarzucenia.
            Ogólnie rzecz biorąc, książkę czyta się bardzo szybko, jest wciągająca. Czerwona piramida bardzo mi się podobał i z niecierpliwością czekam na kolejne części.

Moja ocena 10/10.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...